Jacek Kaczmarski „Katyń”

Ciśnie się do światła niby warstwy skóry
Tłok patrzących twarzy spod ruszonej darni.
Spoglądają jedna zza drugiej – do góry –
Ale nie ma ruin. To nie gród wymarły.

Raz odkryte – krzyczą zatęchłymi usty,
Lecą sobie przez ręce wypróchniał w środku
W rów, co nigdy więcej nie będzie już pusty –
Ale nie ma krzyży. To nie groby przodków.

Sprzączki i guziki z orzełkiem ze rdzy,
Po miskach czerepów – robaków gonitwy,
Zgniłe zdjęcia, pamiątki, mapy miast i wsi –
Ale nie ma broni. To nie pole bitwy.

Może wszyscy byli na to samo chorzy?
Te same nad karkiem okrągłe urazy
Przez które do ziemi dar odpłynął boży –
Ale nie ma znaków, że to grób zarazy.

Jeszcze rosną drzewa, które to widziały,
Jeszcze ziemia pamięta kształt buta, smak krwi.
Niebo zna język, w którym komendy padały,
Nim padły wystrzały, którymi wciąż brzmi.

Ale to świadkowie żywi – więc stronniczy.
Zresztą, by ich słuchać – trzeba wejść do zony.
Na milczenie tych świadków może pan ich liczyć –
Pan powietrza i ziemi i drzew uwięzionych.

Oto świat bez śmierci. Świat śmierci bez mordu,
Świat mordu bez rozkazu, rozkazu bez głosu.
Świat głosu bez ciała i ciała bez Boga,
Świat Boga bez imienia, imienia – bez losu.

Jest tylko jedna taka świata strona,
Gdzie coś, co nie istnieje – wciąż o pomstę woła.
Gdzie już śmiechem nawet mogiła nie czczona,
Dół nieominięty – dla orła sokoła…

„O pewnym brzasku w katyńskim lasku
Strzelali do nas Sowieci…”

29.8.1985


Jacek Kaczmarski to z pewnością jeden z najwybitniejszych polskich muzyków XX wieku. Gitarzysta, wokalista i autor niesamowitych tekstów, które do dziś wywołują sporo emocji i zmuszają do refleksji. Bard „Solidarności” pisał w czasach niezwykle trudnych, gdy nawet słowa były koncesjonowane, a Polska w zasadzie uzależniona była od tego, co postanowiono w Moskwie. Kwestia zbrodni katyńskiej była jednym z tematów tabu. Praktycznie w ogóle o niej nie wspominano, a jeśli już to robiono, to masakrę polskich żołnierzy wiązano z hitlerowcami. Lata przekłamań nie wymazały jednak prawdziwego obrazu zbrodni, choć niewielu było na tyle odważnych, by mówić o tym otwarcie. „Katyń” Kaczmarskiego to przykład takiej właśnie twórczości – bez zakłamania, odartej z fałszu i traktującej o naszej smutnej narodowej historii w sposób trafiający do ludzkich serc i umysłów. Dramatyczne zakończenie pieśni to jasny apel do rodaków, aby pamiętali, kto tak naprawdę stał za zbrodnią i kogo należy obarczyć winą za śmierć polskich żołnierzy. Warto było bić się za prawdę, nawet jeśli bój kosztować miał wiele ofiar.


Okiem Polonisty: Trzeba było mieć niezwykłą odwagę, aby w 1985 roku w ten sposób opowiadać o tym, co wydarzyło się w Katyniu. Oficjalnie takie miejsce dla nas Polaków nie istniało. Cóż mogło się tam wydarzyć? Nikt nic nie wiedział, wszyscy nagle dostali amnezji. Całe szczęście, że jest „poeta, który pamięta. Możesz go zabić, narodzi się nowy”. W tym wierszu Kaczmarski realizuje zadanie twórcy, który ma nie tylko pamiętać, ale przekazywać te prawdy innym. Cóż to za kraj, który zapomina o śmierci tysięcy swych obywateli! Ich nie ma. Pozostały jedynie guziki, strzępy kartek, na których można odczytać ich tragedię. Przemawia za to przyroda – niemy świadek historii. Nawet on jest niebezpieczny dla tych, którzy pragną za wszelką cenę zmazać fakty. W szumie drzew, spojrzeniu nieba wciąż widać jednak tych, którzy zginęli.