Zabójcze rzemiosło – Iain Ballantyne – recenzja książki

Tytuł – Zabójcze rzemiosło

Rok wydania – 2021

Autor – Iain Ballantyne

Wydawnictwo – Rebis

Liczba stron – 928

Tematyka – kompleksowa historia wojny podwodnej – od antycznych pomysłów do współczesności i nowoczesnych systemów zdolnych rozpętać wojnę atomową.

Ocena – 8/10

O wojnie podwodnej przeczytałem już masę książek, przy czym większość z nich miała charakter punktowy (historia konkretnej jednostki lub operacji) bądź przekrojowy, ale za to w bardzo ograniczonym zakresie (historia rozwoju określonego typu U-Bootów lub działań na danym akwenie). Wszystkie moje dotychczasowe lektury były osadzone w realiach II wojny światowej, która wprawdzie była pierwszorzędnym frontem zmagań tego typu jednostek marynarki wojennej, ale absolutnie nie jedynym. Mimo bogatego doświadczenia czytelniczego mam zatem wyraźne braki.

Tymczasem specyfika działań okrętów podwodnych nieodmiennie fascynuje czytelników na całym świecie i nie mogą dziwić kolejne wydania, w tym bestsellerowe wspomnienia podwodniaków. Ze zdziwieniem zorientowałem się zatem, iż nigdy nie miałem do czynienia z przekrojowym, holistycznym spojrzeniem na historię wojny podwodnej jako takiej, a przecież sprowadzanie jej do II wojny światowej to uproszczenie złożonego zjawiska, których źródeł można by dopatrywać się już w antyku. „Zabójczo rzemiosło” Iaina Ballantyne było dla mnie inspiracją do nowych przemyśleń (także na temat przyszłości działań zbrojnych) oraz cennym źródłem wiedzy, które traktuję jako subsydiarne uzupełnienie dla bardziej szczegółowych opracowań.

Takie podejście (subsydiarność) absolutnie nie dyskredytuje zawartości książki. Realizuje ona określoną koncepcję, w której przekrojowość ujęcia łączy się z pewną naturalną skrótowością, by przeprowadzić czytelnika przez stulecia rozwoju koncepcji i techniki wojskowej. Ballantyne robi to bardzo zręcznie i konsekwentnie, próbując uchwycić złożoność problemu, choć zasadniczą część opracowania stanowią rozdziały poświęcone I i II wojnie światowej (odpowiednio „Krew w wodzie” i „Zaraza się rozprzestrzenia”). Nie można mieć do nich większych zastrzeżeń, choć widać, że Ballantyne poruszał się przede wszystkim po wytartych szlakach, koncentrując się głównie na działaniach niemieckich okrętów podwodnych, a przez to przenosząc akcent narracji na obszary ich operowania (głównie Ocean Atlantycki). W konsekwencji można odnieść wrażenie, iż wojna podwodna w dużo mniejszym stopniu obejmowała chociażby front Pacyfiku. A skoro samym działaniom wojennym poświęca się tyle miejsca, warto byłoby dołożyć nieco mapek sytuacyjnych – tych zabrakło.

Powstanie okrętów podwodnych było kwestią czasu i możliwości – głównie zaawansowania technologicznego. Przełom nastąpił pod koniec XIX wieku, a kolejne stulecie to już dynamiczna rozbudowa, która doprowadziła zdolności okrętów podwodnych do granicy unicestwienia ludzkości. Ballantyne stawia trudne pytania, nierzadko na granicy moralności, ale nie boi się konfrontacji i mierzenia z problemami. Jest przy tym przekonujący w argumentacji i absorbujący jako pisarz – to naprawdę solidne i dobrze napisane opracowanie, które zazwyczaj (są też momenty wyliczeń statystycznych, które muszą się znaleźć w takim encyklopedycznym zestawieniu, ale same w sobie fascynujące nie są) czyta się świetnie.

Ballantyne słusznie zwraca uwagę na nowe możliwości, które otworzył postęp techniki wojskowej. Przeniesienie wojny pod wodę umożliwiło likwidowanie wielokrotnie większych jednostek w sposób cichy i efektywny, a przy tym zredukowało straty własne. Prawdziwie śmiercionośna broń. Nie należy jednak zapominać, jakim zostało to osiągnięte kosztem – przede wszystkim w perspektywie członków załóg okrętów podwodnych. Może nieco rozwinąłbym wątki wspomnieniowe, by czytelnicy zostali jeszcze silniej skonfrontowani z rzeczywistością. Nie zmienia to faktu, że i „Zabójcze rzemiosło” to książka stojąca na wysokim poziomie, która zapewniła mi solidną dawkę wiedzy i wrażeń. Ballantyne wykonał naprawdę dobrą robotę.

Ocena: