„Wyzwolenie Filipin” – recenzja książki

Rok wydania – 2017

Autor – Samuel Eliot Morison

Wydawnictwo – Finna/Katmar

Liczba stron – 360

Seria wydawnicza – Seria z Kotwiczką

Tematyka – opis amerykańsko-japońskich walk o Filipiny na przełomie 1944 i 1945 roku sporządzony przez jednego z najwybitniejszych historyków US Navy.

Któż z nas, pasjonatów historii, nie zna ,,Serii z kotwiczką”? Aż wstyd byłoby się do tego przyznawać. Przez lata stanowiła najcenniejszą kolekcję Wydawnictwa Finna, później Katmar. Po drobnych zawirowaniach organizacyjnych seria znowu trafia na półki księgarń. Jej miłośnicy zacierają ręce, bo od lat była gwarancją nie tylko dobrej lektury, ale i fachowości. ,,Wyzwolenie Filipin” Samuela Eliota Morisona to kolejna próba ukazania rozdziału niezwykle krwawego konfliktu japońsko-amerykańskiego. Wojna na Pacyfiku w wielotomowym opracowaniu historyka US Navy, laureata Pulitzera, po prostu przeraża. Nic zatem dziwnego, że już za życia stał się legendą amerykańskiej historiografii.

W ramach ,,Serii z kotwiczką” ukazywały się już książki Morisona, w których krok po kroku opowiadał historię zmagań na Oceanie Spokojnym. ,,Wyzwolenie Filipin” jest jednym z ostatnich rozdziałów monumentalnego dzieła. Przypomnijmy kontekst historyczny. Jest druga połowa 1944 roku. Na Pacyfiku Japonia znajduje się w odwrocie, ale końca wojna wciąż nie widać. Fanatyczni żołnierze wolą zginąć, niż poddać się Amerykanom, a dowództwo rzuca do walki oddziały samobójców – kamikaze. W tym kontekście bitwa o Filipiny, nawet pomimo rosnącej przewagi US Navy, urosła do rangi prawdziwej kampanii, niezwykle kosztownej i wyczerpującej. Morison świetnie oddaje ten klimat. Myślę, że właśnie styl narracji i opowiadania o przeszłości stanowi główny atut jego opracowań, które przez kilkadziesiąt lat cieszyły się dużą popularnością. Historyk umiejętnie łączy doświadczenie militarne z lekkim piórem. Jego narracja to próba pogodzenia wiedzy, informacji z emocjonującą relacją z pierwszej ręki. Zwróćmy uwagę, że dzisiaj tego typu zabiegi to już standard. Autorzy wyspecjalizowali się w specyficznym stylu, który łączy przyjemne (lekturę) z pożytecznym (wiedzę). Wówczas Morison ustanawiał pewne standardy. Warto o tym pamiętać.

Podobnie jak warto pamiętać o wybiórczości amerykańskiego historyka. Koncentruje się głównie na tym, co działo się po stronie US Navy. Stara się wychodzić poza schemat, zaglądać do Japończyków, ale jego relacja jest podporządkowana rodakom. Ich przeżyciom, decyzjom, taktyce. Żałuję, że Morison nie zdecydował się na wykorzystanie większej liczby wspomnień żołnierzy i marynarzy uczestniczących w operacji przeciwko Filipinom. Ich wplecenie do tekstu zdynamizowałoby nieco narrację, choć sama w sobie i tak stoi na wysokim poziomie. Autor stara się pokazać różne aspekty walk o archipelag. Omawia proces planowania operacji, zwraca uwagę na trudności, jakie napotkali Amerykanie na Filipinach. Warto podkreślić, że opisuje zdarzenia do końca sierpnia 1945 roku, wykraczając poza to, co zazwyczaj jest uwzględniane w relacjach z wyzwolenia Luzonu. Morison uwzględnia działania lądowe i morskie, choć akurat tych drugich jest stosunkowo mało jak na tego autora.

No i wreszcie kamikaze. Wydawca słusznie zauważył paralelizm względem współczesności. Co robić? Jak się przed nimi bronić? Problem ponadczasowy, podobnie jak tekst ,,Wyzwolenia Filipin”. Doceńmy historyków sprzed lat, prekursorów historycznego stylu i badań. Mimo mijającego czasu opracowania Morisona mają wciąż ogromną wartość merytoryczną. Owszem, możemy im zarzucić nieścisłości, przemilczenia, nieco subiektywizmu, ale musimy przy tym wszystkim pamiętać, że stanowią klasykę światowej marynistyki. Idealną do zasilenia coraz bardziej imponującej ,,Serii z kotwiczką”.

Ocena: