„Wspólny wróg” – recenzja książki

Rok wydania – 2013

Autor – Rolf-Dieter Müller

Wydawnictwo – Prószyński i S-ka

Liczba stron – 415

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – niemiecki historyk analizuje motywy niemieckiej napaści na Związek Radziecki oraz możliwość kooperacji z Polską.

Czy Niemcy i Polacy mogli, ramię w ramię, wspólnymi siłami uderzyć na Związek Radziecki? Czy w 1939 roku można było uniknąć II wojny światowej i zniszczeń na terenie Rzeczpospolitej? Czy…? Dziesiątki pytań nasuwały mi się przed lekturą „Wspólnego wroga” autorstwa Rolfa-Dietera Müllera. Temat do złudzenia podobny do tego, który niedawno wałkował Piotr Zychowicz w książce „Pakt Ribbentrop-Beck”. Ba, spodziewałem się nawet solidnej dawki wtórności, zwłaszcza, że premiery książek dzieliło ledwie kilka miesięcy. Okazało się jednak, iż Müller idzie w nieco innym kierunku. Mam nawet wrażenie, że „wspólnego wroga” we „Wspólnym wrogu” zdecydowanie za mało.

Publikacja została przygotowana przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka, które całkiem nieźle wywiązało się z roli tłumacza. Pod względem redakcji i korekty także nie można mieć większych zastrzeżeń. Kuleje nieco warstwa graficzna – uboga jakość i liczba fotografii. Można je właściwie zliczyć na palcach jednej ręki, co nasuwa uzasadnione pytanie – po co je tam było wstawiać?

Już wstępny akapit pokazał, iż z lektury „Wspólnego wroga” można wyciągnąć dwuznaczne wnioski. Z jednej strony jest to bowiem ciekawe, wciągające opracowanie, którego głównym atutem jest zrewidowanie dotychczasowego podejścia do niemieckiej agresji na Związek Radziecki. Z drugiej mamy do czynienia z kiepsko udokumentowaną próbą stworzenia wizji sojuszu polsko-niemieckiego. Przy okazji recenzji „Paktu Ribbentrop-Beck” usiłowałem dowieść, iż tego typu rozważania to mrzonki pozbawionego większego sensu i oparte na mglistych założeniach. Tyle że tam można było polemizować z licznymi argumentami autora. Tutaj próby udokumentowania realności zbliżenia Berlina i Warszawy są mizerne i ograniczone do minimum. Dlatego też podtytuł „hitlerowskie Niemcy i Polska przeciw Związkowi Radzieckiemu” jest nie do końca trafiony. Niemiecki historyk nie prezentuje zbyt wielu argumentów na podparcie tytułowej tezy. Nie udaje się udowodnić, iż Polska i Niemcy faktycznie mogły razem pójść na wschód, by bić się z Armią Czerwoną. Zastanawiający jest również fakt pomijania planów Hitlera, który dość jasno wyraził się na temat przyszłości ludów słowiańskich – za Ural i do roboty. Marna to perspektywa dla potencjalnego sojusznika, czyż nie?

Dość ciekawie prezentują się rozważania dotyczące przygotowań do operacji „Barbarossa” – planów i założeń – a wcześniej nieśmiałych i śmielszych podejść do polskich dyplomatów. Interesujące są również informacje na temat kuszenia Polaków przez Niemców i potęgi zachodnie. Pielgrzymki do Warszawy i przymiarki do tworzenia kolejnych sojuszów. Autor docenia pozycję Józefa Piłsudskiego, w którym widzi wybitnego polityka sprytnie lawirującego między europejskimi sprzymierzeńcami. Uwagę zwracają również rozważania dotyczące niemieckiej generalicji i kadry dowódczej, której dość solidnie obrywa się za ułudę niezwyciężoności i chęć nieustannego parcia do przodu. Sporo uwagi poświęcono też sojusznikom Niemiec w ramach tzw. Osi. I tutaj rozważania Müllera zasługują na uwagę, bowiem wytyka on błędy popełnione przez przywódców III Rzeszy, którzy niezbyt udanie realizowali taktykę współpracy. Całość podana jest w przystępnej formie, napisana niezłym językiem. Niemiecki autor udanie wciąga czytelników w świat swoich rozważań i nawet jeśli się z nim nie zgadzamy, przykuwa naszą uwagę.

Trudno jednoznacznie ocenić „Wspólnego wroga”. Liczne zarzuty pod adresem doboru treści i ich prezentacji zdecydowanie obniżają ogólną ocenę publikacji. Zmylić może sam tytuł, bowiem autor koncentruje się głównie na analizie niemieckich planów ekspansji na wschodzie, spychając kwestie rzekomego sojuszu III Rzeszy i Polski na dalszy plan. W efekcie o ewentualnej kooperacji poczytamy niewiele, a to, co już jest, nie zostało podparte szczególnie udanymi rozważaniami. W efekcie książka nie niesie ze sobą powiewu świeżości. Autor nie zrewolucjonizuje rynku historycznego, nie podbije również serc czytelników. Pod tym względem „Wspólny wróg” to lekkie rozczarowanie, ale być może już na wstępie zbyt wysoko zawiesiliśmy Müllerowi poprzeczkę.

Ocena: