„Widziałem Polskę zdradzoną” – recenzja książki

Rok wydania – 2019

Autor – Arthur Bliss Lane

Wydawnictwo – Fronda

Liczba stron – 432

Tematyka – klasyczne wspomnienia ambasadora USA akredytowanego w Polsce tuż po zakończeniu II wojny światowej – unikatowe spojrzenie zagranicznego dyplomaty na rozwój sytuacji pod rządami komunistów.

Wspomnienia Arthura Bliss Lane’a były przez lata fundamentem opowieści o Polsce i Polakach zdradzonych przez aliantów w czasie II wojny światowej. Trudno się dziwić, że w naszym kraju miały szczególne wzięcie, a tytułowe słowa dyplomaty urosły do rangi symbolu. Opuszczenia, zapomnienia, skazania na tułaczkę lub zamknięcie za Żelazną Kurtyną. Byłbym hipokrytą, gdybym nie przyznał się, że sam twórczo wykorzystywałem je w swoich artykułach, kreśląc dość jednostronną narrację zdrady jałtańskiej. Po latach badań nad historią II wojny światowej mogę z całym przekonaniem – choć dziś podbudowanym już innymi argumentami – stwierdzić, że cytat z Bliss Lane’a to nie tylko chwytliwy slogan. Czy jest to kwintesencja polskiej przeszłości? Pod kilkoma względami zapewne tak. Lektura wspomnień ambasadora to bolesne zderzenie sentymentów z Realpolitik.

Nie da się ukryć, że ambasador USA w Polsce (swoją misję pełnił w latach 1945-47) miał doskonałą okazję do tego, by przyjrzeć się, do czego ostatecznie doprowadziła krótkowzroczna polityka mocarstw zachodnich, które dały Józefowi Stalinowi zielone światło do sprawowania kontroli nad Europą Środkową i Wschodnią. Bliss Lane jest spostrzegawczym obserwatorem i bystrym komentatorem wydarzeń. Może nie poznał nas, Polaków, dogłębnie. Nie przeniknął naszej słowiańskiej natury buntowników walczących o wolność niezależnie od okoliczności i przewagi przeciwnika. Ale przynajmniej zmierzył się z tym, czego nie chcieli widzieć – a może raczej wypowiedzieć głośno – jego koledzy po fachu z prezydentem Rooseveltem i premierem Churchillem na czele.

Książka została napisana w sposób wyważony, bez rzucania bezpodstawnych oskarżeń i taniego emocjonalizmu. Bliss Lane jest dyplomatą z krwi i kości, nie mógłby sobie pozwolić na utratę chłodnego osądu i zdrowego dystansu, jaki powinien zachować także względem kraju przyjmującego. Nie można jednak nie zauważyć, iż był Polakom życzliwy. Ton jego wypowiedzi, sposób konstruowania wniosków, dobierane argumenty – wszystko to pokazuje, że do Polski żywił ogromną sympatię i z bólem obserwował jej polityczną agonię. To, co podobało mi się szczególnie, to oryginalna perspektywa reprezentanta Zachodu w miejscu i czasie szczególnym dla powojennych losów Europy Środkowej. Unikatowość spostrzeżeń zawiera się także w tym, jak do Amerykanina dociera, co właściwie wydarzyło się w Polsce – zarówno w latach 1939-45, jak i w okresie budowania zrębów komunistycznego państwa i wielki był rozdźwięk między ideałami deklarowanymi przez amerykańską administrację, a Realpolitik w najczystszej postaci (pamiętajmy także, dlaczego ambasador zrezygnował z pełnionej funkcji).

Smaczku relacji Lane’a dodają relacje kilku konkretnych wydarzeń, które odegrały dużą rolę w kształtowaniu powojennej historii. Możemy na nie spojrzeć z perspektywy postronnego obserwatora. Doskonałym przykładem jest choćby pogrom kielecki. Nie bierzmy Lane’a za wyznacznik prawdy historycznej, dysponował on ograniczonymi możliwościami zweryfikowania rzeczywistego przebiegu zdarzeń, na pewno jego wypowiedzi są cenny źródłem historycznym. W takich też kategoriach postrzegam całą książkę. Jej ponowne wydanie, tym razem przez Wydawnictwo Fronda, było dobrym posunięciem, otwierającym kolejne pokolenie czytelników na klasyczne opracowanie sprzed lat. O jego wartości nie trzeba chyba nikogo przekonywać.

Ocena: