„Wicher wojny” – recenzja książki

Rok wydania – 2010

Autor – Andrew Roberts

Wydawnictwo – Magnum

Liczba stron – 600

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – opowieść o historii II wojny światowej – jej genezie, przebiegu, czynnikach militarnych i dyplomatycznych, które wpłynęły na obraz konfliktu.

Gdy widzę na okładce książki szumne zapowiedzi, które tytułują autora „najlepszym brytyjskim historykiem wojskowości”, natychmiast włącza mi się czujnik, który każe patrzeć na publikację w sposób podwójnie krytyczny. Szczególnie, gdy idzie o faceta, który urodził się w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Cóż on takiego napisał? Jak się okazało, całkiem sporo, a ja wyszedłem na ignoranta przed samym sobą. Andrew Roberts ma w dorobku solidną ilość publikacji, których zakres tematyczny i czasowy to szeroki przekrój przez historię powszechną, od starożytności po współczesność. Miłośników historii II wojny światowej zapewne najbardziej interesuje jego doświadczenie na najważniejszym literackim polu – także tutaj Roberts notował spore sukcesy, wydając chociażby biografię Lorda Halifax, czy szerokie studium przywództwa w odniesieniu do Churchilla i Hitlera. Jego najnowsza praca, przygotowana w 2009 roku, firmowana jest chwytliwy podtytułem: „Nowa historia drugiej wojny światowej”. „Wicher wojny” być może nie sprowadza się do pisania historii na nowo, ale z kilku względów może się okazać ciekawym prezentem pod choinkę.

Najpierw kilka kwestii wydawniczych, a więc odrobina analizy technicznej. Książka została przygotowana przez Wydawnictwo Magnum, które w niedawnym czasie raczyło nas znakomitą serią poświęconą wojnie na Pacyfiku. Tym razem przyjdzie nam nieco zmienić front, choć i o walkach na Oceanie Spokojnym przyjdzie nam trochę poczytać. Praca redakcyjno-korektorska stoi na bardzo dobrym poziomie. Zarówno tłumaczenie, jak i późniejsza edycja tekstu nie pozostawiają cienia wątpliwości, iż mamy do czynienia ze świetnie wykonaną robotą. Solidny projekt graficzny uzupełniony jest o zdjęcia archiwalne rozmieszczone na estetycznych wkładkach. Jako dodatek do tekstu sprawdzają się znakomicie, będąc świetnym uzupełnieniem danych prezentowanych przez autora. Do całości zaserwowano nam dodatki, z których warto wymienić spis map – szkoda, iż znalazł się on na początku, poprzedzając narrację, a dopasowanie poszczególnych obrazów pozostawiono czytelnikom. Być może ktoś chciał ich zmusić do samodzielnej pracy i kreatywnego myślenia.

Miejsca na kreatywność jest całkiem sporo, zważywszy na to, iż na blisko sześciuset stronach Roberts postanowił rozprawić się z historią okresu 1939-1945. Niejednokrotnie historycy poświęcali tyle miejsca opisowi jednej bitwy. Wydaje się zatem, iż brytyjski pisarz miał niewielkie pole manewru, a przynajmniej część informacji zaprezentował w sposób skrótowy. Taka była konwencja i, niestety, rzeczona skrótowość to największy mankament publikacji. Detale dotyczące starć, operacji, planów taktycznych podawane są wybiórczo. Roberts bez trudu porusza się w świecie ówczesnej dyplomacji i militariów, jednakże jego narracja nie ma charakteru szczegółowej, rzeczowej analizy. O monografii nie ma zatem co marzyć. Przyjrzyjmy się zatem temu, co dostaliśmy w prezencie przedgwiazdkowym.

„Wicher wojny” to przede wszystkim chronologiczna opowieść o II wojnie światowej. Historyczna narracja Robertsa koncentruje się głównie na faktach, a autor w bardzo umiejętny sposób rozpoczyna swój wywód od swoistego wstępu – preludium do konfliktu. Następnie przechodzi przez wszystkie najważniejsze wydarzenia składające się na obraz perspektywy historycznej. Warto przy tym zauważyć, iż poświęca równą ilość miejsca kolejnym wydarzeniom, choć nie ulega wątpliwości, iż jako historyk najpewniej czuje się w temacie działalności Brytyjczyków. Do głosu dochodzą tutaj wcześniejsze publikacje Robertsa i docenić należy umiejętne wykorzystanie zdobytych doświadczeń. Mimo wszystko ogromna liczba tematów została spłycona, potraktowana po macoszemu. O ile nie było miejsca na przesadne roztrząsanie militarnych i politycznych aspektów kampanii wrześniowej, o tyle całkowite zmarginalizowanie znaczenie sprawy polskiej jest kompletnie niezrozumiałe. To oczywiste, iż jako Polacy oczekujemy większej ilości stron poświęconych naszemu narodowi. Tymczasem nazwisko gen. Władysława Sikorskiego pojawia się na kartach książki… dwukrotnie – jako szefa polskiego Rządu na Uchodźstwie i przy okazji katastrofy gibraltarskiej. Śmieszna jest opinia Robertsa, który wprost stwierdza, iż o zamachu mowy być nie mogło, gdyż Brytyjczycy… wyrazili ubolewanie z powodu straty. Na tle kiepskiej jakości (jeśli w ogóle o czymś takim możemy mówić) charakterystyki polskiej dyplomacji, o wiele lepiej wypadają wzmianki dotyczące gabinetu brytyjskiego. Tutaj Roberts miał pole do popisu i szansę wykorzystał. Pisze bardzo kompetentnie, podpiera się dziesiątkami dokumentów i wypowiedzi archiwalnych, cytuje odpowiednie dane i sięga po statystyki. W efekcie w sposób rzeczowy opisuje brytyjski wkład w zwycięstwo aliantów. Doniesienia z innych frontów sprowadzają się głównie do niewielkich opisów, garści informacji i szeregu liczb, które skutecznie ilustrują rozmiary starć militarnych, produkcji gospodarczej czy międzyalianckiej pomocy. Brakuje w tym wszystkim polotu, sięgnięcia głębiej, brakuje szumnie zapowiadanej „nowej historii drugiej wojny światowej”. Bo ta wciąż jest taka sama, jak poprzednio.

Na pochwałę zasługuje z pewnością niezły styl pisarski Robertsa. Brytyjski historyk wykazuje się umiejętnością sprawnego operowania piórem. Jego narracja jest ciekawa, a wplecione w tekst cytaty nie są przysłowiowym „piątym kołem do wozu”, lecz komplementarnym elementem większej całości. Wszystko czyta się naprawdę przyjemnie. Myślę, że mniej doświadczeni miłośnicy historii będą bardzo zadowoleni, bowiem wiadomości prezentowane są w dość przystępnej formie i w sposób zrozumiały. Gorzej z bogactwem treściowym, choć przecież kwestie merytoryczne stoją na niezłym poziomie.

„Wicher wojny” miał być pracą przełomową, napisaną z polotem przez wybitnego historyka wojskowości. Niestety, żaden z trzech punktów nie został zrealizowany. Andrew Roberts powielił schemat pisania o II wojnie światowej i oddał kolejną publikację, która do tematu wnosi niewiele. Jego skrótowe ujęcie to częściowa charakterystyka historii konfliktu, bez zagłębiania się w szczegóły i z pominięciem wielu ważnych wątków. W efekcie książka traci na wartości, a z zapowiedzi niewiele zostało. Autor wybronił się niezłym stylem i przystępnością treści, czego jednak w żaden sposób nie możemy traktować jako substytutu „arcydzieła” – a przecież to w „Wichrze wojny” dostrzegł chociażby dziennikarz magazynu „The Times”. Warto zatem przeczytać i samemu rozsądzić, czy rzeczywiście historia II wojny światowej może powstać na nowo i czy Roberts stał się prekursorem zmian.

Ocena: