„U-Booty Hitlera w Ameryce Południowej” – recenzja książki

Rok wydania – 2021

Autor – Mariusz Borowiak, Piotr Wytykowski

Wydawnictwo – Stara Szuflada

Liczba stron – 376

Tematyka – publikacja ukazująca kulisy ucieczki nazistowskich dygnitarzy do Ameryki Południowej przy wykorzystaniu okrętów podwodnych – kulisy sensacyjnych operacji i powstawania teorii spiskowych.

Czasem w recenzjach książek autorów, których publikacje miałem już okazję wcześniej omawiać, posługuję się wyświechtanym sloganem o tym, że „musieliśmy długo na coś czekać”. Mariusz Borowiak zazwyczaj zmusza mnie do większej kreatywności. Jego opracowania ukazują się właściwie jedno po drugim i czasem trudno wręcz nadążyć za kolejnymi projektami. Doceńmy to nie tylko jako czytelnicy, ale i miłośnicy historii. Potrzebujemy bowiem wszechstronnych popularyzatorów, którzy – czasem w oryginalny sposób – będą potrafili przyciągnąć do historii nowe grono odbiorców. A skoro o popularyzacji i oryginalności mowa, zalecam zapamiętać nazwisko Piotr Wytykowski. To współzałożyciel Stowarzyszenia Wyprawy Wrakowe i aktywny płetwonurek, który organizował ekspedycje i sam kierował kilkunastoma wyprawami na wraki okrętów. Jednym z największych osiągnięć Wytykowskiego było dotarcie do wraku polskiego niszczyciela ORP „Kujawiak” zatopionego u wybrzeży Malty w 1942 roku. Wyprawie towarzyszył Borowiak, który w swoim stylu przeniósł historię na karty książki. Współpraca obu panów była przez lata rozwijana na wielu frontach, podsycana przyjaźnią i pasją. Aż dziw, że na wspólną książkę zdecydowali się dopiero teraz.

Partnerski debiut jest jednak udany. Historia U-Bootów uciekających do Ameryki Południowej jest pod wieloma względami sensacyjna i to udaje się autorom oddać. Duża w tym zasługa potoczystej narracji i rezygnacji z przydługich wstawek technicznych. Bałem się nieco, że Borowiak i Wytykowski przesadzą z odniesieniami do technikaliów, by stworzyć wrażenie głębszej analizy. Tymczasem umiejętnie omawiają aspekty polityczne i przyglądają się poszczególnym teoriom spiskowym, których nie brakuje ani wśród historyków, ani wśród miłośników historii. Dobrze grają rolę demaskatorów, obnażając słabości kolejnych koncepcji. Niektóre z nich były mi doskonale znane, ale sam nie potrafiłem wymyślić konkretnych argumentów na ich obalenie, choć czasem miałem oczywiste poczucie: „Boże, coś tu nie gra, to brzmi naprawdę głupio”. Borowiak i Wytykowski rozprawili się z tym poczuciem i przynajmniej częścią abstrakcyjnych teorii spiskowych. Żeby nie być gołosłownym. Nigdy nie słyszałem o chorobie morskiej Adolfa Hitlera, ale wobec argumentacji autorów faktycznie mało prawdopodobny wydaje mi się scenariusz, w którym niemiecki dyktator ładuje się na pokład U-Boota i płynie w metalowej puszce przez ocean.

Negatywnie można natomiast ocenić nieco zbyt długie opisy służby okrętów i wybranych postaci, które niepotrzebnie spowalniają narrację i nie wnoszą wiele do opisu zasadniczej części historii (U-530). Na tym tle bardzo dobrze wypada odpowiednio skomponowany i nieprzesadzony wstęp oraz metodyczna analiza dokumentów i archiwów. Tutaj autorzy wykonali kawał dobrej roboty, która dobrze przygotowuje do zasadniczej części książki. Nie boją się także kwestionować ustaleń innych badaczy i falsyfikować teorii swoich poprzedników. Warto także pamiętać, na co zresztą zwracają uwagę Borowiak i Wytykowski, że część archiwów w momencie pisania książki nie była odtajniona (choć w przypadku U-530 podają datę 2020, a przecież książka pojawiła się na rynku rok później). Niezależnie od tego może to oznaczać, iż w niedalekiej przyszłości autorzy zyskają dodatkowy materiał do analiz i być może uzupełnią swoje badania. Szkoda, że tak mało miejsca poświęcili niemieckim tajnym bazom U-Bootów. Rozumiem, że co do zasady nie zgadzają się z tezą będącą fundamentem tej teorii, ale sam rozdział na tle innych wypada blado.

Docenić należy bogactwo materiałów zdjęciowych, które dobrze wpisują się w opowiadaną przez autorów historię. Jest ich tak dużo, że przy składaniu książki ciężko było je zapewne sensownie rozłożyć. Stąd w niektórych miejscach nieco pustych białych pól (do przemyślenia w przyszłości, jak to lepiej zagospodarować). Tu i ówdzie zdarzają się drobne wpadki językowe (aż sprawdziłem, czy żądny piszemy z „ż”!), zdarzyło mi się natrafić także na usterki techniczne w postaci zmieniających się rozmiarów czcionki (zapewne kwestia druku i rozstrzału między znakami), ale nie wpływają one na odbiór lektury. W przyszłości warto jednak rozważyć wzmocnioną korektę (w tym językową), która wyeliminuje niedoskonałości.

A na te naprawdę można machnąć ręką, gdy weźmie się pod uwagę zakres tematyczny i pracę wykonaną przez autorów. Jestem pod wrażeniem bogactwa dokumentacji, także archiwalnej, i samych historii opisanych w książce. Forma i przystępność narracji powinny otworzyć opracowanie na szersze grono czytelników. To duży atut z punktu widzenia autorów i środowiska historycznego. Mówić ciekawie o przeszłości, a przy tym nie bawić się w uatrakcyjnianie tekstu poprzez uwiarygodnianie teorii spiskowych, które są w tym wypadku punktem wyjścia dla prowadzonych badań, to duża sztuka.

Ocena: