U-505 – Łukasz Grześkowiak – recenzja książki

Tytuł – U-505. Prawda o wojnie na morzu.

Rok wydania – 2022

Autor – Łukasz Grześkowiak

Wydawnictwo – Bellona

Liczba stron – 320

Tematyka – dzieje niemieckiego okrętu podwodnego U-505, który zapisał niezwykle ciekawe – choć i specyficzne, a pod pewnymi względami tragiczne – karty historii.

Ocena – 7,5/10

U-505 to według Łukasza Grześkowiaka okręt-legenda. Nawet nie ze względu na osiągnięcia, choć i te mizerne nie były. Głównie ze względu na burzliwe dzieje, na które składały się m.in. sabotaże robotników, przechwycenie przez aliantów, samobójstwo dowódcy i… masa marynarskich przesądów, które najwyraźniej przyniosły załodze pecha. A już na pewno niefortunnemu dowódcy, Peterowi Zschechowi.

U-505 został zwodowany 25 maja 1941 roku, do służby wszedł trzy miesiące później. W 1944 roku został zbombardowany przez aliantów. Załoga zdecydowała się na wynurzenie i poddanie, nie paląc nawet ksiąg szyfrowych. W ręce Amerykanów wpadł zatem nie tylko stosunkowo nowoczesny okręt podwodny typu IX, ale i cenne informacje pozwalające na dekodowanie niemieckich szyfrogramów. Na tym nie skończyła się tułaczka U-505. Po wojnie zamieniono go bowiem w okręt-muzeum w… Chicago.

Zwróćmy uwagę na podtytuł książki Grześkowiaka. Sporo mówi na temat historii U-505. Zazwyczaj bowiem historycy mają tendencję do swego rodzaju gloryfikacji, idealizacji wojny na morzu. Maryniści są w morzu zakochani, wobec czego idea walki jawi się im często jako romantyczna przygoda. Grześkowiak o tym aspekcie pisarskiego rzemiosła i historii nie zapomina. Pamięta jednak i o tym, jak rzeczywiście wyglądała codzienność wojenna na pokładzie U-Boota (ale i każdego innego okrętu, choć akurat U-Booty są w tym względzie specyficzne). Ta odczytywana jest przede wszystkim z dziennika pokładowego, który z oczywistych względów stanowi podstawowe źródło informacji na temat służby U-505 – Grześkowiak korzysta z niego swobodnie, okraszając celnymi komentarzami.

Klasyczne dzieło światowej kinematografii – „Das Boot” – to podobny klimat, co wydarzenia rozgrywające się na pokładzie U-505. Przytłaczające, nawet jeśli fascynujące i emocjonujące. Niewątpliwą zaletą opracowania, co z perspektywy laików powinno mieć znaczenie szczególne, jest ukazanie szerszej perspektywy życia na okręcie podwodnym, a przez to odarcie wojny z romantycznej otoczki wielkiej przygody. Grześkowiak umiejętnie wplata w tekst materiały archiwalne, w tym wspomnienia, choć momentami nieco przesadza z obfitością cytowania. Stanowią one natomiast świetne uzupełnienie dla narracji – potoczystej, płynnej, bazującej na próbie ukazania czytelnikowi szerokiego spektrum wydarzeń i perspektyw, a nie jedynie tej archiwalno-dokumentalistycznej. W konsekwencji aspekty stricte merytoryczne, przez co rozumiem twarde dane, dobrze zazębiają się z wątkami anegdotycznymi czy klimatycznymi opisami życia i służby na okręcie podwodnym. Zakładam, iż takie połączenie przypadnie do gustu wielu odbiorcom, którzy oczekują lektury merytorycznie poprawnej, ale przy tym ciekawej i wciągającej. Grześkowiak powinien im to zapewnić.

Jest bowiem sprawnym obserwatorem i komentatorem. Gdy trzeba, odwołuje się do ustaleń innych badaczy. Gdy coś mu się nie zgadza, wchodzi w polemikę z tymi ustaleniami. Ba, w przypadku braku pewności co do pochodzenia dzienników pokładowych innych okrętów na pokładzie U-505 Grześkowiak poprosił o ekspertyzę wybitnego niemieckiego eksperta. Podoba mi się takie podejście. Szukanie odpowiedzi na trudne pytania, nad którymi głowią się pasjonaci U-Bootwaffe. Szkoda, że autor skrócił część poświęconą powojennym losom okrętu, całkiem interesującą z punktu widzenia dość oryginalnego wykorzystania jednostki. Ewidentnie dla Grześkowiaka najważniejsze było dokładne opisanie wojennych perypetii U-505. To zrobił naprawdę solidnie, czasem wykraczając poza ramy standardowych opracowań. Przypadek Zschecha może posłużyć tu jako przykład. Grześkowiak szukał bowiem przyczyn decyzji o samobójstwie dowódcy, umiejętnie analizując nie tylko wydarzenia na pokładzie U-505, ale i stan psychiczny Zschecha, który mógł wynikać po prostu z jego charakterystyki.

Wszystko to sprawia, że „U-505” można z czystym sumieniem polecić pasjonatom wojny okrętów podwodnych. Zgrabnie napisane, dobrze udokumentowane, wieloaspektowe opracowanie na temat okrętu, którego historia jest po prostu samograjem.

Ocena – 7,5/10