„Szpica” – recenzja książki

Rok wydania – 2021

Autor – Adam Makos

Wydawnictwo – Rebis

Liczba stron – 438

Tematyka – dobrze napisana, emocjonująca, a jednocześnie emocjonalna historia amerykańskiego czołgisty, który w latach 1944-1945 przebył trudny szlak bojowy zakończony w Zagłębiu Ruhry.

Udział amerykańskich żołnierzy w II wojnie światowej to źródło niesłabnących i – mam takie wrażenie, odkrywając kolejne publikacje – niewyczerpanych inspiracji historyków. Amerykanie mają jakiś dryg do sprzedawania odpowiedniej mieszanki akcji, emocji i patosu. Trudno powiedzieć, czy jest to wpisane w ich tradycję, kulturę, czy po prostu mają do dyspozycji hollywoodzką machinę napędzaną milionami dolarów i po prostu łatwiej przychodzi im kreowanie bohaterów. Niezależnie od przyczyn, potrafią sprzedać swoją przeszłość w rewelacyjnym stylu. Nic zatem dziwnego, że serialowa „Kompania Braci” cieszy się popularnością na całym świecie i stała się produkcją kultową. Dlatego też, gdy ktoś jest porównywany do jej autora – a Adam Makos doczekał się takiego zestawienia w „Wall Street Journal” – to jest to albo chwyt marketingowy i szwindel, albo gwarancja dobrej lektury. Przypadek „Szpicy” zdecydowanie kwalifikuje się w tej drugiej kategorii.

Jest to bowiem książka, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością. Świetnie napisana, zbeletryzowana tak, jak potrzeba, przy zachowaniu zdrowego rozsądku i mocnego języka, a przy tym wciągająca ze względu na samą treść. Makos przez wiele lat prowadził badania archiwalne i rozmowy z amerykańskimi weteranami, starając się dokumentować to co za niedługo, wraz ze śmiercią ostatnich świadków zdarzeń, bezpowrotnie utracimy. Jednym z efektów jego prac jest „Szpica” opowiadająca o służbie młodego czołgisty Clarence’a Smoyera, który z 3. Dywizją Pancerną przeszedł ciężki szlak bojowy wiodący przez wyzwalaną Belgię aż do Zagłębia Ruhry. Wszędzie walka, ciągle do przodu.

Makos doskonale oddaje dynamikę starć. Bazując na wspomnieniach swoich rozmówców (autor zarzeka się, że zostały oddane najwierniej, jak to możliwe), prowadzi nas w iście szalonym tempie, dając odczuć, że wojna to przede wszystkim emocje. Strach, rozpacz, gniew, nienawiść, radość, ulga. Wszystko. Warto przy tym odnotować stosunkowo smutny epilog z życia Smoyera, który w wiele lat po zakończeniu wojny zaczął się zmagać ze skutkami PTSD. To powinno nam przypomnieć, że nawet jeśli „Szpica” będzie dla nas formą wojennej przygody, rzeczywistość była zdecydowanie mniej atrakcyjna, a już na pewno nie tak przygodowa, jak mógłby to widzieć współczesny odbiorca. Makos zdaje się to wiedzieć, nawet jeśli czasami musi sprzedać historię nieco bardziej atrakcyjnie.

Zresztą Makos to taki stereotypowy „facet z jajami”. Jak czytamy w jego notce biograficznej, podróżował po całym świecie, latał bombowcem z czasów II wojny światowej, towarzyszył siłom specjalnym w Iraku. Nic dziwnego, że gość zwyczajnie „czuje klimat” i potrafi oddać atmosferę wojennych przeżyć, doskonale rozumiejąc, z czym zmagali się jego rozmówcy. Przenieść na papier czyjeś wspomnienia to jedno, zrobić to w takim stylu – to już inna sprawa. Niejako w gratisie warto odwiedzić stronę internetową autora książki, gdzie znajdziemy film dokumentalny Jima Batesa, jeden z kluczowych materiałów dla zrozumienia epilogu historii opowiedzianej w „Szpicy”.

Nie wiem, co zrobiło na mnie większe wrażenie – sama drugowojenna historia czy też jej powojenny epilog. Razem składają się w spójną całość, która sprawia, że na pewno nie zapomnę opowieści o Clarence’ie Smoyerze. Po lekturze zacząłem sobie zadawać pytanie – ile jeszcze podobnych historii czeka na odkrycie? Ile z nich pozostanie już tylko w rodzinnych anegdotach, by po kolejnych kilkudziesięciu latach zostać zapomnianymi? Warto o tym pamiętać, gdy mamy okazję wysłuchać żyjących jeszcze świadków historii. Ich czas powoli dobiega końca.

Ocena: