Tytuł – Sowieckie tajemnice II wojny światowej
Rok wydania – 2024
Autor – Krzysztof Drozdowski
Wydawnictwo – Replika
Liczba stron – 288
Tematyka – kulisy funkcjonowania sowieckiego państwa – mniej znane fakty podane w przystępnej formie, a przy tym w atmosferze historycznej tajemnicy.
Ocena – 6,5/10
Często mam problem z książkami, które zapowiadają demaskowanie sekretów historycznych. Gdy bliżej przyjrzymy się tytułowym tajemnicom, okazuje się, że w wielu wypadkach już dawno zostały odarte z tajemniczości, a dla większości pasjonatów historii są po prostu naturalnym elementem przeszłości. Może ciekawostką, raczej nie tajemnicą. Z takim nastawieniem podszedłem do nowej książki Krzysztofa Drozdowskiego, słusznie zakładając, że będzie miała ona charakter przede wszystkim popularyzatorski i będzie skierowana do szerokiego grona odbiorców, którzy przynajmniej w części złapią się na wiele zapowiadającą okładkę.
Nie pomyliłem się istotnie. „Sowieckie tajemnice II wojny światowej” to w dużej mierze omówienie znanych i często poruszanych faktów, choć niektóre z nich na pewno wzbudzają emocje, a sama lektura w wielu momentach zmusza do refleksji i pobudza do myślenia. I tak, żeby nie być gołosłownym, w kilku pierwszych rozdziałach Drozdowski nie obnaża wielkich tajemnic Stalina i jego pomagierów. To raczej opisy drogi od Rapallo do niemiecko-sowieckiej agresji przeciwko Polsce, omówienie kompromitującej Armię Czerwoną wojny zimowej czy kulisów rozstrzeliwania polskich jeńców w Katyniu. Nie są zatem żadne tajemnice.
Zdecydowanie ciekawiej robi się w rozdziale czwartym, gdy Drozdowski konfrontuje się z tezą o przygotowywanym uderzeniu prewencyjnym na III Rzeszę ze strony Stalina. Tutaj podąża sprawdzonym szlakiem Wiktora Suworowa, dochodząc jednak do mało odkrywczych tematów planu „Moskwa”, rozstrzeliwania żołnierzy czy Lend Lease Act. Nie chodzi o to, że Drozdowski pisze w nudny sposób albo zwodzi swoich czytelników. Bardziej o rozdźwięk między tym, czego moglibyśmy się spodziewać, a co dostajemy.
Bardziej sensacyjnych materiałów możemy doszukiwać się w relacjach z oblężonego Leningradu, opisie kariery Olega Antonowa, domniemanej historii szpiegostwa Martina Bormanna czy kulisów działań sowieckich snajperów. Ciekawie prezentuje się rozdział, choć krótki, poświęcony republice łokockiej i sowieckim wysłannikom do Powstania Warszawskiego. I właściwie tak do końca. Mniej oczywiste rozdziały przeplatają się z tekstami poświęconymi tematom wielokrotnie omawianym przez historyków, w których narracja Drozdowskiego niewiele wnosi do stanu badań.
Wszystko to w bardzo skrótowej, ciekawostkowej formie, która sprzyja czytaniu, ale niekoniecznie ambitnemu poznawaniu historii. Drozdowski, co w dużej mierze jest pochodną jego popularyzatorskiego zacięcia, pisze sprawnie i dobrze odnajduje się w takiej konwencji, która jednak ma określony target i może łatwo polaryzować czytelników. Ci mniej doświadczeni docenią bowiem połączenie relacji zza kulis funkcjonowania Związku Radzieckiego z przystępnym stylem, szukający czegoś więcej będą po prostu rozczarowani. Plusik za kilka mniej oczywistych wątków, ale to zbyt mało, by wypełnić blisko 300-stronicową książkę.
Czy zatem przy takiej koncepcji publikacji opłaca się sięgnąć po lekturę? Ja znalazłem się gdzieś pomiędzy obiema grupami. To jeden z tych przypadków, gdy podejście i oczekiwania będą bardzo mocno rzutować na ocenę publikacji. Miałem jasne i zdroworozsądkowe wyobrażenie zawartości „Sowieckich tajemnic II wojny światowej” i nie nastawiałem się na fajerwerki. Ot, kolejna lektura stylizowana na uproszczone „Sensacje XX wieku”. Nie przesadzę jednak, jeśli powiem, że Drozdowski ma w sobie coś z Bogusława Wołoszańskiego i wykonuje kawał dobrej roboty na polu popularyzacji historii. To duży atut, o którym nie powinniśmy zapominać. Czy Drozdowski opisuje tajemnice? Zależy jak je definiujemy. W trakcie wojny i na długo po jej zakończeniu rzeczywiście były to sowieckie tajemnice. Dziś to co najwyżej mniej znane fakty.
Ocena – 6,5/10