„Sowieci nie wchodzą” – recenzja książki

Rok wydania – 2020

Autor – Tymoteusz Pawłowski

Wydawnictwo – Fronda

Liczba stron – 512

Tematyka – oryginalne opracowanie oparte na wielowątkowej analizie wydarzeń składających się na klęskę Wojska Polskiego w 1939 roku – autor rozważa alternatywne scenariusze, zastanawiając się, czy Polska miała szanse pokonać Niemców.

Gdybanie, gdybanie – tak nielubiane przez historyków, twardo osadzonych w realiach i faktach, jeszcze twardziej stąpających po ziemi. Tak lubiane przez zwolenników teorii spiskowych. Tymoteusz Pawłowski nie jest historycznym dogmatykiem ani wariatem szukającym dziejowego spisku. Jest zdolnym autorem, znającym się na rzeczy, który chciałby przybliżyć „gdybanie” do standardów analizy zdroworozsądkowej, poukładanej, osadzonej w rzeczywistości, a nie mitach. „Sowieci nie wchodzą” dla wielu będą próbą łączenia tego, co niemożliwe do połączenia. Ja z kolei doszukiwałbym się w nich naprawdę ciekawej lektury i co najmniej kilku tez, które wymykają się kanonom. Choćby z tego względu warto się przyjrzeć książce Pawłowskiego i spróbować znaleźć argumenty polemiczne.

Na warsztat zostają wzięte przygotowania Polski do II wojny światowej i przebieg konfliktu w jego pierwszej fazie. Pawłowski bez litości punktuje błędy sztabowców i planistów, a przy okazji rozprawia się także z przeoczeniami historyków, którzy z uporem maniaków powielali sprawdzone tezy. Wylicza szereg błędów, które popełnili Polacy podczas bezpośrednich przygotowań do walki, ale nie oskarża wyłącznie najważniejszych dowódców i nie stara się grać kartą przestarzałego Wojska Polskiego. Interesujące są rozważania na temat niedojrzałości państwa niemieckiego w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Autor rozgrzesza politykę zagraniczną II RP, dopatrując się przyczyn wybuchu wojny w irracjonalnych działaniach III Rzeszy. Bardzo ciekawe ujęcie. Pawłowski nie powiela też mitów o korzyściach płynących z aliansu z III Rzeszą czy fatalnym stanie Wojska Polskiego w 1939 roku, które w opinii niektórych było synonimem jakiejś dowódczej degrengolady.

Niektóre z rozważań są nieco naciągane, inne zostały spłycone. W niektórych miejscach można autorowi zarzucić nieścisłość. Informacja o tym, że podbój Danii i Norwegii zajął Niemcom jeden dzień jest dla Norwegów równie krzywdząca, co tezy sowieckiej propagandy, która uśmierciła państwo Polskie w trzecim tygodniu walk we wrześniu 1939 roku. Nie zmienia to faktu, że po zrobieniu przeglądu wszystkiego, co miało wpływ na kształtowanie niemieckich kampanii Pawłowski przechodzi do kontrataku i – na bazie dwóch kluczowych założeń, a więc braku interwencji Sowietów i wsparciu aliantów zachodnich, szczególnie Francji – zauważa, że 17 września 1939 roku z polską armią wcale nie było tak źle i mogła przetrzymać napór wojsk hitlerowskich, by następnie doczekać odsieczy i rozpocząć kontrofensywę. Nieco dziwne, że pół książki poświęcił na wywody, które jedynie pośrednio są związane z głównym wątkiem. Nie powoduje to nadmiernego chaosu, ale znacząco wydłuża narrację (choć ciekawą, Pawłowski pisze bardzo przyzwoicie). Żałuję także, że przy tak głębokiej analizie autor nie podparł się konkretnymi źródłami w standardowej formie. Byłoby to bardzo dobre otwarcie do dalszych badań i polemik. Zamykałoby też usta krytykom, którzy zapewne wytkną Pawłowskiemu, iż jego narracja nie ma uzasadnienia merytorycznego.

Stąd też trudno wystawić książce jednoznaczną ocenę. Można przecież swobodnie argumentować w obu kierunkach. Tymoteusz Pawłowski prezentuje interesujące spojrzenie, choć oczywiście nie da się uciec od określenia „historia alternatywna”, nawet jeśli autor się od niego odżegnuje. Tego typu analizy mają znaczną wartość poznawczą, ale zawsze będą kwalifikowane w kategoriach opracowań, których rzetelności nie da się zweryfikować. Przemyślenia Pawłowskiego, jakkolwiek dojrzałe i trafne by nie były, odnoszą się do czegoś, co w rzeczywistości nie miało miejsca. Warto jednak wyciągnąć z nich wnioski, to dobra podbudowa analityczna i lekcja myślenia, nawet jeśli niektóre interpretacje mogą się wydawać nieco naciągane.

Ocena: