„Skrzydlata husaria” – recenzja książki

Rok wydania – 2020

Autor – Łukasz Sojka

Wydawnictwo – Znak

Liczba stron – 432

Tematyka – historia polskich lotników bombowych od powstania zalążków polskich sił powietrznych do końca Wojny Obronnej 1939 roku i ewakuacji polskich pilotów z okupowanego kraju.

„Skrzydlata husaria” to jedno z lepszych określeń na opisanie polskich lotników, jakie dotychczas słyszałem. Owszem, trochę malownicze, owszem, nieco przesadzone, ale jednak dobrze wpisujące się w klimat, który towarzyszy polskim pilotom. Zazwyczaj koncentrujemy się na tych najbardziej spektakularnych, myśliwcach, którzy w czasie bitwy o Anglię słusznie zasłużyli na miano legend. Załogi bombowców zawsze znajdowały się gdzieś z boku, mniej doceniane, marginalizowane przez historyków, którzy przecież także w pewnym sensie muszą się dostosować do wymagań rynku i oczekiwań czytelników. Sukces kultowej „Sprawy honoru” pokazał, jak wielkie jest zapotrzebowanie na historię Polskich Skrzydeł, a już zwłaszcza Dywizjonu 303. Z dużą radością przyjąłem zatem zapowiedź nowego opracowania Łukasza Sojki, który postanowił zajrzeć za kulisy lotnictwa bombowego. Co więcej, nie poszedł przetartym szlakiem drugowojennych lotników, którzy uczestniczyli w operacjach przeciwko III Rzeszy i jej sojusznikom, cofnął się zdecydowanie dalej, do – można by powiedzieć – lotniczej prehistorii.

Zaczyna się imponująco, od anegdotki z Wiktorem Pniewskim i bombardowaniem lotniska we Frankfurcie w tle. Tak kształtowała się bojowa historia polskiego lotnictwa. Młode formacje dopiero przecierały szlaki bojowe, wzbudzając kontrowersje pierwszymi śmiałymi operacjami (choć akurat kwestia bombardowania Frankfurtu wzbudza także kontrowersje historiograficzne). Początkowo na zdobycznym sprzęcie, a poligonem doświadczalnym były kampanie na wschodzie – walki w obronie Lwowa, a gwojna z bolszewikami. Są one ledwie wstępem do tego, co Sojkę zainteresowało najbardziej – genezy polskiego lotnictwa i przebiegu działań w czasie kampanii wrześniowej. Autor szeroko rozpisuje się na temat organizacji jednostek powstających w okresie dwudziestolecia międzywojennego, omawia ścierające się ze sobą koncepcje rozbudowy i wykorzystania bojowego samolotów, wskazując na ojców Polskich Skrzydeł w postaci decydentów z Departamentu Żeglugi Powietrznej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Sporo miejsca poświęca polsko-francuskiemu programowi i, co akurat niezbyt chlubne, ewentualnym przekrętom, które towarzyszyły inwestycjom. Jest to niewątpliwie solidna część publikacji, choć nie została rozbudowana tak, jak się tego spodziewałem. Może to po części wynikać z niewielkiego materiału źródłowego (Sojka nie umieścił w książce spisu bibliograficznego, co może dziwić i uniemożliwia odtworzenie źródeł), po części z położenia akcentu na kwestię walk w czasie II wojny światowej. Sojka zwraca jednak uwagę na szereg ważnych problemów, wśród których odnotować należy sam fakt latania na niedoskonałych, notujących częste usterki maszynach. Weźmy poprawkę na okres, o którym mówi i ówczesny stopień rozwoju technologii. Zrozumiemy wtedy, że naszym lotnikom bliżej było do kamikaze niż bohaterów „Top Gun”.

Dużym atutem książki są obfite cytaty ze wspomnień lotników i świadków zdarzeń. Wpływają na dynamikę narracji, które sama w sobie stoi na niezłym poziomie. Sojka umiejętnie łączy anegdoty z rzeczowymi analizami, przez co nawet bardziej techniczne części nie nużą tak, jak mogłyby nużyć gdyby Sojka nie zadbał o czytelników i dał się porwać drobiazgowej analizie konstrukcji. Autor nie zapomina o czytelnikach, a z kart książki bije pasja – pasja historyka, który odkrywa nieznane karty przeszłości, i pasja ludzi, o których pisze. Bez niej Polskie Skrzydła nigdy by nie powstały. Z kwestii technicznych, podobnie jak w przypadku bibliografii, przydałby się indeks nazwisk. Już przy wspomnianej pierwszej anegdotce chciałem sprawdzić, jak miał na imię cytowany Pniewski. Szkoda, że Wydawnictwo Znak nie przypilnowało tego elementu. Niewątpliwie podniosłoby to jakość książki, a profesjonalnym historykom umożliwiłoby bardziej szczegółową analizę materiału źródłowego, co zazwyczaj korzystnie wpływa na pokrewne badania. Zastanawiam się także, czy niezbędne było tak szerokie opisywanie Wojny Obronnej 1939 roku. In plus zaliczam sporą liczbę dygresji i odskoczni od głównego tematu, jeśli autor nie idzie za daleko, co Sojce czasem się zdarza. W przypadku kampanii wrześniowej można było skrócić część materiału ogólnego i popracować jeszcze nad pierwszą częścią książki, to tematy zdecydowanie rzadziej poruszane w pracach historyków. Zakończenie narracji w momencie, w którym tak naprawdę polskie lotnictwo bombowe dopiero zaczynało święcić tryumfy (emigracja i współdziałanie z aliantami) sprawia, że historia jest wyraźnie niedopowiedziana. To z kolei mogłaby być zawoalowana zapowiedź kolejnej książki.

I na taką chętnie poczekam. Sojka to debiutant, przed nim zapewne jeszcze sporo podobnych publikacji. Widać, że ma pasję, lekkie pióro i chęć do dzielenia się wiedzą. To atuty, których trudno się wyuczyć. Sojka ma zatem pewien handicap, z którego powinien w przyszłości umiejętnie korzystać. Ma u mnie niewątpliwie kredyt zaufania, bo „Skrzydlata husaria” to materiał dobry, momentami bardzo dobry, mający potencjał i wciągający. Nie spodziewałem się literackich cudów, a dostałem do rąk lekturę, którą czytałem z przyjemnością. Niewątpliwie jest to dobry start.

Ocena: