Polski czetnik – Marian Błażejczyk – recenzja książki

Tytuł – Polski czetnik. Krwawa bałkańska droga.

Rok wydania – 2023

Autor – Marian Błażejczyk

Wydawnictwo – Replika

Liczba stron – 304

Tematyka – wspomnienia prof. Błażejczyka, który najpierw trafił na przymusowe roboty do III Rzeszy, a następnie na Bałkany, gdzie zaciągnął się do grup czetników.

Ocena – 7,0/10

Czetnicy, ustasze – dla jednych bohaterzy, dla drugich zbrodniarze. Dwie grupy, które zapisały w historii II wojny światowej wyjątkowo kontrowersyjne karty. W materiałach na ich temat, nawet tych pisanych współcześnie, często ciężko szukać obiektywizmu – dla zaangażowanych w ich działaność narodów jest to bowiem kwestia podstawowej identyfikacji, historycznej tożsamości. Nieczęsto mam okazję zmierzyć się z historycznymi źródłami, które byłyby poświęcone jugosłowiańskiej partyzantce. Temat w Polsce nie łapie tak mocno jak na Bałkanach, z oczywistych wzgledów. Tymczasem jest co najmniej kilka powodów, dla których warto byłoby się mu przyjrzeć bliżej. Polskie akcenty to jeden z nich.

Z ogromnym zaskoczeniem przywitałem nowość Wydawnictwa Replika, które sięgnęło po nietuzinkową biografię Mariana Błażejczyka, Polaka, który zbiegł Niemcom z robót przymusowych i trafił w szeregi czetników. Już sam fakt zaciągnięcia się do partyzantki obcego kraju wzbudza uzasadnione emocje. Jeszcze więcej powinna wzbudzić autobiografia, w której Błażejczyk opisuje bałkański szlak wielokrotnie naznaczony przelewem krwi. Pisze bez ogródek, nie sili się na jakieś wielkie analizy. Chce opowiedzieć o swoim życiu, spostrzeżeniach, udokumentować, co widział. A że widział wiele, ma o czym opowiadać. Jak jednak podkreśla sam Błażejczyk, a za nim wydawca, nie jest to opowieść w pełni transparentna. Polski czetnik dokonał szeregu przemilczeń, by mimo wszystko ograniczyć nieco wydźwięk swojego opracowania, w związku z czym można mieć pewne wątpliwości co do rzeczywistego przebiegu jego służby, nawet jeśli wierzymy na słowo, iż niektóre fragmenty życiorysu zwyczajnie pominął, a nie przeinaczył. Trudno byłoby dzisiaj je zweryfikować, potrzeba by bardzo dokładnych badań i wiedzy eksperckiej, a na to w Polsce mało kto mógłby się porwać.

Docenić należy wstęp autorstwa Tomasza Plaskoty, który pokrótce omówił życiorys Błażejczyka z uwzględnieniem jego powojennych losów, nierzadko równie burzliwych co okres II wojny światowej. Nie rozwieje on jednak ewentualnych wątpliwości, choć stanowi przyczynek do bardziej krytycznego podejścia.

Wróćmy jednak do samych wspomnień, te stanowią przecież meritum książki. Czyta się je naprawdę dobrze. Momentami to wprost pasjonujące sceny opowiadane w sposób anegdotyczny, z dbałością o plastyczne opisy. Te, co koresponduje ze szczególnym okrucieństwem prowadzenia wojny na Bałkanach, nierzadko wzbudzają wręcz obrzydzenie i wymagają mocnych nerwów. Nastawmy się zatem na lekturę, która nie będzie łatwa w odbiorze. Na to po części mogą też wpływać wyraziste poglądy polityczne i społeczne autora będące efektem jego doświadczeń, także wojennych. Szczególnie uwidacznia się to w przypadku fragmentów poświęconych okresowi powojennemu. Błażejczyk pisze trochę o sobie, a trochę o relacjach politycznych, tropiąc tzw. „titoistowskie zboczenia” w Jugosławii i Serbii. Może się to podobać lub nie, pamiętajmy, że książkę warto traktować jako dokument historyczny, którego elementem jest określony światopogląd autora.

Mam z tym pewien problem. Błażejczyk jest wyrazisty, a przy swoim teoretycznie bardzo szczerym podejściu do własnej historii jest też niezwykle przekonujący. Tymczasem historia Bałkanów to źródło niekończących się kontrowersji i sporów – jakiekolwiek uproszczenia mogą co najwyżej wzmacniać stereotypy. Problematyczne może być również połapanie się w szczegółach opowieści bez odpowiedniego backgroundu. Jak zaznaczyłem, o ten trudno i wymaga wiedzy eksperckiej.

Cześć sprawy załatwia anegdotyczna forma opracowania, autor pokazuje pewien wycinek rzeczywistości i to wystarcza czytelnikowi do zrozumienia realiów. W konsekwencji mamy do czynienia z niezwykle interesującym dokumentem, którego wartością jest sam fakt, iż powstał i został wydany. Wnioski z kolei warto wyciągać przy zachowaniu odpowiedniej dozy ostrożności i krytycyzmu, a już na pewno trzeba wziąć poprawkę na subiektywizm, który może być efektem nie tyle dojrzałych przemyśleń, co wojennej traumy.

Ocena – 7,0/10