Płakaliśmy bez łez – Gideon Greif – recenzja książki

Tytuł – Płakaliśmy bez łez. Relacje byłych więźniów z żydowskiego Sonderkommando w Auschwitz

Rok wydania – 2023

Autor – Gideon Greif

Wydawnictwo – Prószyński i S-ka

Liczba stron – 744

Tematyka – wstrząsające wspomnienia więźniów Sonderkommando, którzy w obozie Auschwitz-Birkenau odpowiadali m.in. za usuwanie ciał Żydów zamordowanych w komorach gazowych.

Ocena – 8,0/10

Sonderkommando – ten niemiecki termin zawsze wzbudzał we mnie szczególne emocje. Z samej nazwy możemy wyczytać, iż chodziło o coś wyjątkowego (od niem. „sonder”, czyli właśnie wyjątkowy, specjalny), tyle że ta wyjątkowość była wyjątkowością tragiczną – z perspektywy więźniów, i wybitnie patologiczną – gdy weźmiemy pod uwagę, w jakich warunkach zmuszano ich do niewolniczej pracy, a następnie bezlitośnie likwidowano. Jeśli obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau porównamy do piekła, praca w Sonderkommando powinna być określona jako najgłębiej położone jego dno. Powołani do jednostki żydowscy więźniowie byli bowiem angażowani do obsługi komór gazowych, w których ludzi mordowano na skalę masową, dziś trudną do wyobrażenia.

Przez Sonderkommando przeszło w trakcie wojny ponad 2000 więźniów. Zdecydowana większość z nich nie doczekała wyzwolenia. Był to efekt konsekwentnej, przemyślanej taktyki Niemców. Problemów dokumentacji pracy Sonderkommando nastręcza fakt, iż Niemcy regularnie mordowali członków zespołów wydelegowanych do pracy przy krematoriach. Chodziło przede wszystkim o pozbycie się świadków, którzy po zakończeniu konfliktu mogliby dokumentować skalę niemieckich zbrodni i jednoznacznie wskazać, jaki był cel powołania obozów zagłady. W konsekwencji autorzy opracowań poświęconych Sonderkommando mają ograniczone pole manewru – Niemcy byli niezwykle skrupulatni w realizacji raz założonych planów. Kilka miesięcy pracy i likwidacja. Pracy historykom nie ułatwiał fakt, że ocaleli członkowie jednostki (a było ich niewiele ponad stu) często nie chcieli mówić o tym, czego doświadczyli, gdyż wspomnienia wiązały się z kolosalną traumą, w wielu wypadkach nie do udźwignięcia. To odrębny temat na szczegółowe badania o charakterze psychologicznym i analizę tego, w jaki sposób więźniowie radzili sobie z dysonansem – przeżyć kolejny dzień za cenę pomocy machinie eksterminacji. Tym bardziej trzeba docenić gotowość ocalałych do podzielenia się swoimi dramatycznymi historiami. Uważam, że należy to rozpatrywać w kategoriach małego bohaterstwa, niezależnie od ocen moralnych ich pracy w Sonderkommando.

Właśnie te oceny wzbudzają największe kontrowersje. Nie brakuje bowiem opinii, że członkowie Sonderkommando opowiedzieli się po stronie zła i nie potrafili stanąć po stronie więźniów. To wyjątkowo krzywdzące oceny, które bazują na błędnym założeniu, iż moralny imperatyw da się zdefiniować. Nie w Auschwitz. Praktyka wojny, obozu koncentracyjnego mówi coś zupełnie innego. Członkowie Sonderkommando zmagali się z rozterkami już w trakcie służby. Demony wątpliwości prześladowały ich nierzadko do końca życia. Tymczasem Niemcy osiągnęli kolejny cel swojej zbrodniczej działalności, stwarzając wrażenie, iż niektórzy Żydzi przykładali rękę do zagłady swojego narodu.

Sonderkommando, co zresztą dobitnie pokazuje Greif, nie należy rozpatrywać w kategoriach kolaboracji. Motywacje do przeżycia były przecież różne (choćby i takie, by kiedyś udokumentować tragedię Auschwitz), a sprowadzanie służby w Sonderkommando do oportunizmu jest rażącym błędem i fatalnym w skutkach uproszczeniem złożonego zjawiska. Na marginesie, wsłuchajmy się w jedną z historii ucieczki z Auschwitz, a będzie nam łatwiej zrozumieć, jak wielkim fenomenem była pomoc niesiona przez Polaków ludności żydowskiej w warunkach niemieckiej okupacji.

Pod wieloma względami relacje są po prostu wstrząsające. Truizmem wydaje się stwierdzenie, że zmuszają do refleksji nad stanem człowieczeństwa. Miałem okazję przeczytać już setki książek poświęconych historii II wojny światowej i wielokrotnie byłem zszokowany, gdy po raz kolejny odkrywałem, jak wielki był stopień bestialstwa niemieckich oprawców. „Płakaliśmy bez łez” to nowy poziom ekstremalnego przeżycia historycznego. Wspomnienia łączą bowiem dwa podstawowe aspekty – dokumentację tego, jak wyglądało formowanie i praca Sonderkommando oraz zapis emocji, odczuć autorów wypowiedzi. Nie wiem, czy realizacja tego drugiego punktu tak, by czytelnicy zrozumieli, czym była obsługa komór gazowych, jest w ogóle możliwa. To przecież kolosalny ładunek emocjonalny i bagaż wątpliwości, które towarzyszyły rozmówcom Greifa jeszcze kilkadziesiąt lat po wojnie. Docenić należy obszerny wstęp, w którym autor stara się streścić i przeanalizować różne aspekty związane z historią Sonderkommando. To niezwykle ważny element, bez tej perspektywy przyswojenie i zrozumienie wspomnień w wielu wypadkach byłoby znacznie utrudnione lub wręcz niemożliwe. Stąd też książka, choć przecież nie jest przełomowa z punktu widzenia badań historycznych, ma ogromną wartość. Czasem trudną do uchwycenia, czasem zaakcentowaną wprost. Jedna z kluczowych pozycji dla zrozumienia piekła Auschwitz.

Ocena – 8,0/10