„Ostatni pociąg” – recenzja książki

Rok wydania – 2020

Autor – Meg Waite Clayton

Wydawnictwo – Kobiece

Liczba stron – 536

Tematyka – historia holenderskiej działaczki antynazistowskiej, która w czasie wojny ratuje żydowskie dzieci przed śmiercią w czasie Holocaustu.

Mam problem z powieściami osadzonymi w realiach II wojny światowej. Wynika on najczęściej z tego, że w naturalny sposób zacierają się granice między tym, co prawdziwe, a tym, co zostało wykreowane przez autora. Gdy za pisanie biorą się historycy z krwi i kości, którzy nieco beletryzują swoje teksty, ponieważ chcieliby je nieco ubarwić, pal sześć. Gorzej, gdy to powieściopisarze biorą się za historię. Wtedy naprawdę trudno o utrzymanie się w realiach, a czytelnicy czasem dostają zafałszowane wyobrażenie tego, jak wyglądała rzeczywistość. Pamiętam, że kiedyś toczyłem spór o to, jak należy pisać o Polskim Podziemiu. Czy właściwe jest gloryfikowanie Pokolenia Kolumbów i prezentowania ich życia w perspektywie beztroskich zmagań z okupantem, w konwencji nieomal powieści przygodowej i cukierkowymi dialogami? Czy też bardziej właściwe jest epatowanie heroizmem i martyrologią, by budować życiorysy-symbole? Żadna z tych dróg nie jest w pełni prawdziwa. Każda na swój sposób przekłamuje rzeczywistość. Wojna nie była zabawą. Wojna nie była rozgrywką. Tak samo nie podoba mi się spłycanie bardzo złożonych problemów i pisanie w dość naiwny, literackie sposób o najbardziej brutalnych organizatorach Holocaustu.

Uczucie spłycenia towarzyszyło mi wielokrotnie w czasie lektury książki Meg Waite Clayton. Historia opowiedziana przez Clayton miała ogromny potencjał. Tymczasem w toku narracji zatraciła to, co stanowi o jej sile, to, co wyróżnia Sprawiedliwych na tle innych ludzi milcząco akceptujących rozgrywające się wokół dramaty. Ryzyko, nieustanny lęk, obawy przed denuncjacją. Clayton postawiła na inną perspektywę. Interesowały ją ludzkie historie i emocje.

Niewątpliwie „Ostatni pociąg” to pod pewnymi względami „wyciskacz łez” i nie jest to określenie, którego używam w negatywnym kontekście. Po prostu książka została zaadresowana do zupełnie innej grupy docelowej niż historycy twardo stąpający po ziemi. Dla osób, które zajmują się historycznymi aspektami Holocaustu, dokumentacją jego przebiegu, gromadzeniem relacji świadków zdarzeń – cóż, można przeżyć dysonans. Problemem historii spisanej przez Clayton jest także jej monotonność, spłycenie wielu złożonych wątków, a wreszcie wygładzenie dialogów i pewna naiwność narracyjna. Momentami trudno także połapać się w historii ze względu na specyficzny sposób jej opowiadania i poszatkowanie rozdziałów. Rozgrzeszmy w tym miejscu autorkę, przynajmniej częściowo. Nie zapominajmy, iż jej książka była pomyślana na rynek zachodni, gdzie historyczne zderzenie z niemiecką okupacją nie było tak mocne jak chociażby w Polsce czy krajach byłego Związku Radzieckiego. Jesteśmy w pewnym sensie oswojeni z okropieństwami wojny, więc lekki ton może nas drażnić. Atutem „Ostatniego pociągu” jest natomiast zwrócenie uwagi na historię mało znaną, w Polsce właściwie w ogóle. Ciocia Trusia była bohaterką, a jej działalność w okresie międzywojennym i wojennym można by przyrównać do fabryki ratującej żydowskie dzieci. Historia niezwykła, doskonały temat dla zdolnego historyka. Tym bardziej szkoda, że w „Ostatnim pociągu” fikcja miesza się z prawdą – trudne je od siebie oddzielić i ta pozostająca z tyłu głowy myśl zaburzała mi odbiór całości . W wydaniu Clayton życiorys Geertruidy Wijsmuller-Meijer skłania do wielu refleksji nad banalnością dobra i zła, uczciwości i kompletnej znieczulicy, nad ulotnością życia i indywidualnością marzeń. Są to ważne problemy, wpisujące się w „ludzki” wymiar każdej wojny. Niezależnie od prawdziwości opisywanych zdarzeń są to ponadczasowe rozważania, o których zawsze warto pamiętać.

Trudność w ocenie „Ostatniego pociągu” najprawdopodobniej bierze się u mnie z trudności z wyzbyciem się subiektywizmu. Swoje poglądy weryfikowałem z dwoma innymi czytelnikami, których opinie były skrajnie rozbieżne. Może to świadczyć o trudności w dostosowaniu się do stylistyki u niektórych odbiorców. Nie ma jednak co skreślać książki jako lektury – setki pozytywnych komentarzy osób zakochanych w historii opowiedzianej przez Clayton nie wzięły się znikąd.

Ocena: