Najszczęśliwszy człowiek na Ziemi – Eddie Jaku – recenzja książki

Tytuł – Najszczęśliwszy człowiek na Ziemi

Rok wydania – 2021

Autor – Eddie Jaku

Wydawnictwo – Muza

Liczba stron – 239

Tematyka – wzruszające wspomnienia Eddie’ego Jaku, który przeżył pobyt w Buchenwaldzie i Auschwitz i nikt nie stracił wiary w człowieka.

Ocena – 7/10

Gdy zobaczyłem tytuł wspomnień Eddie’ego Jaku i zestawiłem go z krótkim opisem jego losów, pomyślałem, że jest t wyjątkowo przewrotne sformułowanie. Lektura książki udowodniła mi jednak, że w tej przewrotności jest sporo prawdy. Mimo licznych tragedii, którymi było naznaczone życie Jaku, nigdy nie stracił on pogody ducha, wrodzonego optymizmu, samozaparcia i wiary – przede wszystkim w człowieka.

Tyko w teorii są to standardowe wspomnienia, jakich wiele na rynku książkowym. Opowiadają, w sposób bardzo prosty i przystępny, historię życia narratora. Wyjątkowo bogatego i długiego – w 2020 roku Jaku obchodził setne urodziny. Od wielu relacji z czasów II wojny światowej „Najszczęśliwszego człowieka na Ziemi” odróżnia specyficzny styl Jaku. Miałem czasem wrażenie, jakbym słuchał opowieści dziadka, który zabiera w podróż do przeszłości ukochaną wnuczkę. Jego przekaz jest łatwy do przyswojenia, opatrzony morałem, a przy tym odpowiednio przefiltrowany, by dostosować go do delikatnej psychiki młodego odbiorcy. Stąd też kolejne tragiczne wydarzenia są jakby łatwiejsze do przyswojenia. Gdy pisze o Auschwitz, robi to tak, że mamy świadomość obcowania z miejscem strasznym, ale chcemy słuchać go dalej. Może dlatego, że sam nigdy nie dał się złamać, a jego hart ducha koresponduje ze skłonnością do refleksji nad ludzką naturą, jej ułomnością oraz gotowością do dojrzenia w człowieku tego, co dobre, a w najgorszych sytuacjach tego, co pocieszające. Z takim usposobieniem Jaku musiał przeżyć co najmniej sto lat!

Książka jest też cennym źródłem wiedzy i spostrzeżeń na temat życia w czasie wojny, dorastania w przedwojennych Niemczech, stosunków międzyludzkich. Na marginesie ogólnych prawd o życiu i osobistych refleksji Jaku wychwycimy też sporo odniesień do historii powszechnej. Jaku kreśli obraz przedwojennego handlowego Lipska, w którym pokojową koegzystencję zakłóciła nowa wiara nazistów. Ukazuje nagłą przemianę swoich niemieckich przyjaciół, którzy z dnia na dzień zaczęli wykrzykiwać: „Zastrzelcie ich, zastrzelcie te żydowskie psy”. Nie potępia, nie chce jednoznacznych ocen. Pisze o tym, jak „Niemcy stawali się najpierw słabi i sterowalni”, wspomina Polaka, który omal go nie zabił, ale i tu podkreśla, że motywacja tego człowieka mogła wynikać ze śmiertelnego strachu, a ten zwyciężył nad moralnością (ciekawe spostrzeżenie w odniesieniu do żywej debaty o Polakach kolaborujących z Niemcami). Zostawia także ciekawy rys Buchenwaldu i Auschwitz. Z tego pierwszego miejsca zresztą udało się mu wyjechać (interesujące okoliczności zwolnienia). Zwróćmy też uwagę, jak często życie ratowało mu wykształcenie i zdobyty fach. Jaku wielokrotnie odwołuje się do słów ojca, który zawsze zwracał mu uwagę na znaczenie pracy.

Świadectwo Jaku jest wypełnione nadzieją i optymizmem. Nieustannie podnosi nas na duchu. Autor czerpie z niemierzonych pokładów wewnętrznej siły, a jego wola życia jest zaraźliwa. To się czuje, to się udziela w czasie lektury. Cieszę się, że – choć przez lata chciał odciąć swoich bliskich od tragicznej historycznej spuścizny – ostatecznie zdecydował się na spisanie wspomnień. Nie znajdziemy w nich przełomu, nie będą książką, która znacząco poszerzy naszą historyczną wiedzę. Jestem jednak pewien, że ich doniosłość nie jest ukryta w lekcji stricte naukowej, lecz lekcji życia, która zawiera się w  uniwersalności przekazu.

Ocena: