Mefisto z Auschwitz – Mirosław Olszycki Olsensis – recenzja książki

Tytuł – Mefisto z Auschwitz

Rok wydania – 2024

Autor – Mirosław Olszycki Olsensis

Wydawnictwo – Zona Zero

Liczba stron – 368

Tematyka – historia nazistowskich ucieczek z Europy do Ameryki Południowej, dla której główny trzon stanowi życiorys Josefa Mengele, owianego złą sławą „doktora z Auschwitz”.

Ocena – 7,0/10

„Mefisto z Auschwitz” nie jest pierwszą biografią Josefa Mengele, którą przyszło mi czytać. Nie jest też biografią klasyczną, ponieważ jej zasadnicza część nie została poświęcona klasycznemu życiorysowi głównego bohatera rozprawy, lecz pewnemu zjawisku, które miało miejsce po zakończeniu II wojny światowej, a którego Mengele był jednym z elementów. Mirosław Olszycki Olsensis podąża tzw. „ścieżką szczurów”, na którą Mengele wkroczył, by umknąć przed sprawiedliwością. Udało się mu, jak wielu jemu podobnym nazistom przemierzającym Atlantyk z fałszywym paszportem i perspektywą spędzenia starości w słonecznej Ameryce Południowej.

Ten ostatni wątek jest osnową narracji „Mefisto z Auschwitz”. Olszycki stara się przede wszystkim pokazać związki niemieckich nazistów z krajami Ameryki Łacińskiej, a przy tym podąża tropem bulwersującej operacji, która pozwoliła uratować nie tylko tytułowego „Mefisto”, ale i innych jemu podobnych zbrodniarzy. Nie było ich tak mało. Szokujące akta spraw wypływały przez dziesiątki lat, a i tak znaczna część dokumentacji jest niedostępna naszym oczom. „Odessa” działała jak świetnie naoliwiona maszyna, przy czym była zbudowana na solidnym fundamencie.

I ten zakres tematyczny, związany z powojennym szlakiem nazistów, był już poruszany w książkach. Wydaje mi się jednak, że Olszycki był w stanie wydobyć coś więcej, odwołując się chociażby do rozbudowanej historii Nowej Germanii i jej późniejszych wcieleń, już zdecydowanie bardziej zindywidualizowanych. Wcześniej jednak mieliśmy do czynienia z systemową współpracą, która zapewniła nazistom powojenny azyl. Nieprzypadkowo trafiali do krajów takich jak Paragwaj czy Argentyna. Olszycki pisze o tym w sposób ciekawy, opakowując wątek migracji nazistów rozbudowanym wstępem politycznym i kulturowym poświęconym stricte krajom Ameryki Łacińskiej. Dla mnie, istotna wartość dodana, ale muszę przyznać, że miałem słabe rozeznanie w temacie. Olszycki uporządkował i poszerzył moją wiedzę, choć mam pewien zgrzyt w przesadnym koncentrowaniu się na pobocznej w gruncie rzeczy historii wybranych krajów.

Całość została napisana w przystępny sposób, przy czym w narracji prześwituje czasem chęć poszukiwania sensacji. Olszycki zasadniczo jednak trzyma emocje na wodzie i stara się konsekwentnie prowadzić czytelnika przez meandry zawiłej polityki. Rozczarowani mogą być ci czytelnicy którzy spodziewali się większej liczby odniesień do samego Mengele. A tego można było się spodziewać po zapowiedzi książki i tytule. Osobiście nie mam problemu z takim rozłożeniem akcentów, gdyż biografię tzw. „Anioła Śmierci” przerabiałem już kilkukrotnie i nie spodziewałem się, by Olszycki miał mnie w tym zakresie czymś zaskoczyć bądź też wpaść na trop nowych informacji diametralnie zmieniających życiorys Mengele. Zastanawiam się zatem, patrząc przez pryzmat zawartości, czy zmiana tytułu książki nie byłaby adekwatna w kontekście uwypuklenia tego, co najbardziej interesuje autora i czemu poświęcił znaczną część miejsca. To także atrakcyjne tematy, nie ma się czego wstydzić.

Wprost przeciwnie, Olszycki wykonał kawał dobrej roboty, poruszając wątki, które nie są powszechnie znane i dobrze opisane w polskiej historiografii. W jasny sposób odmalował mechanizmy przemytu. Paradoksalnie najsłabiej poszło mu z tytułowym „Mefisto”. Pobieżny życiorys nie wykracza szczególnie poza encyklopedyczne skróty i, w gruncie rzeczy, można go sobie było podarować na rzecz poszerzenia narracji o liczniejsze odniesienia do okresu późnej emigracji. Tyle że rozumianej holistycznie, nie przez pryzmat jednego nazisty. Tego nieco żałuję, bo rzadko się zdarza, by operacjonalizacja była lepsza od koncepcji, a to najwyraźniej zdarzyło się u Olszyckiego.

Ocena – 7,0/10