„Ludowa Historia Polski” – recenzja książki

Rok wydania – 2020

Autor – Adam Leszczyński

Wydawnictwo – WAB

Liczba stron – 669

Tematyka – oryginalne spojrzenie na historię Polski z perspektywy ludności chłopskiej i klasy robotniczej – próba ukazania realiów życia i służby wskazanych przez autora 90% rządzonych.

Procesy zachodzące przez wieki miały ogromny wpływ na tworzenie współczesnych społeczeństw. W niektórych krajach widać to bardziej, w innych mniej, ale możemy nakreślić pewne paralele, a dalej zauważyć powtarzalność rozwoju. Historyczne dziedzictwo, można by powiedzieć. Ewolucja, która powiela schematy. Coś wynika z czegoś, historia idzie naprzód, a przyczyny pewnych zjawisk mogą być zapisane w przeszłości, trwale oddziałując na teraźniejszość.

No właśnie, czy aby na pewno w przeszłości. Może w narracji o przeszłości? Może w tym, w jaki sposób tą przeszłość sami kreujemy? Nasza mentalność mogła przecież zostać ukształtowana w toku wielowiekowych doświadczeń, ale i procesów myślowych, przeinaczeń lub ewidentnych przekłamań i dzisiaj nie dostrzeżemy już, że ta specyficzna wizja świata rozmija się z rzeczywistością. Adam Leszczyński postanowił wyjść poza klasyczną perspektywę i utarte schematy. W „Ludowej Historii Polski” mierzy się bowiem z historią wyzysku, prześladowań i pogardy. Zagląda w najciemniejsze zakamarki „złotych wieków”, obnaża dwulicowość, która niewiele ma wspólnego z kanonami dobrze pojmowanego szlachectwa. Innymi słowy, opowiada historię polskiego chłopstwa i klasy robotniczej, zabierając nas w podróż przez wieki niewolnictwa i pańszczyzny. Mimo iż jego analiza odnosi się głównie do Polski, warto wyciągnąć z niej szersze wnioski i nie dać się zmylić antypolskimi hasłami, które dopiszą do treści książki współcześni propagandziści.

Znamienny podtytuł książki „Historia wyzysku i oporu. Mitologia panowania” wiele mówi o jej treści. Leszczyński w centrum swojej opowieści stawia niższe warstwy społeczne. Mówi o ich problemach i życiu otwarcie, obnażając dziejowy tragizm podziału na lepszych i gorszych, bogatych i biednych, elitę i masy. Jest w tym względzie jednym z prekursorów, przełamując historiograficzne tendencje i brak krytycyzmu historyków względem tzw. elit. Czy można bowiem uczciwie mówić o rzeczywistej pozycji elit, jeśli historia od zawsze była opowiadana właśnie z tych elit perspektywy?

Nie można i to próbuje zmienić Leszczyński. Tyle że i on zapomina o szeregu ważnych aspektów, mocno ignorując chociażby chłopską kulturę. Jak na próbę uważnego, dokładnego przyjrzenia się życiu chłopów, za dużo jest intelektualnych rozważań natury politycznej, za mało osadzenia w realiach chłopskiej rzeczywistości. To trochę paradoks, bowiem Leszczyński pozwala mówić chłopom, ale na swoich – bądź co bądź, elitarnych – zasadach. Często koncentruje się także na tych, którzy byli na górze. Jego rozważania, owszem, odnoszą się do dyskryminacji, ale obserwowanej zbyt często z perspektywy dyskryminujących.

Leszczyński jest zatem w pewnym sensie obrazoburcą. Tę obrazoburczość sam ogranicza, ale i tak dla wielu to właśnie „zamach na historię” będzie wybijany na plan pierwszy. Łatwo bowiem powiedzieć, iż Leszczyński próbuje uderzyć w podstawy naszej tożsamości, szczególnie gdy nałoży się na to jego powiązania polityczno-światopoglądowe. Trudniej przyjąć do wiadomości, iż nasza przeszłość nie była wyłącznie czasem rycerzy i bohaterów i występowały w niej ubóstwo, choroby, prześladowania. Nie są to cechy typowo polskie, jak pewnie niektórzy chcieliby je widzieć. Tak zwyczajnie wyglądało kiedyś życie, zniekształcane jedynie przez lata zaniedbań narracyjnych. Leszczyński wytyka to wprost, koncentrując się w swoim opracowaniu także na dotychczasowej metodologii myślenia i pisania o przeszłości. Tutaj kolejna uwaga – w moim odczuciu w zbyt dużym stopniu opierał się na uproszczonym modelu myślenia o historii Polski. Dobór źródeł, sposób argumentacji. Nawet jeśli nie można zarzucić wprost subiektywizmu, to na pewno „Ludowa historia Polski” nie jest w pełni obiektywna. Pomija bowiem wiele elementów składowych (sztandarowym przykładem jest przemilczenie trudnej, ale jednak symbiozy polsko-żydowskiej w opozycji do tego, co przez wieki działo się w Europie).

Nie jest to tekst łatwy w odbiorze, głównie ze względu na liczne odniesienia do filozofii i skomplikowane analizy. Leszczyński ma jednak tak dobre pióro, że i tak całość czyta się płynnie, a jego wywód otwiera oczy na szereg zjawisk, o których nie mieliśmy pojęcia, zwłaszcza że mało kto się nimi zajmował. „Ludowa Historia Polski” była dla mnie ciekawą, choć momentami przytłaczającą intelektualnie, podróżą do przeszłości. Dla niektórych jego książka będzie egalitarnym manifestem potępiającym nie tylko historyczne, ale i dzisiejsze elity. Dla innych, i do tych zaliczyłbym siebie, nieco przekłamaną próbą zainteresowania się losem najsłabszych. Autora interesuje bowiem przede wszystkim parszywość najsilniejszych. Mam natomiast nadzieję, chyba nawet w to wierzę, że Leszczyński nie pisał po to, by kontestować polskie legendy, ale właśnie, by zwrócić uwagę na procesy, które zazwyczaj nie są poddawane szczegółowej analizie. Warto zatem przy tej okazji zastanowić się, co w gruncie rzeczy dotyczy głównie środowiska historyków, czy w narracji o przeszłości nie należałoby w większym stopniu uwzględnić opisów codzienności zwykłych ludzi. Na co dzień piszę o II wojnie światowej i dopiero po latach zrozumiałem, że MacArthur, Patton czy Maczek byli postaciami wybitnymi i należy o tym mówić otwarcie, ale nie powinni przesłaniać dramatu milionów, którym wojna odebrała wszystko. Bo to oni stanowią to 90%, o których mówi Leszczyński – „ludzi rządzonych, a nie rządzących”.

Ocena: