Jak nie lubić Żyda? – Jacek Tacik – recenzja książki

Jak nie lubić Żyda? - Jacek Tacik - recenzja książki

Tytuł – Jak nie lubić Żyda?

Rok wydania – 2023

Autor – Jacek Tacik

Wydawnictwo – Post Factum

Liczba stron – 296

Tematyka – reportaż z podróży po Polsce i Izraelu, w którego centrum stoją polsko-izraelskie relacje naznaczone silnie piętnem wspólnych tragicznych doświadczeń II wojny światowej.

Ocena – 6,5/10

Jacek Tacik, report TVN, jeden z tych, którzy po 2015 roku stracili pracę w TVP i który mocno uwypukla swoją odrębność od poglądów władz. Już taka zapowiedź może zwiastować, po której stronie konfliktu politycznego, który trawi Polskę od co najmniej kilkunastu lat, znajdzie się autor – bądź co bądź kontrowersyjnego w wymowie – „Jak nie lubić Żyda?”. Reportażu interesującego, potrzebnego, ale jednocześnie napisanego w sposób nieobiektywny. Reportażu, który mógłby stać się punktem wyjścia do głębszej refleksji, ale ze względu na podejście autora może co najwyżej załapać się u prawicowych populistów na krzywdzącą etykietę i miejsce w okolicach twórczości Jana Tomasza Grossa.

Piszę to z przykrością, bo z wieloma tezami stawianymi przez Tacika mógłbym się zgodzić, ale nie podzielam jego diagnozy, w ramach której podejście Polaków do Żydów jest zwyczajnie demonizowane. I nie mówię tu o antysemitach, których absolutnie nie można bronić, nawet przy użyciu wyrafinowanych form relatywistycznych, czy też o oszołomach (jak inaczej określić autorów cytowanych przez autora listów adresowanych do ambasadorki Izraela w Polsce?) albo rewizjonistach, którzy chcieliby całkowitego wykasowania debaty na temat win Polaków z czasów II wojny światowej. Mówię o zwyczajnych ludziach, zagubionych w historycznym dyskursie. A może bardziej histerycznym dyskursie. Tacik nie da im okazji do tego, by mogli zweryfikować swoje poglądy, bo w narracji autora przebrzmiewa zasadniczy krytycyzm wobec władzy PiS, która dla wielu Polaków jest przecież punktem odniesienia i źródłem politycznej tożsamości.

Tacik wychodzi od fatalnej ustawy o IPN, która przyniosła więcej szkody niż pożytku. Streszcza ostatnie kilka lat medialnej batalii, w której populizmem odpowiada się na populizm, co oczywiście nakręca spiralę niechęci. Dziennikarz opisuje też fiasko powojennego polsko-izraelskiego pojednania, którego punkt kulminacyjny przypadł na czas upadku komunizmu. Historyczny przełom przyniósł zmiany w relacjach bilateralnych, od teraz ocieplających się, ale wciąż naznaczonych krzywdami sprzed lat. Krzywdami, o których nikt nie chciał zapomnieć, a wielu nie chciało – i do dzisiaj nie chce – uczciwie rozmawiać.

Niektórzy zapewne spodziewają się, że reportaż będzie ogromnym stopniu upolityczniony i nieobiektywny, a Tacik będzie bił wyłącznie w Polskę i Polaków, tymczasem autor często odwołuje się do absurdalnych też stawianych przez izraelskich propagandystów i w wielu momentach prezentuje zdroworozsądkowe podejście do krzywdzącej Polaków narracji. Szkoda, że czasem brakuje mu lepiej wyważonego symetryzmu. Tacik nie jest w stanie uciec od swoich poglądów politycznych, a raczej politycznych niechęci. „Polski antysemityzm” jest rozpatrywany w oderwaniu od podobnych zjawisk występujących w innych krajach, a autor w swoich wnioskach jest zdecydowanie bardziej krytyczny względem Polski i rodzimych polityków.

W konsekwencji nie jestem w stanie zgodzić się ze wszystkimi tezami stawianymi przez autora. Przede wszystkim, co ma fundamentalne znaczenie dla zrozumienia części perspektywy nieudanego ustawodawstwa w sprawie IPN, trudno mówić o jakimkolwiek zaufaniu, jakie udało się zbudować między obydwiema nacjami po upadku komunizmu. Moim zdaniem to właśnie brak zaufania skutkuje wypowiedziami o antysemityzmie wyssanym z mlekiem matki, a z drugiej strony próbami wyciszania krytycznych głosów historyków przypatrujących się także ciemnym kartom historii Polski. Nie zgadzam się także z brakiem potępienia niedokładności niektórych badań, które miałyby wskazywać na masowość udziału Polaków w eksterminacji ludności żydowskiej. Nie podoba mi się pominięcie historycznego kontekstu niemieckiej okupacji na ziemiach polskich, który zasadniczo zmienia perspektywę. To, co Tacikowi, niewątpliwie się udało, to ukazanie słabości polskiej narracji w sprawie relacji z ludnością żydowską. Fatalna strategia komunikacyjna, wybiórczość, a przy tym nieumiejętność ocenienia konsekwencji niektórych decyzji mocno zaciążyły na wiarygodności Polski w przestrzeni międzynarodowej, a to tam rozgrywa się walka o prawdę. Stoimy zresztą na straconej pozycji, bo sprzedawanie „Polokaustu” od początku było skazane na porażkę wobec niezamknięcia sporu z Izraelem.

Na marginesie książki Tacika znaleźć można szereg recept na to, jak w przyszłości skuteczniej prowadzić politykę historyczną. Dialog, otwartość, szczerość, a przy tym wrażliwość na specyfikę partnerów. W 2023 roku udało się w tej kwestii sporo osiągnąć, także pod kątem wymiany młodzieży, co powinno przynieść owoce w przyszłości. Historia koegzystencji polsko-żydowskiej to w wielu obszarach – gdy porównujemy się na tle innych europejskich nacji – historia (umiarkowanych – wszystko zależy od perspektywy i historycznego tła) sukcesów, które warto uwypuklić. Nie mogą przesłonić trudności i grzechów, także tych z czasów wojny, ale mogą być podstawą do budowania wspólnej narracji opartej na przepracowaniu krzywd i zrozumieniu złożoności stosunków. Dlatego irytują mnie słowa Grossa o braku różnicy między kilkuset zabitymi a 1600 zabitych podczas jednego z pogromów ludności żydowskiej na ziemiach polskich. Są dla mnie przykładem zacietrzewienia, formą dalszego antagonizowania i zaprzeczeniem idei uczciwej pracy historyka. Zamiast przyczynić się do ucięcia spekulacji i dyskusji, jeszcze dolewają oliwy do ognia. Brak wiarygodności zarzucany mu przez przeciwników można przecież łatwo uzasadniać takimi właśnie wypowiedziami. W temacie o tak ogromnej wadze politycznej, społecznej i emocjonalnej nie powinno być miejsca na nieścisłości czy przemilczenia.

Podobnie, choć oczywiście na zdecydowanie mniejszą skalę, odbieram Tacika. Jego reportaż, w którym sporo informacji na temat faktycznej polityki względem Izraela przeplata się po prostu z polityką na polskim podwórku, ma potencjał, jest jednak stronniczy i skoncentrowany przede wszystkim na Polsce. Zasadnicza teza o „nielubieniu Żyda” nie wytrzymuje też konfrontacji z proizraelską polityką licznych rządów Polski po upadku komunizmu. Tymczasem w warstwie narracyjnej jest solidnie, autor umiejętnie wciąga czytelnika w swoją opowieść, choć momentami przesadza z suspensem. Mamy zatem klasyczny, dobrze napisany reportaż, w którym rzeczywistość została jednak sportretowana w subiektywny sposób. Taki uroki reportażu, ale – bądźmy szczerzy – w przypadku relacji polsko-izraelskich podstawowy zarzut o braku obiektywizm może być dla wielu czytelników dyskwalifikujący.

Ocena – 6,5/10