„Harcerki z Ravensbruck” – recenzja książki

Rok wydania – 2021

Autor – Anna Kwiatkowska-Bieda

Wydawnictwo – Bellona

Liczba stron – 581

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – monografia poświęcona harcerskiemu ruchowi oporu zorganizowanemu przez polskie więźniarki w niemieckim obozie koncentracyjnym Ravensbruck.

Obóz koncentracyjny w Ravensbruck jest dla Polaków miejscem szczególnym. To właśnie tutaj w czasie II wojny światowej Niemcy więzili kobiety, a statystycznie najwięcej było wśród nich Polek. Więźniarki przechodziły prawdziwą gehennę, będąc obiektem nie tylko psychicznych i fizycznych prześladowań, będących niejako standardem w niemieckich obozach koncentracyjnych, ale i sadystycznych pseudonaukowych eksperymentów. Trudno oddać słowami to, co działo się w Ravensbruck i to, co wycierpiały tam dziesiątki tysięcy kobiet, niezależnie od ich pochodzenia. Cierpienie miało charakter uniwersalny, a narodowość nie odgrywała w tym przypadku roli. Ogrom hitlerowskich zbrodni do dzisiaj wzbudza przerażenie, nawet pomimo tysięcy publikacji, które w pewnym sensie oswoiły współczesnych odbiorców z wojennymi realiami. KL Ravensbruck to wciąż synonim grozy i niezliczonych ludzkich dramatów.

Mimo iż kilkukrotnie miałem okazję czytać monografie poświęcone niemieckim obozom koncentracyjnym, w tym wspomnienia więźniarek z Ravensbruck, w natłoku informacji umknęła mi gdzieś historia drużyny harcerskiej, którą zorganizowano za drutem kolczastym. Tymczasem już w 1941 roku w Ravensbruck więźniarki stworzyły siedem zastępów harcerskich (!), w których łącznie działały 102 osoby zaangażowane w obozowy ruch oporu oraz samopomoc. Już samo powstanie drużyny „Mury” stanowi pewien organizacyjny i społeczny fenomen. A przecież zakres jej działania oraz osiągnięcia nie ograniczały się wyłącznie do symboliki. Harcerki z Ravensbruck miały na swoim koncie imponujące sukcesy – każde uratowane życie zasługuje na odkrycie i upamiętnienie. Czy jest to możliwe? Nadzwyczaj trudne, zwłaszcza gdy dysponujemy stosunkowo nielicznymi relacjami świadków. Historię ruchu harcerskiego w Ravensbruck trzeba zatem lepić z fragmentów, ale autorce udaje się to bardzo dobrze. Co więcej, dokłada do tego naprawdę niezły styl pisarski.

Pamięć o Ravensbruck przetrwała przede wszystkim we wspomnieniach ocalałych kobiet. Warto podkreślić, iż w Warszawie mamy prężnie działającą grupę byłych więźniarek oraz ich rodzin. Stowarzyszenie pozwala nie tylko na przypominanie młodym o tragedii sprzed lat, jest także bardzo ważnym projektem społecznym zrzeszającym żyjące więźniarki. Każda kolejna książka opowiadająca o Ravensbruck jest pośrednio sukcesem właśnie tej grupy i jej podobnych istniejących także w przeszłości. Harcerki z obozu również się spotykały, zostawiając po sobie cenne zapisy wspomnień. Dziś, niestety, żadna z członkiń „Murów” już nie żyje.

Anna Kwiatkowska-Bieda, sama harcerka, a więc osoba świetnie rozumiejąca zarówno środowisko, jak i towarzyszący mu etos, postanowiła przyjrzeć się historii kobiet, które nie dały się złamać obozowej rzeczywistości. W swojej publikacji udanie łączy pasję historyka z reporterskim zacięciem i oddaje do rąk czytelników wciągające opracowanie, którego głównym atutem jest upamiętnienie harcerek i usystematyzowanie wiedzy na temat ich organizacji. Życzyłbym sobie, by jej książka trafiła do jak najszerszego grona. Jest to bowiem przykład bardzo dobrej literatury, w której harcerki z Ravensbruck są na pierwszym planie (struktury, personalia, działalność), a ich historia splata się z dziejami całego KL Ravensbruck. Opracowanie Kwiatkowskiej-Biedy jest zatem cennym źródłem informacji, a autorka udanie czerpie ze źródeł, nie próbując wypełniać treści książki wątkami pobocznymi.

Mam poczucie, że określenie „charakter popularyzatorski” nie byłoby najbardziej trafne i nie do końca licowałoby z powagą książki. Niemniej jednak historia opisana przez Kwiatkowską-Biedę dość dobrze wpisuje się w założenia misji popularyzatorskiej właśnie. O polskich harcerkach z Ravensbruck mogliśmy już usłyszeć na marginesie innych publikacji. Mam jednak wrażenie, że tak szczegółowego ujęcia dotąd nie mieliśmy. Na niekorzyść książki przemawia brak przypisów, które pozwoliłyby na jasne wskazanie, skąd autorka czerpała konkretne liczne cytaty. Zamieszczona z tyłu bibliografia to za mało, by dać dociekliwemu czytelnikowi jasne odniesienia. Żałuję też, że nieco więcej miejsca nie poświęcono powojennym losom głównych bohaterek książki. Jak jednak pisze autorka, to materiał na odrębną opowieść. Jeśli będzie tak dobra jak „Harcerki z Ravensbruck”, z przyjemnością po nią sięgnę.

Recenzja „Harcerki z Ravensbruck” powstała we współpracy z II wojna światowa TaniaKsiazka.pl.

Ocena: