„Dziennik z Gusen” – recenzja książki

Rok wydania – 2009

Autor – Aldo Carpi

Wydawnictwo – Replika

Liczba stron – 376

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – wstrząsające świadectwo profesora malarstwa zamkniętego w niemieckim obozie koncentracyjnym.

Polacy to jeden z wielu narodów, którego historia naznaczona została piętnem obozów koncentracyjnych. Wydaje się, iż to w naszej ojczyźnie problematyka eksterminacji ludności podczas II wojny światowej jest rozumiana najlepiej, najbardziej przemawia do wyobraźni. Dymiące kominy krematorium kompleksu Auschwitz-Birkenau, setki tysięcy pomordowanych w Treblince czy Sobiborze. Wreszcie nieliczni ocaleni, którzy po wojnie zdali relację z życia za kratami obozów. Świadectwo bezcenne, bo dokumentujące bezmyślne zbrodnie popełniane przez niemieckich oprawców, świadectwo wstrząsające, bo opowiadające historię ludobójstwa i niewyobrażalnego okrucieństwa, które nieodmiennie przeraża i wprawia w osłupienie. Licznie wydawane po wojnie wspomnienia obozowe budowały obraz niemieckiej machiny masowej zagłady, choć dotyczyły głównie placówek rozmieszczonych na terenie Rzeczpospolitej. Relacje zza granicy były stosunkowo rzadkie. Z wielkim zaciekawieniem powitałem zatem przysłany do mnie egzemplarz recenzencki „Dziennika z Gusen”, który wreszcie ukazał się na polskim rynku nakładem Wydawnictwa Replika. Książka miała być wstrząsającą relacją spisaną przez Aldo Carpiego podczas jego uwięzienia w kompleksie obozowym Mauthausen-Gusen.

Przygotowanie polskiej wersji „Dziennika z Gusen” to zasługa Wydawnictwa Replika, które przesłało mi egzemplarz recenzencki. Praca Aldo Carpiego została przygotowana estetycznie, choć niczym nie wyróżnia się w natłoku innych książek. Ot, nieskomplikowany projekt graficzny i standardowe rozwiązania, gdy idzie o układ tekstu i nawigację. Rozważania Carpiego poprzedza obszerny wstęp przybliżający nam jego sylwetkę i biografię. Następnie otrzymujemy kilka krótkich tekstów dotyczących początkowego okresu niewoli włoskiego artysty i właściwie od dnia Bożego Narodzenia z 1944 roku zaczyna się regularny dziennik, który Carpi spisywał potajemnie. Charakterystyczna jest nieregularność wpisów, co wiązało się ze sporym ryzykiem przyłapania na sporządzaniu sekretnych notatek. Carpi wykracza poza ramy czasowe swojego uwięzienia i prowadzi narrację dalej, w kilka tygodni po wyzwoleniu. Dzięki temu czytelnicy poznają jego uczucia, emocje, które towarzyszyły mu na gorąco, tuż po oswobodzeniu z nazistowskiego piekła. Do publikacji dołączone zostały przypisy dotyczące osób wymienionych w książce, notka biograficzna Carpiego i opis rysunków sporządzonych przez artystę podczas pobytu w obozie. Ryciny zostały umieszczone na estetycznej wkładce wewnątrz tekstu i doskonale komponują się z elementami pisanymi i są świetną charakterystyką wydarzeń rozgrywających się po drugiej stronie drutu kolczastego.

Obozowe dzieło Carpiego to praca bezcenna, jeśli chodzi o walory poznawcze. Jest to przede wszystkim relacja z pierwszej ręki o tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce w obozie Mauthausen-Gusen i w niemieckich obozach w ogóle. Carpi tam był, widział śmierć i cierpienie i zdołał przeżyć, a jego sprawozdanie to opowieść spisywana na gorąco, pod wpływem wydarzeń dnia bieżącego, co dodaje jej autentyczności i wiarygodności. Artyzm Carpiego wypływa przy każdej nadarzającej się okazji. Sposób, w jaki pisze, zdradza natychmiast, iż jest osobą wysoce uwrażliwioną, pełną nostalgii i zadumy. Artystyczny styl średnio przypadł mi do gustu. Uduchowienie w sposób znakomity kontrastuje z niemieckim barbarzyństwem, ale relację spisaną w ten sposób czyta się ciężko. Chociaż wiem, że Carpi pisał swój dziennik na gorąco, z tekstu bije chłodem. Relacja jest, owszem, wstrząsająca, często ze względu na drastyczne sceny, ale emocji wzbudza niewiele, czego główną przyczyną jest styl pisania Carpiego. Ktoś może powiedzieć, że trudno od niego wymagać doskonałej pracy publicystycznej zważywszy na warunki, w jakich działał i nieustanne napięcie, z którym się zmagał. Trzeba się z tym zgodzić, ale skoro miał czas na filozoficzne przemyślenia, to mógł też pisać z większym animuszem. Jest to oczywista kwestia gustu i nie każdy musi się zgodzić z twierdzeniem, iż żywa relacja, nawet gdy idzie o śmierć, ubarwia opis i sprawia, że książkę chce się czytać. Nie ulega wątpliwości, iż dla historyków ogromną wartość będą miały uwagi Carpiego czynione na temat obozu, wewnętrznych stosunków czy hierarchii panującej w kompleksie. Godne odnotowania są informacje dotyczące możliwości „załatwienia” sobie lepszego życia w zamian za wykonywanie pewnych rodzajów usług. Carpi miał sporo szczęścia, będąc cenionym artystą, dzięki temu widmo śmierci choć trochę się od niego oddaliło. Oceniając warstwę językową, przyznać trzeba, iż Carpi miał bogaty warsztat stylistyczny. Jego wypowiedzi skomponowane są w przemyślany sposób, nie są chaotyczne, ale jednocześnie irytować może ślamazarne tempo codziennych opowieści. Zanim Carpi dojdzie do spraw najbardziej interesujących rozwodzi się często nad bzdurami kompletnie nieistotnymi dla obozowego życia. Głęboka wiara artysty jest godna podziwu. „Dziennik z Gusen” jest po prostu przesycony wartościami chrześcijańskimi, ale nie przypominam sobie, aby gdziekolwiek zaznaczono, iż Carpi pisał rozprawę teologiczną.

Sporym plusem publikacji są z pewnością zamieszczone w niej grafiki autorstwa twórcy dziennika. Aldo Carpi to przede wszystkim profesor katedry malarstwa, to artysta, który jeszcze przed uwięzieniem zdobył sobie zasłużoną sławę. Jego historia pokazała, iż nawet za murami obozu wykorzystywał swój talent, także na polecenie hitlerowców. Szkice tworzone w ukryciu przed nazistowskimi oprawcami stały się doskonałą dokumentacją zbrodni popełnianych w Mauthausen-Gusen. Stosy pomordowanych, okaleczone ciała – to z pewnością przemawia do wyobraźni. Większa część czytelników to zapewne wzrokowcy, dla których relacja Carpiego uzupełniona rycinami tworzy wstrząsającą opowieść o okrucieństwie, ludobójstwie i przemocy na niewyobrażalną skalę. Carpi to człowiek wrażliwy, jak niemal każdy artysta, i z artystycznym wdziękiem mówi o tym, co widział na własne oczy, o tym, co mogło stać się także jego udziałem. Życie w ciągłym strachu, pełne bólu i cierpienia otaczało go zewsząd, a jego praca jest doskonałym dokumentem, który po latach pokazuje czytelnikom, do jakich okrucieństw zdolny jest człowiek. Carpi, mimo iż miał okazję do oddalenia od siebie widma śmierci ze względu na swój talent malarski, nie wykorzystywał tego do protekcji własnej osoby. Co więcej, niósł pomoc innym, nierzadko z narażeniem życia, co pokazuje, jak wielkim był człowiekiem.

„Dziennik z Gusen” to praca, jakich na polskim rynku jest sporo. Obozowa przeszłość wstrząsa i porusza, ale za każdym razem, gdy zasiadamy do lektury, jest mniej spektakularna. To jakby wynik przesycenia relacjami pisanymi wprost zza drutu kolczastego. Aldo Carpi może jawić się nam jako autor oryginalny, ponieważ w jego świadectwie o niemieckim barbarzyństwie nie ma akcentów polskich, jego smutna historia rozgrywała się z dala od naszej ojczyzny. Co więcej, jest on pisarzem-artystą, człowiekiem, który o wydarzeniach mających miejsce w niemieckich obozach pisze z nostalgią, melancholią. Jego rysunki sprawiają, iż czytelnik patrzy na obozowy świat oczami autora, przenosi się do tych dramatycznych chwil i stara się zrozumieć, jak mogło do tego wszystkiego dojść. Wreszcie praca Carpiego to przykład niezwykłego męstwa i odwagi. Trzeba być bohaterem, aby zdecydować się na udokumentowanie zbrodni niemieckich podczas pobytu w przygotowanym przez oprawców obozie. Włoskiemu artyście sztuka ta powiodła się, choć ryzykował najwyższą cenę. To niewątpliwie zasługuje na szacunek, nawet jeśli lektura może kogoś rozczarować. Ja czuję się rozczarowany tylko w części, choć książka mną nie wstrząsnęła. Być może zbyt wiele razy czytałem na temat zbrodni niemieckich i uodporniłem się na drastyczne obrazy. Wiem jednak, że takie publikacje wciąż są potrzebne, o czym świadczy zapis na okładce „Dziennika z Gusen”: „[Książka] jest ostrzeżeniem, aby wszystkimi siłami bronić się przed tymi, którzy chcą zniszczyć prawdę, depcząc prawa i godność człowieka”.

Ocena: