„Dziennik sprzeciwu” – recenzja książki

Rok wydania – 2015

Autor – Friedrich Kellner

Wydawnictwo – Ośrodek Karta

Liczba stron – 358

Seria wydawnicza – Świadectwa XX Wiek

Tematyka – dziennik niemieckiego opozycjonisty z lat 1939-1942.

O tym, że ustrój III Rzeszy był zbrodniczym reżimem napisano już setki opracowań. Historycy dogłębnie poznali eksterminacyjną machinę nazistowskich Niemiec, przyglądając się uważnie licznym aspektom składającym się na obraz państwa i narodu. Biorąc jednak pod uwagę ilość ówczesnych mieszkańców terenów administrowanych przez III Rzeszę, można się spodziewać, iż o wielu rzeczach zdążymy się jeszcze dowiedzieć – świadków historii, choć jest ich coraz mniej, nie brakuje i, jeśli tylko są w stanie znaleźć w sobie wystarczająco dużo odwagi, dzielą się z czytelnikami dramatycznymi wspomnieniami sprzed lat. Friedrich Kellner, który w latach 1939-1942 prowadził dziennik, dokumentując w nim niemiecką codzienność, jest jednym z tych, którzy zdecydowali się przemówić, sprawiając, że bolesna historia nie zostanie zapomniana. Relację opublikowano w Niemczech dopiero w 2011 roku, przez co dyskusja wokół publikacji wydaje się być żywa i aktualna.

Na polskim rynku książka ukazała się nakładem Ośrodka Karta, który wypuścił ją w ramach poczytnej serii „Świadectwa – XX Wiek”. Budowa publikacji nie różni się od standardowego dziennika – zapiski Kellnera dotyczą poszczególnych dni. Autor dokonywał wpisów w miarę regularnie, wobec czego możemy na bieżąco śledzić rozwój sytuacji w nazistowskich Niemczech. Ogólny wydźwięk jego zapisków jest oczywisty – ewidentnie buntuje się przeciwko hitlerowskiemu reżimowi, przeciw zakłamaniu władzy, propagandzie i ogólnoludzkiemu otępieniu. Zauważa jednak, że nawet pomimo wysiłków machiny propagandowej III Rzeszy obywatele w dużej mierze zdawali sobie sprawę ze zbrodni popełnianych przez nazistowskich siepaczy.

Kellner wyjątkowo często odwołuje się do materiałów zamieszczanych w niemieckiej prasie czasu II wojny światowej, starając się wskazać absurdalność informacji i obalić mity lansowane przez Goebbelsa i spółkę. Z drugiej strony przygląda się otoczeniu, obserwując reakcje zwyczajnych Niemców. Ukazuje codzienność życia w nazistowskim państwie, nieustanne zagrożenie, ogarniającą ludzi znieczulicę, marazm i apatię, które przeplatały się z poczuciem narodowej dumy, tryumfu i przerażającego okrucieństwa. Książkę określiłbym przeglądem wpisów nazistowskiej propagandy, na tle której zostaje przedstawiony socjologiczny rys niemieckiego społeczeństwa. Te bardzo praktyczne informacje pozwalają spojrzeć na życie w III Rzeszy z zupełnie innej perspektywy. Książka odsłania kulisy niemieckiej codzienności, a dzięki daleko posuniętemu krytycyzmowi i obiektywizmowi Kellnera staje się wartościowym studium ludzkiej natury. Autor wypowiada się z pozycji „ostatniego sprawiedliwego”, co oczywiście można uznać za pewną pozę przybraną w konkretnym celu. Jest jednak na tyle przekonujący i tak starannie dobiera słowa, że trudno oprzeć się wrażeniu, iż jako jeden z nielicznych zachował zdrowy rozsądek i resztki sumienia w świecie pozbawionym wszelkich wartości.

„Dziennik sprzeciwu”, ze względu na druzgocącą krytykę zakłamania III Rzeszy, jest nie tylko antyreżimowym manifestem. Ów „sprzeciw” można rozpatrywać także w innych kategoriach. Kellner pokazuje bowiem, że mit nieświadomego obywatela niemieckiego, który nie zdawał sobie sprawy z okropieństwa nazistowskich rządów można wsadzić między bajki. Dotychczasowe próby wybielenia narodu niemieckiego w obliczu tego typu rozważań wydają się nieuzasadnione. Należy jednak pamiętać, że generalizacja to jedna z najgorszych rzeczy, które mogą się przytrafić historykowi. Na „Dziennik sprzeciwu” należy zatem spojrzeć z nieco większą dozą krytycyzmu i nawet pomimo przekonującej narracji Kellnera nie można wziąć całości jego zapisków za pewnik. Publikacja zmusza do refleksji, nie tylko w kontekście II wojny światowej, ale każdego konfliktu, w centrum którego zawsze powinien stać człowiek.

Ocena: