„Dunkierka” – recenzja książki

Rok wydania – 2013

Autor – Joshua Levine

Wydawnictwo – RM

Liczba stron – 295

Seria wydawnicza – Świadkowie. Zapomniane głosy

Tematyka – zbiór wspomnień żołnierzy uczestniczących w operacji ewakuacji sił alianckich z plaży pod Dunkierką w 1940 roku.

Kolejna książka z serii „Świadkowie. Zapomniane głosy” opowiada historię walk pod Dunkierką. „Opowiada” nie jest może zbyt dobrym określeniem, bowiem Joshua Levine stosuje standardowy w przypadku tej serii sposób narracji – oddaje głos uczestnikom zdarzeń. Publikacja została przygotowana przez Wydawnictwo RM i nie odbiega od dotychczas wydanych tytułów z grupy „Świadkowie”. Kilkanaście zdjęć, kilka stron historycznego komentarza i setki relacji, zapisów wspomnień. Właściwie na tym można by zakończyć recenzję tego typu książki, ale dla wszystkich, którzy nie mieli do tej pory do czynienia ze „Świadkami” wymaga ona pewnych uzupełnień.

Książka została podzielona na 10 głównych rozdziałów uzupełnionych o krótkie wprowadzenie i indeksy nazw. Każda z części posiada krótki komentarz historyczny przybliżający ówczesną sytuację na froncie. W efekcie obserwujemy rozwój sytuacji od momentu lądowania sił brytyjskich na kontynencie aż po ewakuację i rozładowanie w Wielkiej Brytanii wieńczące operację „Dynamo”. Zdarzenia opowiedziane są z perspektywy żołnierzy uczestniczących w walkach. Levine oddaje głos świadkom zdarzeń, przydzielając każdemu niewielką ilość miejsca. Tytaniczna praca archiwalna, jaką musiał wykonać, owocuje niezwykle realistycznym opisem walk pod Dunkierką. Obserwujemy front przez pryzmat tego, co widzieli zwykli szeregowi żołnierze. Dostrzegamy ich problemy, trudy dnia codziennego. Życie żołnierza nie jest już wielką przygodą, ale wyprawą w nieznane, ciągłym strachem i rozłąką. Niewątpliwie tego typu publikacje pozwalają rzucić nowe światło na wydarzenia II wojny światowej. Levine wydobywa na światło dzienne nieznane relacje, niepublikowane dotąd wspomnienia szaraków, którzy byli ledwie pionkami w strategii dowódców. Irytować może nadmierne poszatkowanie wspomnień. Momentami cytowani żołnierze mówią po dwa zdania, z których niewiele wynika. Ciężko się w tym wszystkim odnaleźć i marzy mi się, by „Świadkowie” zostali okraszeni nieco lepszym, a przede wszystkim dłuższym, komentarzem historyka. Wspomnienia pozwalają dostrzec emocje towarzyszące żołnierzom, przyjrzeć się poszczególnym jednostkom, ale jednocześnie zamazują jakąś większa perspektywę, obraz całości. Trudno także ocenić język publikacji, bowiem Levine dokonuje przedruku wypowiedzi świadków zdarzeń. W efekcie każdy z fragmentów cechuje indywidualny styl, żołnierze zwracają uwagę na inne elementy rzeczywistości.

Książka przypadnie do gustu czytelnikom, którzy lubią zabierać lekturę w podróż tramwajem. Budowa publikacji sprzyja czytaniu w komunikacji miejskiej – dwa przystanki, pięć relacji albo jedna trasa, pół rozdziału. Do książki można bowiem wrócić w dowolnej chwili bez uszczerbku na ogólnym rozeznaniu. To bowiem trudno stracić przy tego typu lekturze. Mimo wszystko warto, choćby ze względu na inny styl pisarski, inne spojrzenie na naturę konfliktu.

Ocena: