„Dorastanie w cieniu wojny” – recenzja książki

Rok wydania – 2020

Autor – Władysław Gołkiewicz

Wydawnictwo – Novae Res

Liczba stron – 258

Tematyka – próba ukazania dość uniwersalnych przeżyć, które mogły towarzyszyć wielu młodym Polakom, których dzieciństwo przypadło na czas wojny i okupacji.

Poruszająca, wzruszająca, osobista, intymna – to tylko niektóre z przymiotników, którymi można by opisać „Dorastanie w cieniu wojny” Władysława Gołkiewicza. Spisana przez niego historia, oryginalna, bo ukazana z perspektywy chłopca, który o świecie wiedział niewiele, ale okazał się być bystrym obserwatorem, to swego rodzaju symbol – symbol całego pokolenia „sześcioletnich Bogdanów”, których dzieciństwo zostało bezpowrotnie utracone, a życie naznaczone piętnem II wojny światowej.

I to właśnie w prawdziwości opowieści tkwi moc tej książki. Nie chcę się rozwodzić nad tym, co konkretnie znajdziemy na jej kartach – Sowieci, Niemcy, okupacja, tułaczka, ucieczka, ukrywanie się, ciągły strach przed śmiercią – to właściwie klasyka literatury wspomnieniowej z tego okresu. Hasło z okładki „świat, który warto ocalić od zapomnienia” doskonale wpisuje się w wydźwięk książki. Gołkiewicz spisuje bowiem wspomnienia, by te nie uleciały, nie zostały bezpowrotnie utracone. Robi to w sposób prosty, czasem wręcz banalny i spłycony, ale przecież głównym bohaterem (nawet jeśli wspomnienia są odtwarzane po latach) jest dzieciak. Jakież mógł mieć zatem przemyślenia? Nie ma tu wielkiej polityki, nie ma rozważań na temat ludzkiego losu. Jest za to codzienność. Szara, przytłaczająca, wojenna. Ale jednak wśród bliskich, w rodzinie, która zawsze stanowi oparcie.

Myślę, że najlepszymi odbiorcami książki Gołkiewicza, a przy tym czytelnikami, którzy byliby najbardziej zadowoleni z lektury, staliby się przedstawiciele pokolenia książkowego Bogdana. To do nich historia przemówiłaby najpełniej, to oni mogliby się utożsamiać z narratorem, odtwarzać własne losy i znajdować łamiące serce podobieństwa. To ich głos, zbiorowy głos pokolenia, został zapisany na kartach „Dojrzewania w cieniu wojny”.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nie jest to książka wybitna. Właściwie nic mnie w niej nie porwało – na pozór jest to historia, jakich wiele, jakie znam z opowieści rodzinnych, od starszych sąsiadów, jakie wielokrotnie już czytałem w mniej lub bardziej zbeletryzowanej formie. Mimo tego doceniam pracę, jaką wykonał Gołkiewicz, by pokazać, czym było cierpienie zwykłych ludzi, by zajrzeć za kulisy życia rodzinnego w czasie największej próby. Bohaterzy jego książki zdali ten trudny egzamin znakomicie. „Dorastanie w cieniu wojny” to unikatowa wyprawa w przeszłość, by jeszcze raz zmierzyć się ze wspomnieniami i historią rodziny. Przy okazji lektury przypomniałem sobie piękny tekst o. Piotra Lamprechta, który w „Świetle przy granicy” opowiada o rodzie Lamprechtów, podróżując i mentalnie, i fizycznie na dawne Kresy. Jego literatura zrobiła na mnie większe wrażenie, choć uczciwie muszę przyznać, że mogło to być efektem wieloletniej znajomości, która siłą rzeczy zachęca do wzmocnionej empatii. Gołkiewicza przeczytałem jednak z zaciekawieniem, zdając sobie sprawę, że do „Dorastania w cieniu wojny” zapewne już nie powrócę, ale swój egzemplarz sprezentuję osiemdziesięcioletniemu sąsiadowi. Wiem, że zrozumie.

Ocena: