Czy to jest człowiek – Primo Levi – recenzja książki

Tytuł – Czy to jest człowiek. Rozejm. Pogrążeni i ocaleni.

Rok wydania – 2024

Autor – Primo Levi

Wydawnictwo – Czarne

Liczba stron – 590

Tematyka – trzytomowe dzieło ocalałego z Auschwitz włoskiego Żyda, który spisał tragiczne wspomnienia, ukazując istotną perspektywę zmagania się z życiem po doświadczeniu obozu koncentracyjnego.

Ocena – 8,0/10

W Polsce historia niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz to jeden z tych tematów, które regularnie pojawiają się na kartach książek poświęconych II wojnie światowej. Zazwyczaj są one uzupełniane personalnymi opowieściami o tym, jak wyglądała rzeczywistość obozowa i droga do Auschwitz poszczególnych więźniów. Siła statystyki jest nieubłagana – ze względu na parytet ofiar nasz punkt widzenia jest mocno polskocentryczny, przy czym niezależnie od pochodzenia więźniów można mówić o pewnym uniwersalizmie cierpienia. O ludzkim wymiarze Auschwitz.

I w takich realiach trafiają się czasem relacje wyjątkowe. Do nich zaliczyłbym wspomnienia Primo Leviego spisane w trzech tomach zatytułowanych w symboliczny sposób: „Czy to jest człowiek”, „Rozejm” oraz „Pogrążeni i ocaleni”. Już choćby ze względu na jego pochodzenie możemy mówić o pewnej unikatowej perspektywie i obserwowaniu Auschwitz w innym punkcie. Levi jest zresztą postacią niezwykle interesującą także ze względu na jego przedwojenne dzieje. Włoski Żyd należał do faszystowskiej młodzieżówki i dopiero antysemickie prawa otrzeźwiły go na tyle, by uświadomić mu konsekwencje polityki Benito Mussoliniego i sojuszu z nazistowskimi Niemcami. I tak trafił do antyfaszystowskiej partyzantki, by w 1944 roku zostać złapanym i odesłanym do Auschwitz.

Mamy zatem do czynienia z pewną ewolucją poglądów, choć mocno osadzoną w konkretnych wydarzeniach z 1938 roku. I w tym wypadku mówić można o ciekawym procesie myślowym dojrzewania nastrojów antyfaszystowskich we Włoszech. Historia Levego to zatem ciekawy i wielowymiarowy materiał historyczny.

„Włoski Żyd w Auschwitz”. To przecież także określona specyfika całej grupy więźniów grupowanych na zasadzie przynależności narodowej bądź etnicznej. Ich status i losy odróżniały się nieco od tego, co działo się choćby z polskimi żydami, przy czym znaczna część obserwacji notowanych skrzętnie przez Leviego i jemu podobnych ma charakter uniwersalny. U Leviego do głosu dochodzi jeszcze swego rodzaju liryczny charakter wspomnień. Styl, który odbiega od surowego sprawozdania dokumentalisty. Trochę jak u Seweryny Szmaglewskiej. Jest w tym też nieco filozofii, także tej przewrotnej, obozowej, mieszającej się z prostotą relacji i stylem momentami naśladującym wręcz beztroską opowieść albo po prostu zapis cierpienia maskowanego pozorną, literacką beznamiętnością. Ta z kolei nierzadko nie koresponduje z plastycznymi opisami zostawionymi przez autora. Całość oddaje w gruncie rzeczy stan psychiczny więźnia – oportunistyczną akceptację wykreowanego przez nazistów świata. Bo tylko w ten sposób można było przedłużyć sobie życie.

Uzupełnienie losów obozowych w kolejnych tomach jest nie mniej cenne. W moim odczuciu historia Leviego to jeden ze sztandarowych przykładów tego, co niejednokrotnie umyka nam, gdy konfrontujemy się z historią Holocaustu. Liczba ofiar, tych bezpośrednich, pomordowanych przez nazistów, szczególnie w obozach koncentracyjnych, to jedno. Stopień traumatyzacji ocalałych z Holocaustu, ich konieczność konfrontowania się na nowo z przeżyciami – to sprawa odrębna. To niejako zapomniane ofiary i konsekwencja barbarzyństwa czasu wojny. Słowa Dariusza Czai o tym, ze Auschwitz nie opuściło Leviego nigdy są znamienne i w moim odczuciu symbolizują los całego pokolenia, które żyło Auschwitz do końca swoich dni. Na dalszych etapach („Rozejm” i „Pogrążeni i ocaleni”) historia spisana przez Leviego odróżnia się od tradycyjnych świadectw składanych przez więźniów w Auschwitz. Bardzo mocno uwypukla kontekst powojenny obejmujący okres wyzwolenia, poobozowej tułaczki oraz prób odnalezienia się w nowej rzeczywistości. W tak zwanym życiu po Auschwitz, które trudno było nazwać życiem.

Ocena – 8,0/10