„Czas eksterminacji” – recenzja książki

Rok wydania – 2010

Autor – Saul Friedländer

Wydawnictwo – Prószyński i S-ka

Liczba stron – 920

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – niezwykła książka prezentująca niemiecki plan eksterminacji ludności żydowskiej na przestrzeni lat 1939-45.

Jakoś tak się szczęśliwie złożyło, iż niemal jednocześnie dostałem do recenzji dwie publikacje, które wzajemnie uzupełniały się informacjami, stanowiąc niemal ciąg tematyczny. Tuż po przeczytaniu „Nocy Kryształowej” Martina Gilberta zasiadłem do kolejnej lektury związanej z zagadnieniami wystąpień antyżydowskich i Holocaustu, odbierając przesyłkę ze świetnie wyglądającym „Czasem eksterminacji” Saula Friedländera. Ten urodzony w Pradze historyk, który dzieciństwo spędził w okupowanej przez Niemców Francji, a po wojnie rozpoczął pracę w Stanach Zjednoczonych zdecydował się opowiedzieć tragiczną historię, która stała się także jego udziałem. Dorastał w rodzinie o żydowskich korzeniach i zawsze z szacunkiem odnosił się do tradycji przodków. Gdy w 2008 roku ukazała się jego książka, czytelnicy z całego świata mogli się przekonać, iż Friedländer jest nie tylko orędownikiem sprawy upamiętnienia tragicznych wydarzeń sprzed lat, ale i niezwykle utalentowanym pisarzem, o którego pracy niemiecki dziennik „Der Spiegel” napisał: „[…] stworzył wszechstronne studium Holocaustu, a zarazem wzniósł pomnik jego ofiarom. Kto chce poznać prawdę o tamtych wydarzeniach, musi sięgnąć po tę książkę”. Wbrew temu, co mogą pomyśleć co bardziej doświadczeni miłośnicy historii, także dla polskiego czytelnika, zaznajomionego z tematyką prześladowania ludności w okresie II wojny światowej „Czas eksterminacji” jest pracą niemal obowiązkową. Nie miałem zatem wyjścia i zasiadłem do lektury.

A ta rozpoczęła się od dwóch niespodzianek. Z jednej strony rozczarowałem się, nie widząc fotografii, które ubarwiają każdą narrację. Niestety, autor nie pokusił się o dodanie zdjęć archiwalnych. No, ale nie o to chodzi w książce, żeby ją oglądać. Zaskoczyła mnie także ilość przypisów. Liczba odniesień jest po prostu ogromna, co w oczywisty sposób uzupełnia informacje podane przez Friedländera i odsyła do innych źródeł. Na dłuższą metę przeszukiwanie przypisów może być nieco męczące, jednakże docenić należy bogactwo bibliograficzne. „Czas eksterminacji” to także potężne tomisko liczące sobie ponad 900 stron, wobec czego należy szykować się na długą lekturę, którą utrudniać może fakt dobrania dość małej czcionki. Wydawnictwo Prószyński i S-ka zadbało jednak o czytelników, wykonując kawał dobrej roboty korekcyjno-edytorskiej. Redakcja działa na bardzo wysokim poziomie, przez co zarówno tłumaczenie, jak i korekta prezentują się znakomicie. Wspomniane wcześniej drobne usterki nie powinny mieć zatem żadnego wpływu na przyjemność czytania, bowiem zakres merytoryczny pracy oraz jej przygotowanie do druku nie pozostawiają cienia wątpliwości – mamy do czynienia z fachowcami.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, już po przeczytaniu kilkunastu stron „Czasu eksterminacji”, to rzeczowość autora. Friedländer ma niebywałą umiejętność pisania o konkretnych sprawach, bez zagłębiania się w wątki poboczne. Owszem, potrafi umiejętnie rozszerzyć narrację, nie jest przyklejony do jednego tematu, jednakże całość jest spójna i komplementarna. Autor bardzo dobrze wpasował się w klimat okresu, mieszając suche fakty z plastycznym obrazami niemieckiego bestialstwa. W konsekwencji jego książka niesie ze sobą nadzwyczajny bagaż emocji, które uświadamiają czytelnikom ogrom tragedii narodu żydowskiego. W tym miejscu chciałbym się na chwilkę zatrzymać. „Czas eksterminacji” opowiedziany jest głównie z perspektywy „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, wobec czego to właśnie temu narodowi poświęcono najwięcej miejsca. W efekcie obraz eksterminacji ludności na terenie Europy jest nieco wypaczony, bowiem inne nacje nie doczekały się tak rozległego opisu kaźni, a przecież to także ich cierpienie składało się na przerażającą statystykę pomordowanych przez hitlerowski reżim totalitarny. Pd względem bogactwa informacji „Czas eksterminacji” to prawdziwa kopalnia wiedzy. Wiadomości jest tak wiele, że trudno to wszystko zapamiętać, ale praca Friedländera stoi na wysokim poziomie merytorycznym i niemal wyczerpuje temat. Autor sięga po dane statystyczne, dokumenty, wspomnienia, relacje, archiwalne wypowiedzi świadków terroru, wreszcie cytuje ówczesnych polityków, wojskowych. Obozy koncentracyjne to już nie tylko pusto brzmiące hasło, ale i bliskość umierających ludzi, którzy wychodzą z cienia anonimowości.

Liczba przypisów, o których mówiłem, frustrowała mnie coraz z bardziej z każdym kolejnym rozdziałem. Nie wiem, czy jest to kwestia wrodzonej nerwowości, czy też fakt, który może zirytować nie tylko przeczulonych czytelników. Tak czy inaczej, jest ich sporo. Podobnie jak informacji. Warto podkreślić, iż Polacy powinni czuć się usatysfakcjonowani, bowiem Friedländer pisze szczerze i dogłębnie analizuje temat, nie pozostawiając sobie miejsca na głupie wpadki bądź celowe wypaczenia. W okresie, kiedy coraz bardziej popularne stają się nagłaśniane przez media afery koncentrujące się na niepoprawnym zastosowaniu obozowej terminologii (fałszywe i obraźliwe hasło „polskie obozy koncentracyjne”) głos rozsądku i prawdy ma podwójną wartość. Być może to właśnie to zostało docenione, gdy autor „Czasu eksterminacji” został uhonorowany prestiżową Nagrodą Pulitzera. W pełni zasłużenie, bowiem jego wkład w naukę historii współczesnej jest ogromny. Zrozumie to każdy z czytelników wielokrotnie wyróżnionej publikacji z 2008 roku.

Mimo iż jestem pod wielkim wrażeniem pracy wykonanej przez Friedländera, daleki jestem od hurraoptymizmu i wzniosłych haseł o przełomie w gatunku literatury historycznej. Historyk stworzył niezwykłe dzieło poruszające wiele aspektów polityki eksterminacyjnej wcielonej w życie przez nazistów, jednakże nie możemy mówić o punkcie zwrotnym, bowiem liczne prace na przestrzeni lat w dużej mierze wyczerpały już temat. Friedländer potrafił jednak sięgnąć głębiej, wydobyć na światło dzienne nowe informacje, zebrać i uporządkować to, co już znaliśmy i wreszcie napisać książkę w świetnym stylu. Jego rzeczowość i fachowość stawiają go na piedestale współczesnych autorów piszących o historii II wojny światowej, a „Czas eksterminacji” pokazał, jak wielka siła drzemie w książkowym przekazie. Doskonałe świadectwo niemieckiego barbarzyństwa i cierpienia wielomilionowej rzeszy ludzi to z jednej strony pamięć – o ofiarach sprzed lat – z drugiej świadomość – kolejnych pokoleń.

Ocena: