Tytuł – Córki Jałty
Rok wydania – 2023
Autor – Catherine Grace Katz
Wydawnictwo – WUJ
Liczba stron – 448
Tematyka – historia trzech kobiet, które towarzyszyły ojcom – Churchillowi, Rooseveltowi i Harrimanowi – podczas kluczowej dla losów świata konferencji w Jałcie.
Ocena – 7,5/10
Konferencja w Jałcie jest uznawana za jedną z cezur w historii współczesnej. Nie bez przyczyny – to właśnie w Jałcie podejmowano kluczowe dla losów powojennego świata decyzje. Dla jednych utożsamiane z sukcesem w postaci wyznaczenia strefy wpływów (nie zapominajmy, że z Jałty zwycięscy wracali nie tylko Sowieci, ale i Amerykanie, którzy potwierdzili swój status czołowego globalnego mocarstwa), dla innych z utratą imperium lub po prostu niewolą (w tej pierwszej kategorii znaleźli się Brytyjczycy, w tej drugiej choćby Polacy). Sama konferencja to nie tylko spotkania trzech przywódców nazywanych symbolicznie Wielką Trójką (czy taką „wielką”, można by polemizować), ale i masa zakulisowych rozgrywek, w których prym wiedli doradcy zapewniający wsparcie merytoryczne i mentalne. Wśród nich trzy kobiety, których obecność podczas konferencji może na pierwszy rzut oka zaskakiwać. Po lekturze „Córek Jałty” nie mam jednak wątpliwości, iż była istotna, a pod pewnymi względami wręcz konieczna.
W pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę na wyjątkowo ciekawy i oryginalny temat podjęty przez Catherine Grace Katz. Miłośnicy historii zapewne spotkali się już z odniesieniami do biografii córki Józefa Stalina, która do pewnego momentu uchodziła za oczko w głowie radzieckiego dyktatora. Jej akurat w Jałcie nie było, a życiorys – powiedzmy sobie uczciwie – nie bazuje na osiągnięciach w dziedzinie polityki, a raczej na anegdotach związanych z życiem u boku wodza totalitarnego systemu. Co innego córki prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina D. Roosevelta, premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla i ambasadora USA w Związku Radzieckim Averella Harrimana. Te mogły mieć niebagatelny wpływ na swoich ojców, a przez to i na kształtowanie historii.
Książka bardzo udanie wykorzystuje elementy historycznego reportażu. Momentami możemy odnieść wrażenie, iż faktycznie przenosimy się w miejsca opisywane przez amerykańską autorkę. Katz ma zresztą talent do plastycznych opisów i tylko czasem udziela się jej poetyckie uniesienie, które kończy się nadmierną kwiecistością narracji. Warto odnotować niezwykle ciekawe opisy kulisów organizacji konferencji oraz jej przebiegu. Właśnie kulisy to ukryta wartość dodana książki, choć można też argumentować, iż autorka samym „ojcom” i ich aktywności poświęca nieproporcjonalnie dużo miejsca. Sporo informacji dotyczy choćby przygotowania hotelu (robactwo!) oraz miejsc, w których odbywano rozmowy. Techniczne detale wystawiają świadectwo przede wszystkim Związkowi Radzieckiemu i patologicznemu, ale przy tym fascynującemu systemowi, w którym prowizorka i metaforyczne „malowanie trawy na zielono” były standardem. Nic dziwnego, że wioski potiomkinowskie pojawiły się właśnie nad Dnieprem.
Cieszę się, że autorka nie zdecydowała się na prezentację rozbudowanych biografii głównych bohaterek opracowania. W tym wypadku udanie wyważyła proporcje pomiędzy poszczególnymi elementami – poznajemy zatem kilka faktów z ich życiorysów, które mają nam naświetlić, z kim w ogóle mamy do czynienia, ale zasadniczo towarzyszymy im w samej Jałcie. I słusznie, bo to tam dzieją się rzeczy najciekawsze, nawet jeśli życiorys takiej Kathy Harriman towarzyszącej ojcu w Moskwie od października 1943 roku mógłby być niezwykle interesujący.
Córki alianckich polityków nie pojawiły się w Jałcie przypadkowo (choć z Anną prezydent Roosevelt trochę przekalkulował), a między Rooseveltem i Churchillem była wręcz koordynacja zaproszeń dla członków rodziny, co samo w sobie stanowi ciekawy element wpływający na ich relację. Katz zachęciła mnie, by poszukać innych tego typu przypadków, ale przede wszystkim zwróciła uwagę na rolę, jaką rodzina odgrywała w kształtowaniu poglądów i publicznych wystąpień ówczesnych przywódców. Odnotujmy także dynamikę relacji, na linii ojciec-córka oraz ich potencjalny wpływ na funkcjonowanie sojuszu alianckiego. Pod pewnymi względami można wręcz mówić o całkowitym zanegowaniu tego, jak powinna wyglądać normalna rodzina, ale też nie ma się co czarować – stosowanie współczesnej skali w oderwaniu od ówczesnych realiów (nie tylko politycznych ze względu na stanowiska sprawowane przez ojców, ale i społecznych) byłoby oczywistym nieporozumieniem.
Interesujące wydały mi się opisy relacji amerykańsko-radzieckich bazujących na dość mglistym amerykańskim wyobrażeniu tego, w jaki sposób funkcjonuje stalinowska dyktatura. Niezwykle ciekawa wydaje się przemiana ambasadora Harrimana, który z naiwniaka (Katz opisuje badanie sprawy Katynia i zignorowanie faktów świadczących przeciwko winie Niemców, gdyż Averell „bardzo pragnął budować dobre relacje z Rosjanami, zgodnie z życzeniem Roosevelta”) miał przeistoczyć się w męża stanu walczącego – często bez skutku – o interesy Polski. Jestem ciekaw, czy taka prezentacja postawy ambasadora rzeczywiście odzwierciedla ówczesne realia, czy też została nieco podkolorowana, by dobitnie pokazać, że przeszedł przemianę mentalną, której źródeł należy się dopatrywać w patologii ZSRR.
Sama sprawa Polski została potraktowana przez autorkę jako jeden z wątków priorytetowych wśród tych, które nie stanowią głównej osi narracji. Nie są to może analizy geopolityczne wielkiej wartości, sporo informacji dla polskiego czytelnika będzie powtórzeniem znanej, smutnej historii głębokiego niezrozumienia położenia Polski i Polaków przez aliantów zachodnich, głównie Amerykanów, ale w ostatecznym rozrachunku łączą się z głównym tematem. Katz umiejętnie skroiła w tym względzie narrację – jeśli pod polskiego czytelnika (a momentami na to wygląda), był to bardzo przezorny ruch, jeśli pod zachodniego – wielką przysługa dla promocji naszej historii. Jałta nie bez przyczyny kojarzy się w Polsce z polityczną zdradą, a amerykańska autorka dokonuje udanego, choć narracyjnie nie aż tak potrzebnego, przeglądu wydarzeń z udziałem Polaków. W sferze semantycznej co bardziej wyczulonych czytelników może z kolei mierzić nadużywanie określenia „naziści”, które bynajmniej nie jest stosowane zamiennie z „Niemcy”, lecz stanowi narracyjny standard u Katz. Nie jest to jednak problem pierwszorzędny i nie zaburza narracji.
A ta stoi na wysokim poziomie, jest wciągająca i odnosi się do tematu, który dotychczas był omawiany co najwyżej na marginesie opisów przebiegu konferencji w Jałcie. Catherine Grace Katz wykonała bardzo dobrą pracę, umiejętnie posługując się wspomnieniami głównych bohaterów zdarzeń i wyciągając na pierwszy plan mało znane kulisy organizacji i przebiegu obrad. Zarzucić jej można rozwodnienie narracji wątkami pobocznymi, które stanowią wypełnienie dla fundamentu, jakim były losy Sary, Anny i Kathy, ale nie przysłania to zasadniczej dużej wartości „Córek Jałty”.
Ocena – 7,5/10