Niemiecki plan podboju Europy ściśle wiązał się z wizją wyznaczoną Rzeszy przez Adolfa Hitlera. Niemiecki przywódca jeszcze w latach dwudziestych opracował główne wytyczne do osiągnięcia jego życiowego celu, jakim było odnalezienie Lebensraum (tzw. przestrzeni życiowej) dla „rasy panów” – aryjczyków – jak szumnie nazywali się sami Niemcy. W myśl założeń planu Hitlera wyniszczeniu miały ulec podrzędne kultury europejskie, ze słowiańską na czele. Podbój militarny nie był jedynym celem agresji III Rzeszy. Wraz z nim następował proces wynaradawiania i germanizacji ludności zajętych terytoriów, co w połączeniu z fizyczną eksterminacją miało zlikwidować poszczególne narody. Agresja przeciwko Polsce była tylko jednym z wielu etapów na drodze do panowania nad Europą. Na pierwszy ogień poszły Austria, Czechosłowacja, Kłajpeda. O tym, jak będzie wyglądać walka przeciwko Polakom, mogli się dowiedzieć najwyżsi dygnitarze armii niemieckiej na odprawie w kwaterze Hitlera w Obersalzbergu w dniu 22 sierpnia. Tuż przed rozpoczęciem kampanii wrześniowej führer postanowił przekazać swoim podwładnym główne wytyczne, z jakimi mieli oni wkroczyć na ziemie polskie. W długim przemówieniu stwierdził: „Zniszczenie Polski jest na pierwszym planie. Nasza siła leży w naszej szybkości i brutalności. Dlatego wysłałem na Wschód moje Totenkopfstandarte z rozkazem zabijania bez litości i pardonu wszystkich mężczyzn, kobiety i dzieci polskiej rasy i języka. Polska zostanie wyludniona i skolonizowana przez Niemców”. Dalszym etapem rozprawy z narodem polskim miało być albo wykorzenienie polskości, albo fizyczne unicestwienie tegoż narodu. Pomijając masową eksterminację Polaków i obywateli innych narodowości, jaka trwała niemalże przez cały okres II wojny światowej, skupić się musimy na polityce kulturalnej okupanta, który od pierwszych dni trwania kampanii wrześniowej rozpoczął wprowadzanie nowego ładu na ziemiach polskich, lekceważąc wielowiekowy dorobek słowiańszczyzny i zachodnich naleciałości w kulturze polskiej. Jak pisze Czesław Madajczyk: „Narzucanie przemocą ludom podbitym obcego dziedzictwa kulturowego to zjawisko stare, jeżeli nie wieczne […] Najmniej dotyczyło to Polski i zajętego terytorium radzieckiego, gdzie dominującą tendencją było niszczenie życia kulturalnego ludności słowiańskiej i przygotowanie do germańskiego skolonizowania ich”. Wiemy zatem, jak wyglądały ogólne wytyczne prowadzonej w czasie II wojny światowej nowej Kulturkampf, niejako spadku po okresie zaborów. Okupacja niemiecka różnicowała jednak natężenie tego procesu poprzez swoisty podział ziem polskich. Już w październiku 1939 roku zachodnia część zajętej II Rzeczypospolitej wcielona została bezpośrednio do Rzeszy, natomiast w centralnej części utworzono Generalne Gubernatorstwo zawiadywane z Krakowa przez dr Hansa Franka. Wśród ziem, które weszły w skład GG, na plan pierwszy wysuwały się okolice Warszawy wraz z samą stolicą, która do tej pory, obok Krakowa, stanowiła centrum polskiego życia kulturalnego, społecznego i politycznego. Nic zatem dziwnego, iż to właśnie w tych miastach skupiała się elita inteligencji, kwiat umysłowy narodu polskiego, który Niemcy w pierwszej kolejności przeznaczyli na wyniszczenie jako element najbardziej zagrażający hegemonii okupanta. O ile na ziemiach wcielonych do Rzeszy proces germanizacji przebiegał szybko i brutalnie, o tyle na terenie Generalnego Gubernatorstwa Niemcy zmuszeni byli do zweryfikowania założeń swojej polityki, mając na uwadze przede wszystkim wykorzystanie potencjału gospodarczo-ekonomicznego tych terenów w trakcie trwania II wojny światowej. Proces wynaradawiania i zniemczania zszedł tu zatem na dalszy plan, choć oczywiście nadal stanowił jedno z głównych założeń polityki niemieckiej względem okupowanych terytoriów. W trakcie trwania światowego konfliktu główni dygnitarze hitlerowscy opracowywali szereg wytycznych i dokumentów, które w znacznym stopniu warunkowały niemieckie zadania realizowane w Polsce. Ciężko jednak było zaprowadzić nowy porządek w kraju, którego tradycje nie nawiązywały do faszyzmu i antysemityzmu. Odosobnione przypadki z historii Rzeczypospolitej nie potwierdzają bynajmniej tezy o prześladowaniach ludności żydowskiej w Polsce. Co więcej, mimo iż naród polski oparł się komunizacji, nie można o nim powiedzieć jako typowo antykomunistycznym czy antyradzieckim. Dlatego też wszelkie plany przekonania narodu polskiego, nawet brutalnymi metodami, do wsparcia wschodniej polityki niemieckiej musiały zostać obrócone w niwecz już na początku tego procesu. Nie mogły się także powieść próby odwiedzenia od tradycyjnego zafascynowania krajami zachodnimi, co z kolei związane było raczej z kwestiami politycznymi – zarówno Francja, jak i Wielka Brytania sprzyjały Polsce i stanęły z nią do walki przeciwko nazizmowi w jednym szeregu. Okupant starał się również maksymalnie ogłupić naród, decydując się na ostrą politykę edukacyjną, biblioteczną czy muzealną. Większość dóbr, wielowiekowa spuścizna narodowa Rzeczpospolitej, zostało zniszczonych lub zagrabionych przez najeźdźcę. Jeśli zaś chodzi o szkoły i uczelnie wyższe, to polityka niemiecka w tej kwestii ograniczała ich funkcjonowanie do niezbędnego minimum i tylko dzięki samorzutnym akcjom (jak chociażby organizowanie tajnych kompletów) udało się narodowi polskiemu nadrabiać poważne luki w wykształceniu spowodowane celową działalnością okupanta. Obok wspomnianych wyżej batalii przeciwko polskości, doszła kwestia wyniszczania języka polskiego, czego wyrazem były oficjalne zakazy okupanta oraz walka przeciwko Kościołowi Katolickiemu, który w Polsce działał niezwykle prężnie i tradycyjnie podtrzymywał jedność duchową i narodową swojej wspólnoty. Przeszczepianie kultury germańskiej na grunt polski nie mogło się powieść i nie powiodło się. Okupant nie docenił, jak silnie zakorzenione są w Polakach narodowe i historyczne tradycje. Co więcej, nawet wojna stała się inspiracją do powstania nowych nurtów w literaturze i sztuce. Rozwój „pokolenia Kolumbów”, młodych artystów, poetów dorastających w okresie okupacji, nie był odosobnionym przypadkiem nowych trendów, do których rękę przyłożył zaborca. Ogromą rolę w funkcjonowaniu narodowosocjalistycznej polityki kulturalnej odgrywał aparat propagandy sterowanej przede wszystkim przez Josepha Goebbelsa. Przejęcie prasy i materiałów wydawniczych umożliwiło okupantowi sterowanie tymi, którzy na tej prasie polegali. Elke Fröhlich podsumowuje to słowami: „Polityka kulturalna narodowych socjalistów w Generalnym Gubernatorstwie sprowadzała się w praktyce do najróżniejszych akcji niszczycielskich i rabunkowych. Akcjom tym towarzyszyła antypolska propaganda w prasie, stojąca pod znakiem rzekomej wyższości kultury niemieckiej nad polską i rzekomej zależności całej kultury polskiej oraz kultury niemieckiej. Taka koncepcja kulturalno-polityczna nie pozwalała naturalnie tolerować odradzania się samodzielnej kultury w Polsce”. Pomimo tego „samodzielna kultura w Polsce” odradzała się, najczęściej w podziemiu, podtrzymując na duchu i dając nadzieję tym, którzy przestawali wierzyć w możliwość odbudowy narodu polskiego. Jak się okazało, dominacja niemiecka przeminęła, a Polska i Polacy przetrwali. I choć wyniszczeni, ponownie zaczęli budować, albo lepiej odbudowywać, coś, co można nazwać kulturą polską.
Aby osiągnąć zamierzony cel, jakim była germanizacja narodu polskiego, Niemcy musieli przystąpić do konsekwentnego realizowania polityki ogłupiania narodu polskiego. Podstawą było zatem wypowiedzenie wojny polskiej inteligencji, która stanowiła najwartościowszy element życia kulturalnego Rzeczpospolitej. To właśnie elity intelektualne stanowiły o sile politycznej narodu i to stąd przychodziły kolejne kadry dowódcze i przywódcze. W pierwszej kolejności zająć się musimy ziemiami wcielonymi bezpośrednio do terytorium Rzeszy, ponieważ tam okupacyjna rzeczywistość różniła się nieco od sytuacji zaistniałej w Generalnym Gubernatorstwie. Niemcy uznawali bowiem, iż ziemie wcielone są ich własnością i wchodzą w skład Rzeszy, co powodowało, iż uważano je za terytorium niemieckie. Zamieszkujący te rejony element polski należało szybko zgermanizować albo zlikwidować, czemu służyć miały masowa eksterminacja oraz system przesiedleń, chociażby w głąb Generalnego Gubernatorstwa. Od początku okupacji Niemcy zakazali funkcjonowania polskich szkół na każdym szczeblu edukacji. Nielicznymi wyjątkami było kilka placówek, które podjęły się ograniczonej pracy, jednakże ich wymiar godzinowy oraz zasoby przekazywanej wiedzy były nader mizerne ze względu na obostrzenia okupanta. Spory udział w skutecznym obniżaniu poziomu społeczeństwa polskiego miało aresztowanie i wymordowanie elity intelektualnej, wśród której znaleźli się także polscy nauczyciele. 25 listopada 1939 roku ogłoszony został drukiem memoriał autorstwa dr. Erharda Wetzla i dr. Gerharda Hechta zatytułowany „Sprawa traktowania ludności byłych polskich obszarów z rasowo-politycznego punktu widzenia”. Dokument ten przedstawiał główne wytyczne polityki kulturalnej względem ludności polskiej. Opracowano w nim systematyczny plan likwidacji polskości, który następnie rozszerzył Heinrich Himmler w pracy „Kilka myśli o traktowaniu obcoplemiennych na Wschodzie” z maja 1940 roku. Z grubsza powtarzała ona główne tezy Wetzla i Hechta, jednakże w niektórych punktach szła o wiele dalej. I tak, Himmler uważał, iż wystarczającą umiejętnością dla ludności innej narodowości niż niemiecka jest liczenie w zakresie do 500, elementarne wiadomości z zakresu pisania. Czytania nie przewidywał. Postulował natomiast wychowanie w duchu posłuszeństwa względem narodu niemieckiego. Edukacją na takim poziomie zajmować miałyby się szkoły ludowe, przewidziane jako placówki maksymalnie czteroklasowe. Wróćmy jednak do wynurzeń Wetzla i Hechta, którzy dali podwaliny pod niemiecką politykę kulturalną na ziemiach wcielonych do Rzeszy. Zakładano, iż „polskich szkoł nie będzie już w przyszłości na polskich obszarach. W ogólności będą istnieć tylko niemieckie szkoły, oczywiście z odpowiednio podkreśloną narodowosocjalistyczną nauką”. W myśl tej zasady Polacy zaniechać mieli używania języka polskiego, odprawiania nabożeństw religijnych w języku polskim oraz prowadzenia jakiejkolwiek samodzielnej działalności gospodarczej. Rozprawa z polskością rozpoczęła się jeszcze we wrześniu 1939 roku. Szczególną wymowę mają wydarzenia rozgrywające się w Poznaniu, gdzie zlikwidowano kadrę tamtejszego uniwersytetu. Budynki uczelni zajęto i splądrowano, niszcząc przy tym bezmyślnie tamtejsze sprzęty naukowe. Wielu z profesorów pomordowano, innych więziono lub wysiedlono. Okupant stosował różne formy represji, starając się możliwie jak najbardziej uprzykrzać życie niepożądanym elementom elity intelektualnej. Gdy 27 kwietnia 1940 roku otwarto ponownie budynki Uniwersytetu Poznańskiego był on miejscem krzewienia kultury niemieckiej jako Reichsuniversität Posen. Wróćmy jednak do sprawy edukacji polskich dzieci. Okupant starał się wykorzystywać nieuświadomionych młodych obywateli Rzeczypospolitej, aby budować z nich materiał na przyszłych narodowych socjalistów. Agresywna indoktrynacja na terenach Rzeszy obecna była również w szkołach. Namiestnik Okręgu Warty Arthur Greiser ogłosił 9 października 1939 roku istnienie tzw. Polenschulen, do których uczęszczać miały dzieci polskie. Językiem wykładowym był niemiecki, a na rodziców nałożono przymus posyłania swoich pociech do tego typu szkół. Stanowiska nauczycieli objęli Niemcy. Nauka stała tutaj na niskim poziomie, a wagę przykładano przede wszystkim do wychowania w duchu posłuszeństwa narodowi niemieckiemu oraz narodowego socjalizmu. Co ciekawe, w referacie Wetzla i Hechta znajdują się informacje na temat obsady stanowisk nauczycielskich. Kategorycznie zabraniano zatrudniania nauczycielek polskich, „ponieważ wywierają nieporównywanie większy wpływ na polityczne wychowanie dzieci aniżeli nauczyciele”. Jednocześnie dokonywano w szkołach swoistej selekcji, odsyłając część dzieci na roboty przymusowe do Niemiec. W czerwcu 1941 roku wszedł w życie obowiązek pracowania dzieci powyżej 12 roku życia. Od tej pory młodzi Polacy odbywali przymusowe roboty w wymiarze około 10 godzin dziennie. W niektórych rejonach wiek młodocianych robotników zaniżano. Gwałt popełniony na polskich dzieciach był jednym z największych przewinień reżimu hitlerowskiego. Warto przytoczyć jeszcze główne wytyczne kolejnego hitlerowskiego dokumentu. Tym razem jest to memoriał opracowany przez Niemiecką Akademię Prawa ogłoszony w styczniu 1940 roku. Członkowie akademii zdecydowali się na wyrażenie przypuszczenia, iż naród polski nie zostanie zniszczony ze względu na zbyt bogate tradycje, jednakże czeka go trudna przyszłość. Ogromną rolę odgrywał Główny Urząd Propagandy Rzeszy, który stał się wyrazicielem myśli nazistowskiej: „Należy uświadomić sobie, że naród polski nie może już więcej w europejskiej wspólnocie narodów nosić miana narodu kulturalnego”. Minister Goebbels podkreślał to w rozmowie z Hansem Frankiem, który od października 1939 roku zawiadował Generalnym Gubernatorstwem. 31 października Frank stwierdził: „Polakom należy pozostawić tylko takie możliwości kształcenia się, które okażą im beznadziejność ich położenia narodowego”. Także i tutaj sporą rolę odegrał znany nam już referat z 25 listopada 1939 roku. W punkcie trzecim pseudonaukowej rozprawy czytamy, iż „niemieckie państwo nie ma żadnego interesu w narodowym i kulturalnym podniesieniu i wychowaniu ani polskiej ani żydowskiej ludności pozostałego polskiego obszaru”. Pogląd na rolę nauczycieli już znamy. Ważna jest natomiast kwestia samego nauczania. Warto zacytować: „Dozwolone będą tylko szkoły powszechne, mają one jednak udzielać najprostszych wiadomości podstawowych, jak rachowanie, czytanie, pisanie […] Szkoła natomiast powinna przygotowywać do zawodów rolniczych, leśnych oraz prostych zawodów przemysłowych i rzemieślniczych”. Jak zatem widzimy, nawet nauczanie podporządkowane było żywotnym interesom Rzeszy, która celowała w wyzysk gospodarczy okupowanych przez siebie terytoriów. Zniszczenia wojenne, a następnie rozmyślna dewastacja przez Niemców, uniemożliwiały podjęcia pracy w wielu placówkach oświatowych. 31 października 1939 roku Hans Frank oświadczył, iż funkcjonować mogą jedynie szkoły powszechne i zawodowe. Jednocześnie zakazano używania nazw liceum oraz otwierania uczelni wyższych. W tej kwestii głośną stała się sprawa podjęcia pracy przez Uniwersytet Jagielloński. Profesorowie nie zdawali sobie sprawy z nałożonych zakazów. 6 listopada Niemcy zdecydowali się na przeprowadzenie operacji „Sonderaktion Krakau” wymierzonej w krakowską inteligencję. W Collegium Novum zebrano blisko 200 pracowników naukowych krakowskich uczelni, którzy spotkać się mieli z funkcjonariuszem SS Müllerem. Po wysłuchaniu krótkiego i obraźliwego wykładu przybyli na spotkanie zostali aresztowani. 185 osób odesłano następnie do więzień, a stamtąd do niemieckich obozów koncentracyjnych. Niestety, wielu z aresztowanych nie przeżyło trudów uwięzienia. 13 zmarło jeszcze przed zwolnieniem części pracowników w dniu 8 lutego 1940 roku, co było efektem akcji protestacyjnej ośrodków naukowych całego świata. Aresztowania trwały również na innych uczelniach, w tym Uniwersytecie Lwowskim czy Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Wrócić musimy do kwestii nauczania na ziemiach Generalnego Gubernatorstwa. Polityka kulturalna i edukacyjna okupanta wzbudziła ogromne protesty narodu polskiego, który szybko zaczął się organizować i w podziemiu odtwarzał funkcjonowanie placówek oświatowych. Legalnie pracę podjęły szkoły powszechne i zawodowe, które dodatkowo nie mogły przekazywać pełni materiału przewidzianego w normalnym programie tego typu szkół. Okupant zdecydował się na wykluczenie z rozkładu zajęć lekcji geografii, historii, gimnastyki, które w jego mniemaniu były zagrożeniem dla hegemonii niemieckiej. Jak zatem widzimy, sytuacja przedstawiała się podobnie do wydarzeń na ziemiach wcielonych do Rzeszy. W praktyce niewiele było pisemnych rozporządzeń, które sankcjonowały taki stan rzeczy, a decyzje pozostawiono lokalnym dygnitarzom hitlerowskim, którzy mogli się wykazać fantazją w gnębieniu i prześladowaniu ludności polskiej. W marcu 1940 roku powstał Wydział Nauki, Wychowania i Wykształcenia Ludowego przy Urzędzie Generalnego Gubernatorstwa, w którego kompetencjach znalazło się zawiadowanie ośrodkami szkolnymi. Aby lepiej orientować się w działalności szkół, do których uczęszczały polskie dzieci, okupant organizował wizytacje, podczas których oddelegowany urzędnik sprawdzał stan wiedzy i przerabiany na lekcjach materiał. Organizacja życia edukacyjnego w Generalnym Gubernatorstwie rozwijała się na przestrzeni lat. W 1943 roku okupant wprowadził nowe wytyczne, ustalone dokumentem „Reorganizacja nauczania w polskich szkołach powszechnych”. W myśl rozporządzeń powstawać miało więcej szkół jedno i dwuklasowych przy jednoczesnym obniżeniu szkół wieloklasowych. Nie zmienia to faktu, iż nauka sprowadzała się przede wszystkim do pracy na rzecz okupanta, który do minimum ograniczył zajęcia teoretyczne na rzecz praktyk zawodowych. Wśród szkół zawodowych wyróżniono (cytat za: „Kultura walcząca”): „Berufsschulen – dawne gimnazja, czyli 3-letnie szkoły rzemieślnicze lub handlowe I stopnia; Technische Fachschulen – dawne licea czyli szkoły techniczne II stopnia; Berufspfichtschulen – dawne szkoły zawodowe dokształcające – wówczas obowiązkowe szkoły zawodowe otoczone szczególnie troskliwą działalnością propagandową; Werkschulen – szkoły fabryczne w przemyśle zbrojeniowym”. Stopniowo jednak ograniczano i tę, ubogą przecież, możliwość kształcenia się, co związane było z trudną sytuacją na froncie i potrzebą pracy na rzecz okupanta. Jeśli zaś chodzi o funkcjonowanie normalnego życia publicznego obywateli Generalnego Gubernatorstwa, okupant zdecydował się na spore obostrzenia. W praktyce zamknięto kina, teatry i teatrzyki jako miejsca krzewienia polskości. Działalność podjęły placówki propagandowe. Co ciekawe, autorzy memoriału z 25 listopada zalecali pozostawienie kawiarni i restauracji na dotychczasowym poziomie. Przyczyną była chęć nadzoru spotykających się tam Polaków: „Jakkolwiek były one w Polsce często punktami zbornymi kół nacjonalistycznych i intelektualnych, nie powinny być zamknięte, ponieważ nadzór nad nimi wydaje się łatwiejszy, niż nad prywatnymi zebraniami sprzysiężonych, które z konieczności musiałyby się zjawić i w które tak obfituje polska historia”.
„Żaden naród nie żyje dłużej niż dokumenty jego kultury”. W myśl tej zasady, autorstwa führera, hitlerowska machina zniszczenia przystąpiła do boju przeciwko polskiej kulturze. Unicestwienie dorobku kulturowego Rzeczpospolitej postawiono sobie na pierwszym miejscu na drodze do germanizacji Polaków. Oprócz wymiaru moralnego, przynosiło to Niemcom spore korzyści finansowe, bowiem co bardziej wartościowe eksponaty rekwirowano. Mimo iż Niemcy pełni byli pogardy dla dorobku narodów słowiańskich, chętnie przywłaszczali sobie ich osiągnięcia w dziedzinie sztuki czy literatury. W tej kwestii Niemcy mieli już spore doświadczenie, bowiem w latach trzydziestych wielokrotnie prowadzili nieprzychylną Polakom politykę. W myśl hitlerowskich rozporządzeń usuwano polskie nazwy, likwidowano polską prasę. W momencie wkroczenia na ziemie polskie Niemcy byli doskonale przygotowani do dzieła rabunku polskich zabytków naukowych, dzierżąc sporządzone wcześniej listy zawierające nazwy co cenniejszych eksponatów. Już w październiku 1939 roku marsz. Hermann Göring ogłosił, iż przeprowadzona zostanie konfiskata mienia polskiego. Wyrazicielem jego myśli stał się wkrótce Heinrich Himmler, który 16 grudnia wydał znaczący dokument. Czytamy w nim: „W interesie umocnienia Niemczyzny i obrony Rzeszy zarządza się konfiskatę przedmiotów, które znajdują się w archiwach, muzeach, zbiorach publicznych oraz w polskim lub żydowskim posiadaniu prywatnym, a których zabezpieczenie i stosowne traktowanie leży w niemieckim interesie”. W dokumencie wymieniono obrazy, rzeźby, meble, książki, broń, kostiumy, instrumenty, monety, kryształy, metale szlachetne. Konfiskata obejmowała przede wsyzstkim teren ziem wcielonych do Rzeszy, choć prowadzoną ją także w Generalnym Gubernatorstwie. Akcją rekwirowania polskiego mienia zajmował się od 5 grudnia 1939 roku Urząd Generalnego Powiernika dla Zabezpieczenia Niemieckich Dóbr Kulturalnych we Wschodnich Ziemiach Przyłączonych. Kierował nim SS-sturmbannführer prof. dr Heinrich Harmjanz. Gorliwie starał się on wykonywać swe zbrodnicze obowiązki. Niemal natychmiast przystąpiono do grabienia mienia polskiego, bezcennych zabytków polskiej kultury i nauki, wielowiekowej spuścizny narodu polskiego. Rozkradanie eksponatów łączyło się również z dewastacją budynków, bezmyślnym niszczeniem książek, archiwów oraz dzieł sztuki. Okupant odznaczył się także na polu prześladowania religijnego, bezczeszcząc kościoły i aresztując księży. Budowle o wartościach historycznych albo niszczono, albo grabiono, albo po prostu zajmowano. Sam Greiser miał do dyspozycji kilka zamków. Nasilenie rabunkowej akcji hitlerowców miało miejsce od jej rozpoczęcia do początku 1941 roku, kiedy to na biurku Himmlera znalazł się raport dotyczący wyników operacji. Harmjanz informował o zabezpieczeniu 102 bibliotek, 15 muzeów, 3 galerii obrazów, oraz kilkudziesięciu innych kolekcji, w tym prywatnych. Skonfiskowane mienie trafiało później do Rzeszy, gdzie zasilało skład niemieckich kolekcji, także prywatnych. Niechlubnym przykładem na tego typu działalność był szef Luftwaffe, który pasjonował się zbieraniem dzieł sztuki. Niestety, Niemcy, mimo iż sami mieli się za naród światły i niezwykle kulturalny, nie potrafili sobie poradzić z odpowiednim traktowaniem polskiego dorobku narodowego. Rozkradanie dzieł sztuki odbywało się w okropnych warunkach, a wiele dzieł uległo zniszczeniu lub uszkodzeniu z powodu braku umiejętności i kiepskiej konserwacji. Na terenie Generalnego Gubernatorstwa polityka okupanta była równie okrutna. Tuż po zakończeniu działań zbrojnych, a nierzadko jeszcze w trakcie walk, Niemcy rozpoczęli poszukiwanie cennych zabytków, które następnie konfiskowano lub niszczono. Co ciekawe, wkraczający na ziemie polskie zaborca posiłkował się przedwojennymi spisami sporządzonymi także przez niemieckich naukowców. Tak bylo chociażby w przypadku Warszawy, której zasoby określił prof. Dagobert Frey. Sytuacja stolicy była tym gorsza, iż okupant postanowił zdegradować ją do roli miasta drugiego rzędu, a więc znacząco ograniczyć jej terytorium oraz liczbę mieszkańców. Plan ten konsekwentnie realizowano w trakcie wojny, tępiąc ludność cywilną Warszawy i okolic, a po upadku Powstania Warszawskiego niszcząc pozostałości pięknego niegdyś miasta. W październiku marszełek Rzeszy, Hermann Göring, zafascynowany dziełami sztuki, postanowił powołać nowy urząd, który miałby zająć się zabezpieczaniem polskiego dziedzictwa kulturowego. Pełnomocnikiem dóbr kulturalnych został SS-haupsturmführer dr Kajetan Mühlmann, który od początku swojej działalności inicjował akcje grabieżcze na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Mühlmann kierował poczynaniami grup naukowych, które miały się zająć zbieraniem i zabezpieczaniem w hitlerowskim tego słowa rozumieniu co cenniejszych eksponatów. Co ciekawe, jedną z grup zajmujących się tego typu procederem kierował brat Kajetana, Josef Mühlmann, z wykształcenia salzburski historyk. Na terenie Warszawy grasował bezkarnie dr Hans Posse. Obok niego podobną działalność prowadził dr Gustav Barthel i znany nam już prof. Dagobert Frey. W sprawy warszawskie próbował mieszać się także SS-Sturmbannführer Wolfram Sievers z Urzędu Generalnego Powiernika dla Zabezpieczenia Niemieckich Dóbr Kultury na Wschodnich Ziemiach Przyłączonych. Mimo iż nie mieli oni prawa do podjęcia się pracy zbierania i wywożenia polskich dzieł sztuki, trzeba przyznać, iż swoją pracę wykonywali choć w części profesjonalnie, co przynajmniej uchroniło zabytki przed bezmyślnym niszczeniem przez zwyczajnych żołnierzy Wehrmachtu lub SS-manów, którzy o konserwacji pojęcia nie mieli. Mimo to nawet rzekomi naukowcy nie wystrzegli się błędów, a składowane później w Krakowie eksponaty przechowywano w fatalnych warunkach wilgoci i ciasnoty. Rabunek polskich eksponatów i ich wywózka do Rzeszy były zatrważające, a proceder ten rozpoczął się prawdopodobnie jeszcze we wrześniu 1939 roku. Akcja przybrała niesamowite rozmiary, o czym informowano najwyższych hitlerowskich dygnitarzy w Rzeszy. Już w grudniu 1939 roku Posse sporządził pierwszy raport, który przedstawiał rozmiary akcji. „Do Krakowa nadchodzą codziennie wagony ze skonfiskowanymi zbiorami dzieł sztuki, państwowymi, prywatnymi i kościelnymi. W Krakowie są one gromadzone, badane, segregowane, inwentaryzowane oraz fotografowane. Album takich zdjęć przedłożony zostanie Hitlerowi. Proponuje się, aby obrazy Rafaela, Leonarda i Rembrandta otrzymało muzeum w Linzu, zaś okazy sztuki zdobniczej, jak obicia ścian, artystyczne odrzwia i posadzki, lustra, meble, porcelanę itd. przekazać Dreznu dla urządzenia budowli pałacu Zwinger. Zbiory Muzeum Narodowego w Warszawie mają być do końca lipca rb. spakowane i przygotowane do wysyłki”. Tymczasem zbiory warszawskie były w Krakowie, a w grudniu Frank wydał rozporządzenie o konfiskacie dzieł sztuki na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Wpasowało się to w charakter i język rozporządzeń wydawanych na terenach wcielonych do Rzeszy. Miesiąc później dokument uzupełniono według wytycznych Mühlmanna, który zaproponował, aby Polacy oddawali wszelkie wartościowe dobra pochodzące sprzed 1850 roku. W pierwszym półroczu 1940 roku grupa naukowców z Mühlmannem na czele zintensyfikowała swoje łupieżcze prace, gromadząc niewyobrażalną ilość eksponatów. 17 czerwca 1940 roku profesor meldował Frankowi, iż akcja została zakończona. W 1942 roku Frank butnie meldował, iż zabezpieczono 90% dzieł sztuki w Generalnym Gubernatorstwie. Być może liczby te były prawdziwe, jednakże słowo „zabezpieczyć” nie oddawało sensu operacji, która niejednokrotnie prowadziła do dewastacji, a nie ochrony zabytków polskiej kultury. Ważnym wydarzeniem 1940 roku było opublikowanie przez Mühlmanna „Sichergestellte Kunstwerke” – spisu zawierającego listę najwartościowszych polskich eksponatów zarekwirowanych przez Niemców. Nad sporządzeniem katalogu pracował szereg niemieckich uczonych, wśród których znaleźli się: dr Gustav Barthel, dr Anton Kraus, dr Werner Küdlich, dr Erich Meyer-Heisig, dr Josef Mühlmann, dr Günther Otto, dr Karl Pollhammer, Rudolf Prihoda. Z kolei klasyfikacją gatunkową zagrabionych dzieł sztuki zajmowali się prof. Voss, prof. Ruprecht, prof. Dworschak i dr Wolfhardt-Grundlsee. Spis najwartościowszych dzieł fascynował naukowców, bowiem na liście znalazły się nazwiska takich twórców jak Rembrandt, Dürer, da Vinci czy Canaletto. Część z wymienionych w katalogu eksponatu składowano w Krakowie, część wywieziono do Rzeszy, gdzie dostały się w ręce prywatnych kolekcjonerów lub niemieckich placówek muzealnych czy też kościołów. Fakt, iż zostały wywiezione z Polski bynajmniej nie musiał świadczyć negatywnie o zaborcy, bowiem za granicą często przygotowywano dużo lepsze warunki dla przechowywania polskich dzieł sztuki. W Krakowie dopiero po interwencji Franka udało się zmienić zakwaterowanie składowiska z piwnic Biblioteki Jagiellońskiej na bardziej odpowiednie pomieszczenia. Niestety, część eksponatów nie doczekała wkroczenia armii radzieckiej na ziemie polskie i nowych walk oraz pospiesznej ewakuacji zorganizowanej przez Niemców. Wystarczy wspomnieć, iż w październiku 1944 roku dzieła sztuki z Muzeum Narodowego masowo pakowano na ciężarówki, a wyboru dokonywali SS-mani pod dowództwem por. Arnhardta. Wszystko odbywało się niemalże losowo, zważywszy na ich znikome pojęcie o sztuce i konserwacji. Ogromne zniszczenia poczynili Niemcy w zabytkowej zabudowie historycznych miejsc – zamków, osiedli, kamienic. Na samym tylko Wawelu przebudowanych zostało z rozkazu Franka kilka pomieszczeń, co nieodwracalnie zakłóciło wspaniałą architekturę wnętrza symbolu Krakowa. Pod względem architektonicznym szczególnie ucierpiała Warszawa, zniszczona w ponad 80%. Miasto dewastowano celowo, według wytycznych hitlerowskich dygnitarzy. Dopiero po wojnie stolica odżyła, co wiązało się z ogromnym wysiłkiem ludności polskiej.
Polityka hitlerowska zmuszała Polaków do działania, tym bardziej, iż z biegiem lat coraz lepiej organizowało się Polskie Podziemie, które podjęło się konspiracyjnej pracy na niekorzyść okupanta. Sabotowanie rozporządzeń niemieckich było tylko jedną z formą manifestowania polskości. Społeczeństwo bowiem nie wyrzekło się swoich korzeni, mimo agresywnej polityki kulturalnej prowadzonej konsekwentnie przez dygnitarzy hitlerowskich. Naród polski dał bezprecedensowy przykład umiejętności samoorganizacji i ratowania dorobku kulturalnego wypracowanego przez pokolenia. Życie kulturalne kwitło, wprawdzie w głębokiej konspiracji, jednakże istniało i rozwijało się wbrew temu, co czynili wysłannicy Hitlera. Polacy podjęli się zatem ratowania dóbr kultury, osłaniając je przed bezmyślną dewastacją ze strony niemieckiej. Społeczeństwo niemal od razu podjęło się działań mających na celu skompromitowanie rozporządzeń hitlerowskich, kultywując nadal polskie tradycje, aby podtrzymywać jedność kulturalną narodu. I wreszcie utworzył się front walki z ukazami niemieckimi represjonującymi uczniów i nauczycielstwo. Front w postaci tajnego nauczania, które z czasem przybrało ogromne rozmiary, niemalże pod nosem niemieckich funkcjonariuszy. Najpełniej ogrom wysiłku nauczycielstwa polskiego, organizowanego w dużej mierze przez Tajną Organizację Nauczycielską, a następnie Departament Oświaty i Kultury przy Delegaturze Rządu na Kraj, wyrażają dane statystyczne sporządzone przez polskich historyków. Wystarczy podać, iż w przypadku szkół powszechnych liczba uczniów na przełomie 1943 i 1944 roku sięgnęła 20 195 w przypadku ziem wcielonych do Rzeszy oraz 90 805 w Generalnym Gubernatorstwie, przy liczbie odpowiednio 1552 i 5461 nauczycieli. Jeśli zaś chodzi o szkolnictwo średnie ogólnokształcące, to dane za analogiczny okres przedstawiają się następująco: na ziemiach wcielonych do Rzeszy 2103 uczniów i 240 nauczycieli i na terenach GG 66 660 uczniów i 7168 nauczycieli. Liczby bardzo duże, zważywszy na trudności oświatowej działalności konspiracyjnej. Jednocześnie z rozpoczęciem terrorystycznej działalności okupanta niemieckiego społeczeństwo polskie podjęło rękawicę rzuconą przez przeciwnika i przystąpiło do swoistej walki o własną kulturę. W pierwszej kolejności należało zabezpieczyć dobra, która nie zostały jeszcze zniszczone, zarekwirowane lub „zabezpieczone” przez Niemców. W dużej mierze wartościowe eksponaty chowano w rozmaitych kryjówkach lub wywożono w bardziej bezpieczne miejsca, w tym nawet poza granice kraju. Krakowskie zabytki udało się we wrześniu wywieźć na barce do Kazimierza Dolnego, skąd następnie trafiły do Lublina i wreszcie przez granicę rumuńską do Bukaresztu. Nie był to koniec tułaczki bezcennych zabytków polskiej kultury i sztuki. Wkrótce dopłynęły one do Francji, gdzie zostały odpowiednio zabezpieczone. Także w innych miastach prowadzono pospieszną ewakuację, a przypadki bohaterskich czynów w celu ratowania dziedzictwa narodu polskiego można mnożyć. Wielu z tych bohaterów pozostaje anonimowych, co nie umniejsza ich roli w bronieniu tego, co cenne przed okupantem. Ludność polska przystąpiła szybko do odbudowywania zniszczonych działaniami zbrojnymi budynków. Częstokroć ważnych z historycznego punktu widzenia. Polacy angażowali się także w ochronę zabytków, które przejęli Niemcy. Na Wawelu natychmiast zwolniono naukową załogę zamku. Intelektualiści postanowili wrócić, tym razem jako robotnicy fizyczni, i mieć oko na prace wykonywane przez Niemców. Niestety, nie udało się uchronić kilku pomieszczeń przed przebudową nakazaną przez Hansa Franka. Ratowano książki, archiwa, zbiory, kolekcje. Dzięki inicjatywie Polaków udało się uchronić choć część pomników. Niezwykłą ofiarnością wykazali się pracownicy Muzeum Narodowego w czasie Powstania Warszawskiego, gdy wbrew zakazom niemieckim starali się oni zabezpieczyć bezcenne polskie zabytki. Operacja udała się choć w części. Był to swoisty przykład oporu przeciwko niemieckim rozporządzeniom i represjom, które dotknęły nie tylko ludności, ale i wielopokoleniowego dorobku kulturalnego. Nie był to jedyny wyraz niesubordynacji względem okupanta. Popularną formą walki stały się satyra i manifestowanie polskości. Szczególnym wyrazem oporu były sztuki plastyczne. W rysunkach wyrażano niechęć do okupanta i w humorystyczny sposób głoszono hasła jego rychłego upadku. Szczególne zasługi na tym polu walki mieli młodzi żołnierze działający w ramach Szarych Szeregów. Święta niepodległościowe oraz co ważniejsze wydarzenia na froncie okraszali oni celnymi hasłami oraz satyrycznymi rysunkami. Do legendy przeszedł znak Polskiego Podziemia – uformowane w kotwicę litery „P” i „W” oznaczające skrót hasła „Polska Walcząca”. Obok kotwiczek na murach, szczególnie warszawskich, pojawiały się żółwie wyrażające działalność okupanta. Twórczość plastyków była mocno ograniczona ze względu na obostrzenia ustanowione przez okupanta. Dlatego decydowano się tworzyć po kryjomu, z dala od ciekawskich oczu i możliwych donosicieli. Ukazywały się ulotki okraszone wspaniałymi pracami polskich plastyków i grafików. Popularnym stał się rysunek, na którym sprytnie umieszczono dwa obrazy człowieka (trik polegał na odwróceniu pracy do góry nogami). Z jednej strony widniał obraz butnego i hardego Niemca, który szedł na wojnę (tak głosił podpis), z drugiej zmęczonego i wyniszczonego człowieka (który z wojny wracał). Ogromną rolę w podtrzymywaniu polskiej myśli patriotycznej miały rocznicowe akcje związane z obchodami świąt państwowych, co oczywiście przez Niemców było surowo zakazane. Na placach, budynkach, latarniach pojawiały się polskie flagi. Gdy z kolei to Niemcy świętowali, flagi okupanta dewastowano. Polskie Podziemie wykazywało się w tym wypadku ogromną fantazją i finezją, dając przykład bohaterskiej postawy niepodległościowej. Wyrazem buntu było również bojkotowanie prasy wydawanej przez Niemców, w której zawarte były rozmaite oszczerstwa i obrazy kierowane pod adresem narodu polskiego. Polacy postanowili nie ulegać agresywnej propagandzie Rzeszy kierowanej przez Josepha Goebbelsa. Okrutnej polityce niemieckiej przeciwstawili nie tylko sily zbrojne, które prężnie działały i rozbudowywały się do ostatnich dni wojny, ale i wspaniałe podziemne kulturalne życie narodu, który nigdy nie wyrzekł się polskości.
Okupacja w znacznej mierze zahamowała rozwój polskiej myśli kulturalnej, jednak nie była w stanie jej doszczętnie zniszczyć. Co więcej, to właśnie wojna i najazd niemiecki były przyczynami powstawania nowych nurtów, chociażby w literaturze polskiej. W czasie okupacji wyrosło prężne i płodne twórczo pokolenie Kolumbów – grupa młodych literatów, którzy urodzili się w dwudziestoleciu międzywojennym i debiutowali albo pod koniec tego okresu, albo na początku wojny. Wśród nich do najbardziej znanych należą z pewnością Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy czy Tadeusz Borowski. W przypadku Baczyńskiego okres okupacji był też okresem wspaniałej twórczości, którą zakończyła wroga kula w czwartym dniu Powstania Warszawskiego. Wielu z twórców, nie tylko młodego pokolenia, zdecydowało się stanąć w szeregach Wojska Polskiego, a później zaangażowało się w działalność Polskiego Podziemia. W przypadku Baczyńskiego służba wojskowa rozpoczęła się w 1943 roku. Mimo iż dowództwo starało się uchronić zdolnego poetę, nie udało się uratować go przed niemieckimi strzelcami, którzy siali popłoch wśród powstańców. 4 sierpnia Baczyński zginął w czasie wykonywania akcji bojowej. Pozostawił po sobie wspaniałe utwory, wśród których na plan pierwszy wybijają się „Pokolenie”, „Elegia [o chłopcu polskim]” oraz „Deszcze”. Jego twórczość przesiąknięta była grozą wojny, jednakże w wierszach Baczyńskiego nie brakowało także elementów pięknych i wesołych. Tadeusz Gajcy także w czasie wojny mocno angażował się w działalność literacką. Był autorem wierszy, poematów, utworów dramatycznych. Pracował również w konspiracyjnym piśmie „Sztuka i Naród”. Był kolejnym z żołnierzy Armii Krajowej, którzy życie poświęcili w służbie podziemnej. Tadeusz Borowski wojnę przeżył i pozostawił poruszające opowiadania, których podstawą stały się jego przeżycia okupacyjne. Był więźniem Auschwitz i Dachau. Spisał opowiadania, wśród których wspomnieć szczególnie należy „Pożegnanie z Marią”, „Proszę państwa do gazu” oraz „Kamienny świat”. Po wojnie zdecydował się na współpracę z komunistami. Zmarł młodo – w 1951 roku popełnił samobójstwo. W jego utworach pełno jest mroku, refleksji nad zdegradowaniem i dehumanizacją człowieka. Okres wojny to także twórczość Romana Bratnego, który szerszej publiczności dał się poznać powieścią „Kolumbowie. Rocznik 20”. Polscy literaci niemal od początku wojny dawali przykład patriotycznej postawy, tworząc w kraju i na emigracji. Wybitny twórca Ignacy Witkiewicz popełnił 17 września 1939 roku samobójstwo, w proteście przeciwko wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie. W Związku Radzieckim działalnością pisarską i publicystyczną wykazywali się w Adam Ważyk, Wanda Wasilewska, Lucjan Szenwald. Wspomnienia z pobytu w radzieckich łagrach pozostawił inny twórca, Gustaw Herling-Grudziński w książce „Inny świat”. Wreszcie na emigrację na zachód zdecydowali się Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Julian Tuwim, Antoni Słonimski, Jan Lechoń, Melchior Wańkowicz czy Arkady Fiedler. Dwóch ostatnich zasłynęło kolejno „Szkicami spod Monte Cassino” wydanymi po wojnie i „Dywizjonem 303”, który opisywał bohaterskie zmagania polskich lotników na niebie Wielkiej Brytanii. Książkę Fiedlera kolportowano do kraju i odegrała ona sporą rolę w podtrzymywaniu na duchu społeczeństwa polskiego. W konspiracji tworzyli chociażby Kazimierz Brandys czy Zofia Nałkowska. Wybitny działacz Polskiego Podziemia, Aleksander Kamiński, wsławił się wzruszającą opowieścią o losach trzech żołnierzy Grup Szturmowych Szarych Szeregów zatytułowaną „Kamienie na szaniec”. Konspiracyjne prace ukazywały się, w miarę możliwości, w ograniczonym nakładzie, jednakże podkreślały, iż kultura polska żyje i nie ma zamiaru się poddawać. W Związku Radzieckim sztuka stała się wyrazem przywiązania do systemu komunistycznego i swoistym wyznaniem wiary. Panegiryki na cześć Józefa Stalina czy obrońców Stalingradu przytrafiały się najwybitniejszym twórcom pokolenia. Sporą popularnością cieszyły się podziemne tytuły prasowe. Wspomnieliśmy już „Sztuka i Naród”, warto jeszcze wymienić „Miesięcznik Literacki”, krakowską „Watrę”, „Drogę”, „Płomienie” oraz „Dźwigary”. W opiniach wielu twórców często pojawiały się twierdzenia, iż okupacja nie jest miejscem na sztukę, a wobec ogromu zbrodni popełnionych przez reżim hitlerowski, uprawianie sztuki nie powinno mieć miejsca. Mimo iż wywarły ogromny wpływ, masowa eksterminacja, obozy koncentracyjne nie zabiły poezji, a rozważania na temat „twórczości po Oświęcimiu” miały czysto filozoficzny charakter. Polskie niepodległe wydawnictwo, istniejące w okupacyjnych warunkach, miało niebagatelny wpływ na ratowanie polskiej kultury. Mnogość form twórczości, wspaniałe debiuty i wartościowe dzieła twórców starszego pokolenia podkreślały, iż naród wciąż pisze i myśli w języku polskim, a germanizacja dotyczy jedynie elementów, które w przeszłości zostały zniemczone. Co więcej, polscy twócy organizowali swoiste wieczorki literackie, podczas których wygłaszano odczyty, publikowano powstałe wiersze. Rozwój przeżywały także inne dziedziny sztuki. Warto zwrócić uwagę na radosną twórczość muzyczną. Na tym polu szczególnie odznaczyli się żołnierze walczący w Powstaniu Warszawskim. „Pałacyk Michla” autorstwa żołnierza batalionu „Parasol”, podchorążego Józefa Szczepańskiego ps. „Ziutek”, stał się symbolem polskiej piosenki patriotycznej. Napisany 3 sierpnia do melodii „Nie damy popradowej fali” śpiewany był na warszawskich barykadach. W toku walk powstały jeszcze chociażby „Hymn Śródmieścia” Eugeniusza Żytomirskiego, „Na wojenkę poszli chłopcy” pchor. Kazimierza Welońskiego ps. „Korwin” czy „Marsz Mokotowa” Mieczysława Jezierskiego i Jana Markowskiego. Tragiczne wydarzenia w Warszawie zaowocowały wierszami pisanymi na emigracji oraz przez poetów Armii Krajowej, na miejscu, w stolicy. Po wojnie ogromną popularnością cieszył się „Pamiętnik w Powstania Warszawskiego” Mirona Białoszewskiego. Utwory powstawały w podziemiu, na froncie, a także w obozach koncentracyjnych, co było smutną ironią losu – pośrodku wysp śmierci twórcy dawali życie nowym dziełom. Zakaz działalności wydawniczej wydany przez Niemców na początku okupacji konsekwentnie Polacy łamali. Blisko 200 nielegalnych drukarni podjęło się konspiracyjnej pracy, a w procederze tym celowała Warszawa, gdzie pracowało blisko pół podziemnych drukarni. Wydawano regularne gazety i czasopisma oraz ważne z narodowego punktu widzenia publikacje książkowe. Wśród tytułów ukazujących się cyklicznie wymienić należy na pewno czasopisma „Biuletyn Informacyjny”, „Żołnierz Polski”, „Rzeczpospolita Polska” czy „Wolność”. Liczące się ugrupowania i piony wojskowe miały własne tytuły, w których lansowały sprzyjającą im myśl polityczną. Działalność publicystyczną rozwinęły m.in. Armia Krajowa, Bataliony Chłopskie, Armia Ludowa oraz ugrupowania polityczne, w tym ośrodki socjalistyczne, endeckie, sanacyjne, ludowe czy robotnicze. Ogółem pod okupacją hitlerowską ukazało się ponad 1400 różnych tytułów, co było jednym z największych tego typu osiągnięć w podziemnej działalności w Europie. Aktywnością wykazało się życie teatralne. Wytyczne kulturalne opracowane przez hitlerowskich dygnitarzy nakazywały zamknięcie polskich teatrów, teatrzyków i kin. Nie licząc kilku mniejszych placówek, które ludność z reguły bojkotowała, okupant do minimum ograniczył tego typu rozrywkę kulturalną narodu polskiego. Dlatego też poszczególne teatry podjęły się pracy konspiracyjnej. Wśród nich wymienić należy krakowski Teatr Niezależny kierowany przez Tadeusza Kantora, Teatr Rapsodyczny Mieczysława Kotlarczyka. Działanie tego typu placówek zmuszało do lepszej organizacji życia teatralnego w podziemiu, co zaowocowało powołaniem Tajnej Rady Teatralnej w 1940 roku. Dzięki poświęceniu polskich aktorów udało się wystawić w podziemiu chociażby „Balladynę” Słowackiego, co było zasługą teatru Tadeusza Kantora. W domach prywatnych odbywały się spotkania mniejszych grup i młodych twórców, którzy wystawiali własne przedstawienia. Działalność ta obarczona była sporym ryzykiem dekonspiracji, jednakże dzięki zaangażowaniu, w dużej mierze młodzieży, udało się przezwyciężyć kwestię strachu i obawy przed inwigilacją środowisk artystycznych przez Niemców. Jeśli zaś idzie o muzykę, to oprócz przytoczonych już przykładów powstawały dzieła o charakterze patriotycznym i ojczyźnianym, ale także piętnujące okupanta o wymowie satyrycznej i humorystycznej. Szyderstwo było popularną formą walki z okupantem, a teksty piosenek często odnosiły się do Niemców w sposób urągający, żeby nie powiedzieć wulgarny. Po wojnie odbudowane zostało Polskie Radio, które podjęło się budujących audycji. Jednym z prekursorów muzyki radiowej był po wojnie Władysław Szpilman, przeżycie zawdzięczający przypadkowi, szczęściu i ludzkiej wyrozumiałości.
Fotografia tytułowa: kotwica – znak Polski Walczącej namalowany przez Jana Bytnara ps. „Rudy” na pomniku Lotnika na placu Unii Lubelskiej w Warszawie. Znak namalowany na wysokości ok. 5 metrów, przy pomocy „wiecznego pióra” skonstruowanego przez „Rudego”. W głębi widoczna Aleja Szucha z kamienicą Bromkego na ulicy Bagatela 14. Źródło: Wikipedia, domena publiczna.