Udany atak bombowców… na samoloty

Douglas SBD-5 Dauntless z Bombing Squadron 16 operującej z pokładu lotniskowca USS Lexington (CV-16) w lutym 1944 roku. Wikipedia, domena publiczna.

Z założenia bombowce podczas II wojny światowej nie powinny były atakować wrogich samolotów. Było to zadanie przeznaczone dla myśliwców, które – w przeciwieństwie do bombowców – miały konstrukcję i uzbrojenie dostosowane do takich akcji. W teorii bombowce miały co najwyżej bronić się przed atakami myśliwców przeciwnika i nikt nie zakładał, że same przeprowadzą uderzenie na samoloty wroga.

Jak to jednak często bywało, praktyka wojenna ignorowała założenia teoretyczne, a bombowcom zdarzało się atakować wrogie lotnictwo. Nie były to oczywiście operacje powtarzane regularnie, wynikały bardziej z przypadku i konieczności niż jakiegoś konkretnego planu. Do udanej akcji tego typu doszło 24 sierpnia 1942 roku, podczas bitwy przy Wyspach Salomona z 23-25 sierpnia. Było to jedno z serii starć stoczonych między Amerykanami i Japończykami o Guadalcanal. W jego trakcie amerykańskie Grummany TBF Avenger (bombowce torpedowe) oraz Douglasy SBD Dauntless (bombowce nurkujące) atakowały japońskie bombowce prowadzące wówczas uderzenie przeciwko okrętom z US Navy.

Wyjątkowo udany był atak grupy Dauntlessów na cztery japońskie bombowce Aichi D3A „Val”, w którym zniszczono trzy z nich i przepędzono czwartego. Było to niezwykle istotne zwycięstwo, ponieważ samoloty te miały docelowo zaatakować amerykański lotniskowiec USS „Enterprise”, jedną z kluczowych jednostek dla powodzenia amerykańskich działań w rejonie Guadalcanal. Wymownie opisał to Samuel Eliot Morison w książce „Guadalcanal” :

„Z Japończykami walczyły nie tylko Wildcaty [myśliwce], co było ich przeznaczeniem, ale również Avengery i Dauntlessy. Piloci tych bombowców, dla których normalnym celem były wrogie okręty, po prostu rwali się do wystąpienia w roli myśliwców. Komandor porucznik Kirn i eskadra 10 SBD, wracająca z nalotu na Ryujo, zauważyły cztery Vale lecące niżej o 500 stóp. Takiej okazji nie można było stracić.

Grupa Kirna w zwartym szyku poszła w dół, otwierając ogień najpierw z karabinów maszynowych na skrzydłach, a później też z kadłubowych stanowisk strzeleckich. Atak był skuteczny. Trzy nieprzyjacielskie samoloty wpadły do morza, a czwarty, dymiąc, odleciał z powrotem.”

Zwróćmy uwagę na dwa elementy opisu Morisona. Do ataku wykorzystywano uzbrojenie przeznaczone na ogół do samoobrony. Cóż, nie zastanawiano się wówczas, czy broń ma charakter „ofensywny”, czy też „defensywny”, po prostu strzelano do wroga. Morison opisuje też specyficzny nastrój panujący wśród załóg bombowców, które wręcz rwały się do walki i wykorzystały ku temu nadarzającą się okazję, przy okazji wspierając słabnące lotnictwo myśliwskie. Nie był to czynnik, który przesądził o zwycięstwie Amerykanów, ale… kto wie, czy bez poświęcenia lotników odparcie ataku na „Enterprise” byłoby możliwe.

Fotografia: Douglas SBD-5 Dauntless z Bombing Squadron 16 operującej z pokładu lotniskowca USS Lexington (CV-16) w lutym 1944 roku. Wikipedia, domena publiczna.

Marek Korczyk