Stany Zjednoczone przyjacielem Francji Vichy?

W latach 1940-42, do rozpoczęcia operacji „Torch” i uderzenia na francuską Afrykę Północną, Amerykanie utrzymywali możliwie jak najlepsze relacje z Francją Vichy.  Powodem tego była obawa przed przejęciem przez Niemcy kontroli nad francuskim imperium kolonialnym oraz francuską flotą. Ta perspektywa byłaby wysoce niekorzystna dla Stanów Zjednoczonych. Okręty stacjonujące m.in. w Tulonie mogłyby służyć do obrony niemieckich zdobyczy terytorialnych oraz uzupełniać „grasującą” po morzach i oceanach flotę U-bootów. Kontrola Niemiec nad terenami kolonialnymi Francji w Afryce, a zwłaszcza nad portami, znacznie zwiększyłaby siłę Państw Osi w regionie. Doszłoby zatem do sytuacji, w której wiele portów transatlantyckich, leżących w pasie od Przylądka Północnego po Zatokę Gwinejską, byłoby pod bezpośrednią kontrolą III Rzeszy i jej sojuszników. Należy także pamiętać, że francuskie kolonie w Afryce i Azji były zdecydowanie bliżej terytorium obu Ameryk. Obawę budziła zwłaszcza perspektywa operowania niemieckiej floty z Dakaru. Tak to ocenił w wypowiedzi z kwietnia 1941 roku sekretarz marynarki wojennej USA Frank Knox: „Zbyt mało z nas zauważa groźbę katastrofy zagrażającej bezpieczeństwu amerykańskiej półkuli, jeśli Niemcy, którzy już podbili Francję, będą mogli usadowić się w Dakarze. Z tego miejsca ich okręty nawodne i podwodne oraz bombowce dalekiego zasięgu pozwolą zwycięskim Niemcom na istotne odcięcie nas od handlu z Ameryką Południową i uczynią z doktryny Monroego [dominacji USA w obu Amerykach] świstek papieru”.

W takiej sytuacji prezydent Franklin Delano Roosevelt postawił na dyplomację. Nie miał zresztą wiele więcej możliwości. Głównym polem do manewru była sytuacja francuskiego Maroka i Algierii, które wskutek nałożonej przez brytyjską Royal Navy blokady cierpiały na notoryczny brak dostaw różnych produktów. W lutym 1941 roku rząd brytyjski wyraził zgodę, by z tej blokady wyłączyć okręty amerykańskie. Następnie dyplomata Robert Daniel Murphy przybył do Algierii, gdzie podpisał porozumienie z kierującym francuskimi koloniami w Afryce gen. Maxime Weygandem. Porozumienie to zakładało, że USA będą zaopatrywać francuską Afrykę Północną w potrzebne produkty, za które Francja zapłaci zablokowanymi w USA frankami z francuskiej rezerwy walutowej.

Dostawy zostały przyjęte przez mieszkańców Afryki Północnej z wdzięcznością. Pozwalały także na umocnienie pozycji Weyganda i innych francuskich wojskowych i polityków, którzy stanowili pewnego rodzaju opozycję wobec kierującego Vichy marsz. Philippe’a Petaina. Ponadto, wraz z towarami amerykańskimi, przybywali także tzw. oficerowie kontroli. Mieli oni oficjalnie nadzorować dystrybucję tych dóbr, a nieoficjalnie pilnować, by nie trafiły one w ręce Niemców. Jak nietrudno się domyślić, zadaniem tych oficerów było także zbieranie danych wywiadowczych, z czego wywiązywali się bardzo dobrze.

Ta sytuacja nie mogła jednak trwać zbyt długo, choć zarówno USA jak i Francja Vichy były zadowolone ze współpracy. Po japońskim ataku na Pearl Harbor, 11 grudnia 1941 roku Niemcy wypowiedziały wojnę Stanom Zjednoczonym. Brytyjczycy, licząc na większe zaangażowanie USA w działania zbrojne, utrudniali realizację dostaw związanych z umową Murphy-Weygand. Obawiano się także potencjalnej zmiany stanowiska Niemiec wobec Vichy – choć główna uwaga Rzeszy koncentrowała się na wojnie z ZSRR, to jednak od 11 grudnia 1941 roku plany musiały uwzględniać także USA. Oznaczać to mogło albo wymuszenie na Petainie zerwania wszelkich oficjalnych i nieoficjalnych umów z USA, albo nawet niemiecką aneksję francuskich kolonii w Afryce. W związku z tym w połowie 1942 roku USA podjęły decyzję o militarnej inwazji w Afryce Północnej.

Materiał został napisany na podstawie książki Samuela Eliota Morisona, „Operacja na wodach Północno-Afrykańskich. Październik 1942-czerwiec 1943”. Zdjęcie uczestników konferencji w Casablance: domena publiczna.

Marek Korczyk