18 września 1939 roku 10 Brygada Kawalerii płk Maczka przedostała się – zgodnie z rozkazem polskiego dowództwa – na Węgry. Tam Polaków spotkało duże rozczarowanie, ponieważ wbrew nadziejom Węgrzy nie przystąpili do wojny po stronie polskiej, podjęli za to decyzję o internowaniu oddziałów Wojska Polskiego. Było to spowodowane naciskami ze strony Niemiec a nie wolą samych Węgrów, dlatego też polskim żołnierzom nie utrudniano ucieczki do Francji, gdzie formowały się Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie. Samo internowanie jednak – oraz przejęcie przez wojsko węgierskie całej broni przyniesionej przez Polaków – stanowiło przykre przeżycie mogące definitywnie przekreślić słynną przyjaźń polsko-węgierską.
Do tego jednak nie doszło – a to za sprawą postawy węgierskiej ludności cywilnej. Polacy zostali przez nią przyjęci jak bohaterowie, troszczono się o nich, wydawano im wszelką potrzebną żywność i inne produkty codziennego użytku. Bardzo wymownie opisał to płk Stanisław Maczek w swoich wspomnieniach „Od podwody do czołga”:
„Ale równolegle do tego [internowania], przyjmowała nas, 10 brygadę kawalerii, przyjmowała i fetowała, poiła i żywiła na każdym kroku cudowna ludność węgierska, a radował oczy słońcem oblany krajobraz węgierski. Trudno zapomnieć tyle gościnności i tyle serca.
Gdy w pewnym dniu przesunięto sztab brygady do małego miasteczka, które osiągnęliśmy późnym wieczorem jeszcze naszymi wozami – cała ludność miasteczka wyległa na rynek i w mig ‘rozdrapali’ nas między siebie. Mnie i mej rodzinie dostał się zasobny i duży dom właściciela poczty. Gospodarze usunęli się do jakiejś komórki, by nam dać najlepsze pokoje. Od stołu stale zastawionego wyborowymi potrawami i winem, prawie się nie wstawało, bo całe falangi ludzi schodziły się, by nas zobaczyć i powitać.
Gdy po kilku dniach nadeszła chwila rozstania, gdyż postanowiłem się wyrwać spod opieki ‘aniołów stróży’, przydzielonych oficerów węgierskich i pojechać do Budapesztu [a potem do Francji], to przemiła para małżeńska, zanosząc się od płaczu, oprowadzała nas po zasobnych spiżarniach i schówkach, pokazując bogactwo zaprowiantowania i błagała byśmy zostali u nich przez całą wojnę, już choćby ze względu na małe dzieci. Serdeczność ich i gościnność nie urwały się i wtedy, gdy eskapada do Budapesztu skończyła się skierowaniem do domu oficerskiego na granicy austriackiej, gdyż na list nasz z podziękowaniem za pobyt u nich, dostaliśmy pocztą całą pakę owoców, wiktuałów i słodyczy dla dzieci.”
Fotografia: żołnierze polscy i węgierscy witają się na granicy obu krajów, powstałej po zajęciu przez Węgry Rusi Zakarpackiej. Marzec 1939 roku. Źródło: NAC.
Marek Korczyk