Rajd na Dieppe – nieudany desant aliantów

7 grudnia 1941 roku Japonia zaatakowała amerykańską bazę morską w Pearl Harbor. Hawaje stały się pierwszym miejscem, gdzie przelana została krew tak wielu żołnierzy Stanów Zjednoczonych. Paradoksalnie klęska sojusznika stała się wielkim tryumfem Brytyjczyków. Do wojny włączyło się mocarstwo, którego zasoby ludzkie, militarne i gospodarcze mogły przesądzić o dalszym przebiegu konfliktu. Winston Churchill był zadowolony, teraz do Wielkiej Brytanii napływali żołnierze zza Atlantyku, mogący wspomóc aliantów w walce przeciw hitlerowskiemu najeźdźcy. Amerykanie żywo zainteresowani byli akcją zbrojną w Europie. Na nic zdawały się sugestie Brytyjczyków, którzy inwazję na kontynent uważali za niemożliwą do zrealizowania, biorąc pod uwagę wątłe siły, jakimi dysponowali. W Waszyngtonie, mimo sprzeciwu sojuszników z Anglii, gen. George Marshall tworzył plan wielkiej operacji o kryptonimie „Bolero”, której celem było przerzucenie ludzi i sprzętu przez Atlantyk do Wielkiej Brytanii. Z kolei w Londynie gen. Bernard Law Montgomery zakreślał kierunki i cele operacji „Rutter”. 25 kwietnia 1942 roku został zaakceptowany jego plan eksperymentu na szeroką skalę – desantu w rejonie Dieppe. Teren, w pobliżu francuskiego portu był jednak niesprzyjający dla tak wielkiej operacji. Linia brzegowa umożliwiała Niemcom dokładną obronę, co znacznie utrudniłoby lądowanie alianckich oddziałów. Wywiad brytyjski ustalił, że w danym rejonie nieprzyjaciel posiada dwie baterie nadbrzeżne – w Varengeville i w Berneval. Stały się one priorytetowym punktem rekonesansu pod Dieppe. Oprócz zniszczenia obu baterii przewidywano zdobycie portu i miasta, zniszczenie urządzeń na lotnisku w Saint Aubin i wreszcie powrót na Wyspy Brytyjskie. Tak wyglądał dość optymistyczny plan, dlatego też Brytyjczycy pozostawali realistami, umiejętnie oceniając szanse przedsięwzięcia na bardzo niskie. Do kompromisu, wprawdzie odmiennie rozumianego przez obie strony, doszło w Białym Domu 21 czerwca 1942 roku. W specjalnym zebraniu wzięli udział prezydent Franklin Delano Roosevelt, gen. Marshall, Harry Hopkins, Churchill, gen. Brooke i gen. Dill. Porozumienie osiągnięto zapisując ugodę między Brytyjczykami i Amerykanami, zawierającą się praktycznie w kilku zdaniach. Premier Wielkiej Brytanii bał się – opinii społeczeństwa i śmierci żołnierzy desantujących na francuskim wybrzeżu. Wobec tego rozkazał przerwać przygotowania do operacji 8 lipca. Roosevelt zareagował bardzo ostro; 18 lipca do Churchilla mieli przybyć przedstawiciele prezydenta. 15 lipca premier Wielkiej Brytanii zmienił swoją decyzję, postanawiając wznowić przygotowania do operacji, nadając równocześnie nowy kryptonim – „Jubileusz” („Jubilee”). 22 lipca, po kilku miesiącach sporów, osiągnięto całkowity kompromis. Amerykanie zgodzili się na przeprowadzenie alternatywnej operacji desantowej, gdyby ich sojusznicy zdołali udowodnić swoje racje. Miejscem tym stać się miała Afryka Północna.

Mimo poważnej zmiany planów i miejsca lądowania, Winston Churchill nie zrezygnował z „Jubileuszu”. Niedawno otwarty wróg amerykańskich pomysłów, teraz sam postanowił je zrealizować, uznając całość jako test. Spostrzeżenia, jakie mogła przynieść operacja, byłyby bezcenne w przyszłości, gdy alianci faktycznie szykowaliby się do otwarcia drugiego frontu. 17 sierpnia wydano rozkaz przeprowadzenia desantu w rejonie Dieppe w dniu 19 sierpnia 1942 roku. Do działania włączono również polskie jednostki – niszczyciel „Ślązak” i pięć dywizjonów lotniczych stacjonujących w Wielkiej Brytanii. Plażę Dieppe podzielono na pięć części, którym dopasowano poszczególne nazwy kolorów – yellow, blue, green, red i white. Trzonem sił desantowych byli Kanadyjczycy z 2. dywizji gen. J.H. Robertsa. Oprócz 4961 ludzi z 2. dywizji w ataku brały udział oddziały brytyjskie, amerykańskie, szkockie i francuskie. Szczególnie ważni byli Wolni Francuzi gen. Charlesa de Gaulle’a, którzy powracali do ojczystej ziemi. Amerykańscy rangersi mieli trudne zadanie, wykonywali jedną z najniebezpieczniejszych części operacji. Marynarka posłała do boju 237 jednostek, w tym 179 okrętów desantowych. Lotnictwo reprezentowało 67 eskadr – dominacja RAF-u nad Luftwaffe miała kluczowe znaczenie. Rejonu Dieppe broniła 302. dywizja piechoty, a w ostatnich dniach przed atakiem została jeszcze wzmocniona – w drugiej dekadzie lipca Hitler nakazał przysłanie posiłków do zagrożonego rejonu. To nasuwa spostrzeżenie, iż Niemcy mogli dowiedzieć się o planach aliantów. Przecieki były możliwe, na co wskazuje doskonałe przygotowanie obrony wybrzeża właśnie w rejonie desantu. Praktycznie możemy być pewni, iż w ostatnich dniach przed inwazją dowództwo niemieckie było zaznajomione z możliwością działań Brytyjczyków i krajów sojuszniczych. W nocy z 18 na 19 sierpnia, pod osłoną mroku, z brytyjskich portów wyruszyła armada okrętów. Flotylla kierowała się w stronę francuskiego wybrzeża. O świcie planowano uderzenie. Pierwsi atakowali komandosi, których celem stały się dwie, wspomniane już wcześniej, baterie kal. 150 mm. Na komandosach spoczywała wielka odpowiedzialność. To od nich zależało powodzenia całej operacji, ponieważ zniszczenie baterii umożliwiało dalsze ataki. Konwój podążał w zupełnej ciszy, starając się uniknąć zgubnego spotkania z niemieckimi okrętami. Niestety, o godz. 3.47 flotylla napotkała na swej drodze konwój niemiecki, któremu udało się zatopić jedną z jednostek desantowych 3. oddziału. Do walki włączył się również „Ślązak” – udało się zażegnąć niebezpieczeństwo, lecz alianckie okręty zostały już wykryte. Nie było jednak możliwości odwrotu.

Dwa kilometry w kierunku zachodnim od „Żółtej Plaży” lądował oddział pod dowództwem mjr P. Younga. Celem osiemnastu komandosów była bateria dział w Berneval. Niewiele przed godziną piątą na brzeg zeszła niewielka grupka ludzi. Nie spotkali dużego oporu Niemców, ponieważ ci nie spodziewali się ataku w tym miejscu. Przed żołnierzami piętrzyła się skalna ściana, którą mieli przebyć, aby dotrzeć do miejsca ataku. Niestety, obciążeni bronią komandosi nie mogli sobie poradzić ze sforsowaniem przeszkody terenowej. Mjr Young postanowił wysłać kilku ze swoich ludzi bez sprzętu, aby wciągnęli pozostałych i ekwipunek. Stamtąd udali się oni w stroną wioski Berneval. Okoliczni chłopi nie mogli uwierzyć na widok angielskich mundurów, które zniknęły z Francji przed dwoma laty. Brytyjczycy mieli jednak do wykonania zadanie… Podczołgali się na odległość 200 metrów od baterii dział, okopując się na pozycjach. Od drugiej strony zaatakować miała grupa kpt. Willsa. Żołnierze nie mogli jednak przebić się z plaży, a ich dowódca zginął. Dowodzenie objął teraz por. Loustalot, Amerykanin, jeden z nielicznych, jacy tego dnia znaleźli się we Francji. Mjr Young, myśląc, iż ze wschodu naciera grupa kpt. Willsa, postanowił otworzyć ogień do niczego niespodziewających się Niemców. Mimo uzyskania zaskoczenia sytuacja zaczęła się pogarszać, dlatego też mjr Young zarządził odwrót do pobliskiej wioski. Po dotarciu do plaży broń zniszczono i załadowano się na jednostkę desantową. Cała osiemnastka, prócz ranionego wybuchem miny żołnierza, wróciła w dobrym stanie.

 4. oddział szturmowo-desantowy miał podobne zadanie do wspomnianego wyżej 3. oddziału. Na drugim skrzydle desantu lądowały dwie grupy – mjr Derka Mills-Robertsa i ppłk Lorda Lovata. Pierwszy z oddziałów bez większych przeszkód dotarł do skał. Odgłos wybuchu ładunków założonych na zasiekach zagłuszył wybuch bomby; 128. dywizjon lotniczy rozpoczął w tym czasie bombardowanie. Niedostrzeżeni komandosi podeszli na odległość 200 metrów od baterii dział w Varengeville. O 5.50 rozpoczęli ostrzeliwanie z moździerzy. Sprzyjało im szczęście, gdyż trafili w magazyn amunicji, a przerażeni Niemcy rzucili się do gaszenia pożaru. Po chwili strzelec Very zameldował o zobaczeniu białej rakiety; był to znak grupy ppłk Lovata. Z drugiej strony nadciągał jego oddział. Ppłk Lovat podzielił swoich ludzi na dwie grupy, którymi dowodzili kpt. Richard Pettiward i por. Ian MacDonald. W ciągu kilkunastu minut ataku zdławiono opór nieprzyjaciela. Wysadzono baterię dział a 9.00 rozpoczęto odwrót. Z Francji nie wróciło 12 żołnierzy, jednak straty te nie wydawały się być wysokie za cenę zniszczenia baterii i pozostawienia na miejscu wielu ciał zabitych Niemców.

Tymczasem na plaży rozgrywał się dramat. Kanadyjczycy napotkali ogromny opór Niemców – celny ogień broniących wybrzeża dziesiątkował oddziały desantu już w wodzie. Straty były poważne. Sytuacji nie mogło uratować nawet panujące w powietrzu lotnictwo sił sprzymierzonych. „Hurrciane’y” i „Spitfire’y” miały tego dnia znaczną przewagę nad Luftwaffe. Nie mogły jednak udzielić wystarczającego wsparcia żołnierzom atakującym Dieppe. W rejonie Puys lądował pułk Royal Highland. Niemcy przywitali go celnym ogniem. Mimo poświęcenia i ofiarności Kanadyjczyków, desant w tym rejonie zakończył się całkowitą klęską. Z 516 żołnierzy powróciło zaledwie 47, jeszcze przez wiele dni morze wypluwało ciała zabitych. Po drugiej stronie Dieppe lądował pułk South Saskatchewan. Dowódcą oddziału był ppłk C.C.J. Meritt. Mieli dotrzeć do Pourville, niewielkiej osady rybackiej. Celem Kanadyjczyków była niemiecka stacja radarowa. Pierwszy rzut bez przeszkód wykonał swe zadanie. Drugi rzut, który stanowił oddział kanadyjskich strzelców Queen’s Own Camerons Highlanders, atakował w kierunku lotniska St. Aubin. Niestety, pędzący Szkoci zostali zatrzymani przez niemieckie posiłki, jakie ściągnięto w ten rejon. Dowodzący grupą mjr Law rozkazał wycofanie do Pourville. O 12.15 zakończono ewakuację przyczółka. W tym samym czasie pod Dieppe również trwała ewakuacja. O 11.00 samoloty położyły zasłonę dymną, aby umożliwić żołnierzom wycofanie. W rejonie Dieppe lądowały Essex Scotish i Royal Hamilton oraz 14. batalion czołgów kanadyjskich. Na nieszczęście desantujących czołgi spóźniły się o kilkanaście minut. 30 czołgów na niewiele się zdało. 2 maszyny zostały zniszczone jeszcze przed lądowaniem, pozostałe na plaży lub podczas prób wdarcia się do miasta. Saperom nie udało się bowiem usunąć betonowych przeszkód – desant pod Dieppe dogorywał.

19 sierpnia 1942 roku był dniem klęski aliantów. Z 6018 żołnierzy życie straciło, zaginęło lub dostało się do niewoli aż 4350 ludzi. Straty te zwiększała jeszcze śmierć 550 marynarzy i 190 lotników. Alianci utracili również 106 samolotów, 30 czołgów, 33 jednostki desantowe i 1 niszczyciel. Straty niemieckie wyniosły około 600 żołnierzy i 58 samolotów. Mimo to Winston Churchill, przemawiając 8 września 1942 roku Izbie Gmin, powiedział, iż rozpoznanie to było potrzebne. Tak, alianci otrzymali świetne rozeznanie. Ale aby tego dokonać, poświęcili ponad 5000 ludzi, a Churchill nazwał tę krwawą wyprawę „sprawdzeniem sił”.

Fotografia tytułowa: Winston Churchill testuje pistolet maszynowy Stena podczas wizyty w placówce Royal Artillery w Shoeburyness w Essex (Wikimedia/IWM, domena publiczna).