Operacja Totalize i pierwsze natarcie Polaków na Falaise

Czołgi Sherman z 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka podczas operacji Totalize 8 sierpnia 1944 roku. Źródło: Wikimedia/IWM, domena publiczna.

8 sierpnia 1944 r. oddziały 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka – wraz kanadyjską 4. Dywizją Pancerną – rozpoczęły pierwszy atak pancerny na Falaise, poprzedzony nocnym uderzeniem alianckiej piechoty (a zwłaszcza szkockiej 51. Dywizji). Wyprowadzony szturm – określany jako operacja „Totalize” – był bardzo obiecujący, niemniej jednak nie zakończył się spodziewanym sukcesem, czyli zdobyciem Falaise.

Atak zahamowany przez odsłonięte skrzydło i błąd bombardowania

Istotną przeszkodą okazał się fakt, że jedno ze skrzydeł nacierających wojsk było odsłonięte – co skwapliwie wykorzystali Niemcy, prowadząc z tej strony intensywny ostrzał. Ponadto, 8 sierpnia alianckie bombardowanie lotnicze – zazwyczaj bardzo skuteczne w tym rejonie – okazało się niespodziewanie źle przeprowadzone. Bomby minęły Niemców, a niektóre z nich spadł na tyły 1. Dywizji.

Tak pisał o tym płk Franciszek Skibiński, wówczas zastępca dowódcy 10. Brygady Kawalerii Pancernej w składzie 1. Dywizji:

„Kiedy jednak ruszyliśmy do natarcia, a nawet jeszcze nie do natarcia, bo przecież przed nami była wciąż własna piechota, świadomość rozpoczęcia bitwy i oglądany oczyma uczestnika imponujący obraz batalistyczny wraz ze wszystkimi towarzyszącymi mu efektami świetlnymi i akustycznymi zaabsorbował mnie całkowicie. Po przejechaniu paruset metrów już natknęliśmy się na pierwszy ślad bitwy: całą gromadę trupów niemieckich, zupełnie zwęglonych. Dziwna rzecz, ilu spalonych ludzi widziało się w czasie tej kampanii. Spalony człowiek kurczy się. Robi się z niego czarny karzeł.

Patrzyłem oczywiście przed siebie, w stronę nieprzyjaciela. Ale w pewnym momencie usłyszałem z tyłu odgłosy, przebijające nawet przez szum i gadaninę słuchawek radiowych: masa wystrzałów czy wybuchów, zlewających się w jeden przeciągły grzmot, jakieś takie zwielokrotnione młócenie grochu. Pierwsza myśl była, że to salwa jakiejś olbrzymiej ilości własnej artylerii, jakieś wytłumaczenie niezrozumiałej dla mnie taktyki tego natarcia. Obejrzałem się w tył, na Caen. Rejon, z którego wyruszyliśmy, a w którym znajdowały się nasze głębsze rzuty i stanowiska artylerii, był teraz pokryty jednolitą ścianą czarnego dymu. Artyleria niemiecka? Ileż to dywizjonów? Wtedy usłyszałem granie silników samolotów. Spojrzałem w górę. Od północnego zachodu, od brzegu brytyjskiego, szły gęsto jak pszczoły całe roje ciężkich bombowców, jedna ich fala za drugą prała tonowymi bombami w nieszczęsne Caen.

‘No, pomyślałem sobie, żegnaj Piter, żegnaj Kasper, już was chyba więcej nie zobaczę na tej ziemi!’

Żołnierze szkoccy z brytyjskiej 51st Highland Division na czołgu Sherman w pobliżu Udenhout 29 października 1944 roku. To ich nocne natarcie rozpoczęło operację Totalize oraz zapewniło dywizjom pancernym – polskiej i kanadyjskiej – dobre pozycje do rozpoczęcia głównego uderzenia (Wikimedia/IWM, domena publiczna).

Byłbym się tym pewnie martwił gorzko i długo, gdyby nie nowa niespodzianka: czarne słupy dymu, jeden po drugim, zaczęły wyskakiwać na lewym skrzydle brygady, w szwadronach 2 pułku pancernego. Byliśmy ciągle z tyłu za piechotą. Samolotów nad nami nie było. Wytłumaczenie przyszło przez słuchawki radia, głosem Koszutskiego: ‘Halo, Dorota, strzelają do mnie z lasu Saqueville, ze wsi Garcelles. Pali się cztery, osiem, dwanaście czołgów!’ Spaliło się ich trzydzieści dwa! Trafionych jeszcze na własnych tyłach – ogniem armat 88 mm i 75 mm PAK, z lewego skrzydła i z tyłu. Oczywiście Niemcy hulali, jak chcieli, na odsłoniętym skrzydle!! A mnie pomimo tragicznego położenia 2 pułku kamień spadł z serca i odetchnąłem z ulgą: znów wszystko rozumiem, nic się w zasadach taktyki nie zmieniło [Skibiński od początku dostrzegał zagrożenie wynikłe z odsłoniętego skrzydła]!

2 pułk pancerny zatrzymał się i zrobił pozostałymi czołgami zwrot w lewo, zmuszony do tego przez działanie nieprzyjaciela. Pułkownik Majewski wprowadził wtedy do pierwszego rzutu 1 pułk pancerny. A już mijaliśmy highlanderów [żołnierzy szkockich], armaty przeciwpancerne biły teraz i od czoła. Dwa czołgi pierwszego pułku wyleciały na minach; 24 pułk ułanów stracił sześć od ognia dział niemieckich.

Rozpoczęło się natarcie – nie poprzedzone zbombardowaniem nieprzyjaciela – ale za to przy bardzo osłabionym wsparciu artylerii, która została zdezorganizowana przez potężne uderzenie własnego lotnictwa. Okopane ‘Tygrysy’ i działa przeciwpancerne strzelały zarówno prosto w twarz, jak i z lewej strony, a nawet nieco z tyłu. Przy takiej organizacji natarcia na szczeblu operacyjnym wykonanie zadania, to jest zdobycie Falaise, było czystą utopią. Za cenę ciężkiej walki i znacznych strat nasze pułki zdołały jedynie nadgryźć przedni skraj pozycji niemieckiej, zdobywając wzgórze 112 i lasek, leżący na południe od Cramesnil.”

Opinie polskich dowódców

Warto zwrócić uwagę na powyższy fragment, w którym Skibiński „cieszy się” z niemieckiego ostrzału na nieosłoniętym skrzydle. Należy się tutaj małe wyjaśnienie, swoją drogą dobrze świadczące o zdolnościach taktycznych polskich oficerów. Otóż, przed rozpoczęciem natarcia plan bitwy został Polakom przedstawiony przez brytyjskiego marszałka Bernarda Law Montgomery’ego. Wówczas płk Skibiński oraz gen. Maczek mieli spore zastrzeżenia do faktu, że atak miał być prowadzony przy odsłoniętym skrzydle. Uznali jednak, że Montgomery – słynny dowódca, który pokonał „Lisa Pustyni” Rommla – musiał wiedzieć lepiej. Dlatego też swoje wątpliwości zostawili dla siebie. Tymczasem, jak pokazały walki z 8 sierpnia, obawy Maczka i Skibińskiego były słuszne. Niemcy rzeczywiście wykorzystali nieosłonięte skrzydło aliantów, znacznie utrudniając szturm na Falaise.

Żołnierze kanadyjscy wraz z czołgiem M4 Sherman w ruinach Falaise 17 sierpnia 1944 roku. (Wikimedia/Archives Nationales du Canada, domena publiczna).

W ramach podsumowania można zacytować relację gen. Maczka, która trafnie wykazała, co zawiodło podczas uderzenia z 8 sierpnia (za: „Od podwody do czołga”):

„Bombardowanie lotnicze, które było częściowo za dalekie, a częściowo za bliskie, gdyż nie objęło celów, które z miejsca zatrzymały wyjście czołgów 24 pułku ułanów i 2 pułku panc., ale za to przejechało się po naszych tyłach, zadając straty polskiemu pułkowi przeciwlotniczemu i kanadyjskiej A.G.R.A. Zredukowało to poważnie efekt ognia artylerii średniej, mimo dzielnej postawy artylerzystów kanadyjskich; […] głębsza część pozycji niemieckiej była nienaruszona i zamieniła ‘wykorzystanie’ dywizji pancernych na żmudną i powolną akcję wgryzania się w niemiecką obronę. Od momentu, gdy czołowe rzuty 24 p. uł. i 2 pułku panc. przekroczyły oddziały [szkockiej] 51 dywizji, znalazły się one nie tylko w skutecznym ogniu dział ppanc. wszelkiego kalibru artylerii i moździerzy, ale w kontrakcji czołgów niemieckich typu ciężkiego z 101 baonu czołgów ciężkich z 1 korpusu panc. S.S. i, rozwijając się do natarcia, przyniosły od pierwszego momentu poważne straty. Bardzo hamującym działania nasze okazał się boczny ogień baterii niemieckich ze wschodniego skrzydła, nie objętego natarciem własnym. Zjawisko to stale nam będzie towarzyszyć w pierwszych dniach walki.”

Fotografia tytułowa: czołgi Sherman z 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka podczas operacji Totalize 8 sierpnia 1944 roku. Źródło: Wikimedia/IWM, domena publiczna.

Marek Korczyk