Gdy październiku 1940 roku Benito Mussolini zdecydował się na atak swoich wojsk w kierunku Grecji, zapewne nie spodziewał się, jak dramatyczny obrót przyjmą wydarzenia na froncie bałkańskim. Czas i średnio wymagający przeciwnik szybko zweryfikowały ambitne plany duce. Okazało się bowiem, iż Włosi nie sprostali Grekom, którzy, choć nie mieli odpowiednich sił i wyposażenia do prowadzenia walki z tak szacownym przeciwnikiem, szybko zmusili agresora do przejścia do obrony. Impas na tym froncie przełamany został dopiero w kwietniu i maju 1941 roku przez hitlerowskie wojska. 6 kwietnia Niemcy ruszyli przeciwko Grecji i Jugosławii, używając do tego celu licznych związków pancernych wspomaganych przez silne lotnictwo, Luftwaffe. Nieprzygotowana do wojny armia jugosłowiańska szybko uległa naporowi połączonych sił Wehrmachtu i Luftwaffe, które jeszcze raz pokazały, iż w Europie nikt nie jest w stanie im sprostać. O wiele lepiej szło na froncie Grekom, których wspierali dodatkowo Brytyjczycy. Wielka Brytania była szczególnie zainteresowana wynikiem walk w basenie Morza Śródziemnego, ponieważ rejon ten stanowił do tej pory jej strefę wpływów, a utrata znaczenia marynarki brytyjskiej na Morzu Śródziemnym oznaczać mogła załamanie kolonialnej potęgi imperium. Dlatego też sprzymierzeni postanowili zaangażować się w walki na Półwyspie Bałkańskim, starając się nie dopuścić do kolejnego już tryumfu hitlerowskiej myśli wojennej. Obrońcy greccy do tej pory radzili sobie doskonale na froncie, mając za przeciwnika Włochów. Dopiero agresja III Rzeszy załamała opór Hellady i zmusiła Greków do odwrotu. Brytyjski Korpus Ekspedycyjny ponownie przeżył chwile grozy. Jak pod Dunkierką flocie udało się ewakuować większość żołnierzy, lecz na bałkańskim wybrzeżu pozostawiono większą część ciężkiego sprzętu. Operacja ta rozpoczęła się w nocy 24 kwietnia. Dzięki krążownikom, niszczycielom i transportowcom udało się zebrać 15 800 żołnierzy. Nie uniknięto strat, ucierpiała przede wszystkim marynarka, jednak co noc systematycznie dowożono nowe wojska lądowe na Kretę, gdzie alianci postanowili stworzyli ostatni bastion walki o Bałkany. Część wojsk przewieziono do Egiptu, aby wkrótce mogły wejść do walki o Afrykę Północną. Szczególnie ważne dla przebiegu ewakuacji były 27 i 28 kwietnia, kiedy to z greckich brzegów zabrano 27 000 ludzi. Niestety, tym razem brytyjskie okręty poniosły spore straty. Zatonęły transportowiec „Slamat”, niszczyciele „Diamond” oraz „Wryneck”. Taka była cena za ratowanie wojsk lądowych. Jak więc widzimy, Brytyjczykom nie udało się przeprowadzić sprawnej akcji, gdyż cały czas narażeni byli przede wszystkim na ataki zabójczo skutecznego lotnictwa niemieckiego. Hermann Göring przynajmniej w ten sposób mógł sobie zrekompensować niedawną przegraną batalię o Wielką Brytanię, w której Luftwaffe nie sprostała siłom RAF-u. Mimo nacisku niemieckiego, z brzegów Grecji wywieziono ponad 50 000 żołnierzy z korpusu liczącego 62 000 ludzi. Zabrano też część lekkiego uzbrojenia. Wojska w większości zgrupowano na Krecie, której utrzymanie nakazał Winston Churchill „za wszelką cenę”. Tymczasem Niemcy już szykowali się do kolejnego szturmu. Nagrodą miała być jedna z najważniejszych wysp leżących w basenie Morza Śródziemnego. Największa grecka wyspa ma powierzchnię równą 8,3 tys. km2. Jest również jedną z najważniejszych dla historyków, gdyż to tam ok. 3000 r. p.n.e. rozwinęła się kultura minojska. Adolf Hitler nie interesował się jednak antyczną przeszłością Krety, dostrzegając przede wszystkim jej strategiczne położenie i decydując się na rozpoczęcie ciężkiego boju.
Ewentualne zdobycie wyspy umożliwiało Niemcom zbliżenie się do Egiptu, a co za tym idzie bombardowanie tego rejonu przez samoloty Luftwaffe. Z drugiej strony Brytyjczycy byliby pozbawieni podobnej możliwości względem dopiero co zajętych Bałkanów. Sukces na Morzu Śródziemnym znacznie polepszyłby sytuację wojsk Państw Osi w Afryce Północnej, gdzie właśnie rozpoczynała się długotrwała kampania prowadzona ze zmiennym szczęściem. Już 28 kwietnia Hitler zatwierdził kolejny ze swoich rozkazów, „Dyrektywę nr 28”, w której zawarto główne wytyczne odnośnie szturmu Krety. Zakładano lądowanie głównych sił przy pomocy desantu powietrznego oraz morskiego. Zajęcie trzech kreteńskich lotnisk umożliwiłoby zdominowanie wyspy i przybycie posiłków. Operacji powietrznodesantowej nadano kryptonimem „Merkury””, a kierować nią miał gen. A. Löhr. Całością sił dowodził gen. Kurt Student, który do dyspozycji miał 23 500 ludzi. Z kolei siłami Kriegsmarine wyznaczonymi do wspierania ataku kierował adm. Schuster. Jak pisze Czesław Krzemiński („Wojna powietrzna w Europie 1939-1945”), dowództwo niemieckie użyło do przeprowadzenia operacji następujących sił:
„- 11 korpusu powietrznodesantowego (550 samolotów Ju-52) rozporządzającego 7 dywizją spadochronową składającą się z trzech pułków spadochronowych i pułku szturmowego na szybowcach.
– 5 dywizji górskiej w składzie dwóch pułków strzelców po trzy bataliony, pułku artylerii, pododdziałów łączności, rozpoznawania i zwalczania.
– 8 korpusu lotniczego (280 bombowców, 150 bombowców nurkujących i 180 myśliwców oraz 10 samolotów rozpoznawczych) jako lotnictwa wspierającego desant.”
Ponadto w skład sił gen. Löhra weszło 80 szybowców desantowych. Niemcy wydzielili do ataku spore siły, decydując się przenieść ciężar działań na lotnictwo i wojska powietrznodesantowe. Takie rozwiązanie miało być zaskoczeniem dla broniących wyspy żołnierzy wroga, jednak ci byli świadomi zagrożenia ze strony Luftwaffe. 16 maja zestrzelono bowiem niemiecki samolot rozpoznawczy, a złapany lotnik wyznał na przesłuchaniu, iż na Krecie wyląduje wkrótce desant z powietrza. Alianci powinni byli przygotować się odpowiednio do odparcia tego typu ataku. Niestety, skromne siły, jakimi rozporządzali, uniemożliwiały im efektywną obronę Krety. Skupili się natomiast na wzmocnieniu obrony morskiej, wykorzystując silne w tym rejonie zgrupowanie marynarki. W oczekiwaniu uderzenia Brytyjczycy zdecydowali się na podzielenie floty aleksandryjskiej na kilka mniejszych grup okrętów, aby te patrolowały wody wokół wyspy w celu zniszczenia desantu morskiego, który mógł przybyć w każdej chwili. Adm. Cunningham zorganizował cztery zgrupowania: I składało się z krążowników „Perth” i „Naiad” oraz czterech niszczycieli pod dowództwem kontradm. E.L. Kinga (wody połnocno-wschodnie); II miało w swym składzie pancerniki „Warspite” i „Valiant”, krążownik i dziesięć niszczycieli H.B. Rowlingsa i współdziałało z III zespołem lekkich krążowników „Gloucester” i „Fiji” w rejonie na zachód od Krety; IV grupa kontradm. I.G. Glennie złożona z krążowników „Dido”, „Orion” i „Ajax” oraz 4 niszczycieli działała na północ od wyspy. O ile siły te mogły bez problemu przeciwstawić się niemieckiej i włoskiej marynarce (Niemcy bardzo długo nie informowali Włochów o swoich planach, wyznaczając im niewielką rolą w czasie ataku na Kretę – przyczyną był zapewne brak zaufania i pogarda dla żołnierza włoskiego), o tyle na lądzie Brytyjczycy i ich sojusznicy prezentowali się znacznie gorzej. Dowódcą garnizonu został Nowozelandczyk gen. Bernard Freyberg, który miał pod swym rozkazem około 27500 ludzi, w tym Brytyjczyków, Australijczyków i Nowozelandczyków. Ponadto obrońców wspomagało 15 000 Greków, którzy tworzyli 11 samodzielnych batalionów. Niestety, wyekwipowanie wszystkich obrońców było gorzej niż marne. Wielu z nich nie miało broni. Mowa tu przede wszystkim o Grekach. Powodowało to, iż nie byli w stanie stawić oporu przybywającemu najeźdźcy. Problemem była też słaba postawa RAF-u, któy do tej pory ponosił same porażki w czasie walk o Bałkany. I tym razem nie mogło być inaczej, gdyż na Krecie pozostawiono jedynie 24 samoloty, w tym zaledwie 12 sprawnych. Wkróce liczba ta uległa dalszemu pomniejszeniu. Obronę przeciwlotniczą zapewniały 32 ciężkie i 36 lekkich dział przeciwlotniczych. Takie siły przeciwko świetnie do tej pory spisującej się Luftwaffe były zdecydowanie za słabe, choć żołnierze trwali na pozycjach pomimo niesprzyjającego stosunku.
Co ciekawe, Brytyjczycy zdecydowali się nawet na bombardowanie lotnisk w Grecji, gdy udało im się ustalić, iż to stamtąd wkrótce wyruszą siły niemieckie przeznaczone do operacji „Merkury”. Efekt był mizerny, a Niemcy praktycznie nie ucierpieli po słabych atakach lotnictwa sił sprzymierzonych. Początkowo plany operacji zakładały jej rozpoczęcie 16 maja, jednak z powodu problemów z paliwem i jego dowozem zdecydowano się przełożyć akcję na 20 maja. Termin ten był datą ostateczną, gdyż już w czerwcu III Rzesza ruszyć miała na Związek Sowiecki, realizując założenia planu „Barbarossa”. Wytyczne operacji były sprawą priorytetową w ówczesnej polityce Hitlera. Nic zatem dziwnego, iż wymagał on jak najszybszego rozprawienia się za garnizonem brytyjskim na Krecie. Wdanie się w zbyt długie walki na Bałkanach mogło sporo kosztować machinę wojenną Rzeszy. Lądowanie na Krecie poprzedzono nalotami bombowymi, które miały zdezorientować obrońców oraz osłabić spodziewane kontrakcje. Sytuacja lotnictwa niemieckiego była niezagrożona, gdyż samoloty brytyjskie były zbyt daleko (500 km do wybrzeży Afryki), aby w porę przyjść z pomocą małej liczebnościowo flocie powietrznej Krety. 20 maja o 5.30 Niemcy uderzyli na Kretę. Początkowo wyrzucono dwie grupy żołnierzy – jedna lądowała na południe od Chaniá, a druga w rejonie Maléme, gdzie znajdowało się lotnisko (pierwszą z grup dowodził gen. Wilhelm Süssman, a jego ekipa otrzymała kryptonim „Mitte”, drugą miał pod swoją komendą gen. Eugen Meindl, a jej kryptonim brzmiał „West”). Drugi z pułków desantował się w rozsypce, co doprowadziło do utraty jednego batalionu, który nieszczęśliwie spadł na brytyjskie pozycje i został niemalże doszczętnie zniszczony. Dwa pozostałe bataliony ruszyły na pobliskie wzgórza, aby stamtąd zaatakować lotnisko. Pierwsza z grup nie napotkała większych trudności, jednak żołnierzom nie udało się połączyć z batalionami pod Maléme. Tam obronę organizowały jednostki nowozelandzkie, głównie 21., 22. i 23. batalion. W wyniku braku współdziałania między obiema grupami opanowanie lotniska wydawało się być zadaniem bardzo trudnym. Doprowadziło to do ciężkich strat poniesionych przez poszczególne grupy natarcia, które szacowano w setkach zabitych jeszcze pierwszego dnia walk. Tego samego dnia na Krecie lądowali spadochroniarze kolejnej fali. Ich celem były lotniska w Rathimnon i Iraklionie. I tutaj atak się nie powiódł w zadowalającym dowództwo stopniu. Błędy popełnione podczas współdziałania grup spadochroniarzy i pilotów bombowców przyczyniły się do dużych strat w szeregach lądujących Niemców. Grupa trzecia rozpoczęła walki o 4.15 21 maja, nacierając na kierunku Rethimnon, gdzie broniły się oddziały z brytyjskiej 14. brygady piechoty wspomagane dodatkowo przez bataliony australijskie i greckie. Bezskuteczne próby opanowania trzech lotnisk nie były spowodowane postawą żołnierzy alianckich – ci nie wyprowadzili spodziewanego kontruderzenia, które w pierwszych godzinach desantu doprowadziłoby do załamania niemieckiego ataku. To raczej Niemcy nie potrafili się zdobyć na koncentryczne natarcie, starając się uchwycić szereg różnych punktów, co nie mogło przynieść powodzenia ze względu na zbyt wątłe siły użyte w akcji. Wieczorem 22 maja rozgorzały walki o wzgórze 107, które było najlepszą drogą do lotniska w Maleme. Początkowo siły agresora nie mogły odnieść sukcesu w tym rejonie, napotykając na zaciekły opór żołnierzy z Nowej Zelandii, ale już następnego dnia gen. Student postanowił skoncentrować się tylko na Maleme, co przyniosło spodziewany efekt. Nazajutrz wylądowały kolejne jednostki dywizji górskiej (głównie grupa płk Bruno Bräuera zakodowana „Ost”), która znalazła się teraz na Krecie w całości. Niemcy oczekiwali dostawy ciężkiego sprzętu, aby efektywnie niszczyć gniazda oporu obrońców. Ekwipunek ten jednak nie przybywał, a pierwsze próby jego dowiezienia zostały powstrzymane przez marynarkę brytyjską. Dopiero 23 maja Niemcy zdołali dostarczyć żołnierzom odpowiednie uzbrojenie, co umożliwiło natarcie na Maléme w pełnym tego słowa znaczeniu. Dobę wcześniej, w nocy z 21 na 22 maja alianci z 20. batalionu nowozelandzkiego próbowali skontrować siły Wehrmachtu, jednak nie przyniosło to spodziewanych skutków. W konsekwencji żołnierze Studenta opanowali lotnisko. Opór obrońców zmniejszał się wraz z upływającym czasem, a przysłowiową „kropką nad i” było lądowanie włoskiego desantu morskiego 28 maja. Był to wynik trzydniowych walk o port w Kastelli, który został opanowany 27 maja przez jednostki niemieckie. Natychmiast zaczęło przybywać tam wsparcie, przede wszystkim w postaci brakującego sprzętu. Tak naprawdę był to ostatni akt bitwy, bowiem siły alianckie zmuszone były opuścić wyspę. Nie miały już czego bronić, gdyż wszystkie ważne ze strategicznego punktu widzenia miejsca zostały przez Wehrmacht uchwycone. Tym samym Państwa Osi zatryumfowały po raz kolejny, bijąc nieprzyjaciela na Krecie i zmuszając go do odwrotu. Dla Brytyjczyków najważniejsze było teraz ratowanie jak największej ilości ludzi z garnizonu Freyberga. 28 maja rozpoczęto zorganizowaną naprędce ewakuację, która była przeprowadzona w niezwykłych warunkach. Dominację niemiecką pogłębiała świetna postawa Luftwaffe i chaos organizacyjny u aliantów, których zadania stawały się coraz trudniejsze i wydawały się ich przerastać. Po raz kolejny wszyscy byli pod wrażeniem niemieckiej machiny wojennej, prezentującej się na Bałkanach w sposób imponujący. Sprawozdawca „Timesa” napisał nawet: „Jeszcze nigdy dotąd nie użyto radia w celach dowodzenia w takim zakresie, jak na Krecie. Łączność pomiędzy wojskami na ziemi i samolotami rozpoznawczymi oraz bombardującymi była nieustanna”. I bynajmniej nie chodziło tutaj o aliantów i ich technikę walki… Wrażenie to nie było jedynie wymysłem dziennikarskim, gdyż na własnej skórze siłę Luftwaffe odczuli dowódcy okrętów Royal Navy. 21 maja lotnictwu udało się zatopić niszczyciel „Juno” i uszkodzić krążownik „Ajax”. Tego samego dnia kontradm. Glenni napotkał na swej drodze (18 mil od Canca) konwój niemiecki, który usiłował zbliżyć się do brzegów Krety, aby wyładować sprzęt i ludzi. Choć walkę starał się podjąć torpedowiec „Luno” kmdr por. Mimbellego, Brytyjczycy mierzyli celnie, niszcząc okręty wroga i zatapiając wraz z nimi 4000 żołnierzy niemieckich i włoskich. Rankiem kontradm. King postanowił zaatakować niewielki konwój eskortowany przez włoski torpedowiec „Sagittario”. I tym razem nie obyło się bez interwencji niemieckiego lotnictwa. Choć zespół Kinga miał zapewnioną obronę przeciwlotniczą przez krążowniki „Carlisle” i „Calcuta”, nie udało się uniknąć strat. Eskadra samolotów Ju-87 zatopiła niszczyciel „Greyhound” oraz uszkodziła krążowniki „Naiad” i „Carlisle”. Nie był to koniec strat zespołu Kinga, gdyż podczas ratowania rozbitków z „Greyhounda” trafiony został krążownik „Gloucester” i zatonął. Podobny los spotkał współdziałający z „Gloucesterem” krążownik „Fiji”. Choć załoga robiła, co mogła, celność lotników niemieckich była wyśmienita. Dwukrotne trafienie spowodowało uszkodzenie kotłów – załoga opuściła okręt, który wkrótce poszedł na dno. Tego feralnego dla Royal Navy dnia Brytyjczycy stracili jeszcze dwa inne okręty. W wyniku całkowitej klęski 22 maja eskadra aleksandryjska musiała się wycofać i jedynie asystować żołnierzom gen. Freyberga w czasie walk o Kretę. 25 maja wysłano lotniskowiec „Formidable”, pancerniki „Queen Eliabeth” i „Barham” oraz flotyllę ośmiu niszczycieli w celu zaatakowania niemieckiego lotniska na wyspie Karpathos. Zabieg ten miał na celu ubezpieczenie ewakuacji sił sprzymierzonych z Krety, jaka miałą rozpocząć się 28 maja. Zanim jednak Brytyjczykom udało się zniszczyć wyznaczony przez dowództwo cel, ponieśli spore straty. Bombowce niemieckie zdołały zaatakować grupę okrętów i uszkodzić „Formidable” oraz zatopić niszczyciel „Nubian”. Ponadto trafiony bombami został niszczyciel „Jervis”. Adm. Cunningham przekonał się, iż eskadra aleksandryjska nie jest już w stanie podejmować się walki o Kretę. 28 maja do Heraklionu podeszły krążowniki „Orion”, „Ajax” i „Dido” oraz 6 niszczycieli, aby zabrać stamtąd alianckich żołnierzy. Zanim okręty te zdążyły zapakować na pokłady członków garnizonu Krety, zostały zaatakowane przez niemieckie bombowce. Efektem było uszkodzenie „Ajaxa” i niszczyciela „Imperial”. W nocy Kretę opuszczają broniący się do tej pory żołnierze. Niestety, zawodzi „Imperial”, na którym nie działa poprawnie urządzenie sterownicze. Pasażerowie przechodzą na niszczyciel „Hotspur”, który zatapia uszkodzony okręt. O świecie do kolejnego ataku ruszają bombowce Luftwaffe. I tym razem okręty brytyjskie mocno obrywają. Zatopiony zostaje niszczyciel „Hereward”, a uszkodzone krążowniki „Dido” i „Orion” oraz niszczyciel „Decoy”. „Orion” miał wiele szczęścia, gdyż w kilka godzin później znowu stał się celem dla niemieckich lotników. Tym razem okręt brytyjski przetrwał nawałnicę i dopłynął do Aleksandrii. W nocy z 29 na 30 maja ponownie dochodzi do starcia. Bombowcom udaje się uszkodzić krążownik „Perth”. Trzy dni później ofiarą bombowca pada krążownik „Calcuta”.
Operacja „Merkury” zakończyła się spektakularnym sukcesem Niemców. Udało się opanować Kretę, zadając przy tym bardzo poważne straty aliantom, którzy nieporadnie walczyli przeciwko Wehrmachtowi i Luftwaffe. Bilans bitwy wypada na korzyść III Rzeszy, choć Niemcy również ponieśli spore straty. III Rzesza zwyciężyła jednak butnych Brytyjczyków, odbierając im wyspę o niebagatelnym znaczeniu strategicznym w perspektywie dalszych walk na Morzu Śródziemnym. Aliancka flota śródziemnomorska została zdecydowanie ograniczona poprzez utratę tak cennej bazy marynarki i lotnictwa. Ponadto brytyjskie bombowce straciły dostęp do rumuńskich zagłębi naftowych, których zniszczenie powinno być priorytetem w wojnie o tę część Europy. Podbój Krety był również ostatnim aktem walk o Bałkany, kończąc ponad półroczne zmagania. Mimo zwycięstwa Hitler miał poważne problemy, przynoszące mu niebywałe zmartwienia. Oto w czerwcu miała ruszyć wielka ofensywa niemiecka, której celem stał się Związek Sowiecki. Długie walki w Europie Południowej w znacznym stopniu wpłynęły na operację „Barbarossa”, ograniczając możliwości manewrowe Wehrmachtu. Mimo iż Niemcy zaangażowali się na innym froncie, nie zrewidowali swoich planów, kontynuując to, co zostało opracowane jeszcze w roku poprzednim. W czasie walk o Kretę alianci utracili 15 743 ludzi zabitych, rannych, zaginionych lub wziętych do niewoli. Straty Niemców wyniosły 3250 żołnierzy zabitych i 3400 rannych. Liczby te byłyby większe, gdyby obrońcy mniej bojaźliwie ruszyli przeciwko lądującym bez dostatecznej osłony spadochroniarzy. Tak się jednak nie stało. Mimo to dowództwo niemieckie, po przeanalizowaniu wyników operacji „Merkury”, postanowiło więcej nie angażować się w podobne akcje powietrznodesantowe. Być może dzięki tej decyzji uratowana została Malta, która do końca wojny opierała się agresji hitlerowskiej. Lotnictwo niemieckie utraciło 220 maszyn, w tym 119 samolotów transportowych. Udało się zniszczyć 38 samolotów angielskich. Podsumowanie operacji wypada zatem na korzyść agresora, choć miał on w tym wypadku sporo szczęścia. Czy jednak atak na Kretę nie był początkiem końca marzeń Hitlera o „Lebensraum” na wschodnich rubieżach Europy? Tego nie wiemy, a początek tamtejszej kampanii wskazywał, iż walki o Kretę nie miały wielkiego wpływu na osiągnięcia Wehmrmachtu. Nie możemy jednak stwierdzić, czy w wypadku braku zaangażowania na Bałkanach, siły niemieckie byłyby w stanie rozstrzygnąć kampanię radziecką na swoją korzyść.
Fotografia tytułowa: niemieccy spadochroniarze z 1. FJD (1. Fallschirmjäger-Division) w czasie marszu w górach na froncie włoskim. Luty 1944 roku. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.