Przyjęło się mówić, że we wrześniu 1939 roku Polska padła ofiarą agresji niemieckiej i sowieckiej. W stwierdzeniu tym nie ma oczywiście przekłamania, jednakże historycy rzadko wspominają o trzecim agresorze, który przekroczył polskie granice. Od południa Niemców wspierali wydatnie Słowacy, którzy w ten sposób odpłacali Polakom za zagarnięcie części Spiszu i Orawy kilka miesięcy wcześniej. Niezależnie od motywacji słowackie władze ramię w ramię z hitlerowskimi Niemcami wystąpiły przeciwko jednemu z sąsiadów, stając się tym samym zapomnianym, marginalizowanym, ale jednak trzecim agresorem.
Przyjaciele czy wrogowie?
W 1938 roku hitlerowska III Rzesza prowadziła wyjątkowo agresywną politykę zagraniczną. Korzystając z bierności mocarstw zachodnich, Adolf Hitler zaplanował najpierw tzw. Anschluss Austrii, a następnie aneksję Czechosłowacji. We wrześniu 1938 roku, na mocy układu monachijskiego, Niemcy zajęli część czeskich Sudetów. W marcu 1939 roku anektowali resztę kraju. Prezydent Emil Hacha podpisał dokumenty sankcjonujące rozpad Czechosłowacji i jej formalne podporządkowanie III Rzeszy. Z terytoriów państwa łączącego dwa narody utworzono teraz odrębne twory. Czeską część przekształcono w Protektorat Czech i Moraw, a Słowacja uzyskała namiastkę suwerenności w marionetkowym państwie zarządzanym przez księdza Jozefa Tiso i niepodległościową Słowacką Partię Ludową kierowaną przez księdza Andreja Hlinkę. Tymczasem jeszcze we wrześniu 1938 roku Polska zgłosiła pretensje do części Spiszu i Orawy. Warto podkreślić, że strona polska nie godziła się z podziałem terytorialnym będącym konsekwencję przeszeregowań po I wojnie światowej. Po wymianie agresywnych not dyplomatycznych Polacy wkroczyli na sporne tereny w listopadzie 1938 roku. Doszło nawet do regularnych wymian ognia między wojskiem polskim i czechosłowackim. Kres walkom położył układ z 1 grudnia 1938 roku, który sankcjonował przyłączenie do Polski szeregu słowackich gmin. W konsekwencji Polska stanęła u boku Hitlera, niejako wspierając jego pierwsze podboje. Położyło się to cieniem na ocenie polskiej dyplomacji tego okresu oraz na stosunkach polsko-słowackich, które teraz były już otwarcie wrogie.
Kampania wrześniowa – okazja do rewanżu
Trudno się zatem dziwić, że faszyzujące władze Słowacji szukały możliwości odwetu i odzyskania zagarniętych przez Polskę ziem. W wypowiedzi dla Polskiego Radia słowacki historyk Igor Baka próbował niejako rozgrzeszyć Słowaków i przynajmniej w części wytłumaczyć ich zaangażowanie w wojnę przeciwko Polsce: „Temat udziału Republiki Słowackiej i jej wojsk w II wojnie światowej jest u nas dość kontrowersyjny. Do dziś pomiędzy historykami trwają spory na ten temat. Część z nich utrzymuje, że Słowacja nie była wówczas agresorem, ale pragnęła jedynie odzyskać utracone na rzecz Polski rejony m.in. Spiszu i Orawy, inni natomiast są zdania, że do udziału w działaniach militarnych zmusiła Słowację III Rzesza”. Trudno odmówić słuszności konkluzjom Baki. Rzeczywiście, Słowaków motywowała głównie chęć odpłacanie Polakom za wcześniejszą agresję, co przy okazji mogło zagwarantować odzyskanie utraconych części Spiszu i Orawy. Polski historyk Piotr Majewski skonkludował prace Baki, przypominając o ważnym wpływie III Rzeszy na działania podejmowane przez reżim ks. Tiso. Odniósł się on także do kwestii spornych terytoriów zagrabionych przez Polskę przy okazji akcji na Zaolziu: „Niemiecka dyplomacja i przedstawiciele władz słowackich podsycały także antypolskie nastroje na Słowacji, przypominając zajęcie przez Polskę terenów m.in. Spiszu i Orawy. Sytuacji nie poprawiała również mało roztropna postawa dyplomacji polskiej.”
Nie oznacza to jednak, że władze słowackie jednoznacznie występowały przeciwko Polsce po stronie III Rzeszy. Nie brakowało głosów krytycznych wobec sojuszu z Berlinem oraz postaw propolskich. Naczelny dowódca armii słowackiej Ferdinand Čatloš początkowo wzbraniał się przed opracowaniem planu uderzenia na Polskę od strony południowej, pozostając nawet w kontakcie z polskim przedstawicielstwem dyplomatycznym. Taka sytuacja nie mogła mieć miejsca przy coraz silniejszym podporządkowaniu III Rzeszy. Latem 1939 roku Niemcy „przycisnęli” Słowaków, zakazując im kontaktów z Polską, a jednocześnie rozpoczęli przygotowywanie gruntu pod wykorzystanie słowackiej armii w spodziewanej kampanii militarnej. Wspomniane przez Igora Bakę działania propagandowe były ważnym elementem negatywnego nastawiania słowackiej opinii publicznej względem północnego sąsiada. Potwierdza to badacz historii tego okresu Arkadiusz Karbowiak, który zwraca uwagę na medialną kampanię antypolską zorganizowaną głównie w sierpniu 1939 roku. Niezależnie od rzeczywistych motywacji słowackich reżim ks. Tiso był na bieżąco informowany przez Niemców o możliwym dalszym zagrożeniu ze strony Polski. To przesądziło kwestię mobilizacji słowackiej armii. 30 sierpnia na spotkaniu naczelnych dowódców wojskowych i przywódców politycznych zdecydowano o wsparciu sił niemieckich w walkach przeciwko Polsce. Siły słowackie liczyło ok. 50 tys. żołnierzy zgrupowanych w trzy dywizje funkcjonujące w ramach 14. Armii gen. Lista z Grupy Armii „Południe”. Słowacka Armia Polowa „Bernolak” została podporządkowana gen. Čatlošowi. W jej skład wchodziły 1. Dywizja Piechoty „Janosik” gen. Pulanicha, 2. Dywizja Piechoty „Škultéty” gen. Imro oraz 3. Dywizja Piechoty „Rázus” gen. Malár oraz pomniejsze jednostki, w tym Grupa Szybka „Kalinčiak”. Głównodowodzący słowackiej armii w rozkazie dotyczącym rozpoczęcia działań powiedział m.in.: „Znowu nastał czas historycznej próby dla narodu słowackiego. Zdecydowane Niemcy potrzebują zdecydowanych przyjaciół, ofiarami naszymi zasłużymy na wdzięczność potomnych” (Jacek Ptak, „Trzeci agresor”). Rankiem 1 września 1939 roku wojska słowackie przekroczyły granicę z Polską. Szybkie postępy dywizji „Janosik” pozwoliły Słowakom na zajęcie Zakopanego oraz marsz na kierunku Nowego Targu, który 1 września został zbombardowany, a następnie zajęty przez Niemców wspieranych przez Słowaków. Opór agresorowi stawiały głównie jednostki polskiej Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza z 2. Brygady Górskiej w ramach Armii „Karpaty”. Tego samego dnia padły Jaworzyna i Niedzica. W ciągu kolejnych kilku dni Słowacy przedostali się do linii wyznaczanej przez Zabrzeż. Tam ich natarcie utknęło. 2. Dywizja przesuwała się na kierunku środkowym, w rejonie Krynicy i Nowego Sącza. Jej żołnierzom udało się zająć Muszynę i Tylicz, bez większego wiązania ogniem. Następnie dalej na wschód operowała 3. Dywizja, która nacierała w rejonie Jasła oraz na kierunku sanockim. W Ochotnicy Dolnej doszło do starcia z wojskami KOP, które tamowały marsz Słowaków w kierunku Tylmanowej. 5 września słowackie dowództwo wydzieliło Grupę Szybką „Kalinčiak”, która mimo obsadzenia terenów po stronie polskiej nie zaangażowała się w walki. Nie było takiej potrzeby wobec licznych sukcesów wojsk niemieckich, które szybko zepchnęły polską obronę na wschód. Grupa gen. Imro wkroczyła do opuszczonego już przez polskich obrońców Tarnowa. Warto dodać, że w walkach ze Słowakami zginął m.in. dowódca KOP „Karpaty” por. Świętochowski. Jego śmierć zaogniła stosunki polsko-słowackie. W ramach akcji odwetowej żołnierze KOP spalili jeden ze słowackich posterunków. Ograniczone działania prowadziło niewielkie słowackie lotnictwo. Odnotowano jeden przypadek powietrznego zwycięstwa słowackiego pilota, któremu udało się zestrzelić polską maszynę. W połowie września walki na odcinku południowym powoli wygasały. Słowackie wojska weszły na głębokość ponad 60 kilometrów polskiego terytorium. Ich zaangażowanie określić należy jako ograniczone. Składa się na to kilka czynników. Po pierwsze, odcinek ten nie był traktowany priorytetowe przez polskie dowództwo, przez co intensywność walk nie mogła być duża. Po drugie, wobec ogromnej przewagi sił niemiecko-słowackich Polacy zmuszeni byli do odwrotów strategicznych. Po trzecie, słowaccy żołnierze nie przejawiali dużej chęci do walki. Prawdopodobnie w wielu miejscach traktowali Polaków nie jako wrogów, lecz jako przyjaciół, którzy znaleźli się po drugiej stronie barykady. To także ograniczało rozlew krwi na odcinku południowym. Świadczą o tym straty obu stron konfliktu.
Konsekwencje i efekty działań zbrojnych
Bilans walk polsko-słowackich był oczywiście niewielki ze względu na rozmach działań zbrojnych na tym odcinku. Po stronie polskiej odnotowano 1300 żołnierzy wziętych do słowackiej niewoli. Zdecydowana większość z nich trafiła następnie do niemieckich obozów jenieckich. Trudno natomiast oszacować liczbę zabitych i rannych. Słowacy stracili 18 zabitych, 11 zaginionych i 46 rannych. Znacznie bardziej dotkliwe były straty moralne i wizerunkowe. Słowacja stanęła w jednym szeregu z hitlerowskimi Niemcami, uczestnicząc w pierwszej kampanii II wojny światowej po stronie agresora. Było to bolesne dziedzictwo faszyzujących władz marionetkowego państwa. Niemcy wynagrodzili wysiłek Słowaków, przyznając im 21 listopada 1939 roku 770 km2 polskiego terytorium zamieszkiwanego przez ponad 34 tys. osób. W granicach Słowacji znalazły się zagarnięte przez Polskę fragmenty Spiszu i Orawy, co pozwoliło słowackim politykom na ogłoszenie pełnego sukcesu kampanii. Historycy wskazują, że na przyłączonych do Słowacji terenach prowadzono aktywną politykę słowakizacji. Antypolskie działania nie przybrały jednak rozmiarów terroru stosowanego chociażby przez niemieckiego okupanta. 5 października 1939 roku w Popradzie odbyła się także uroczysta parada zwycięstwa, na którą zaproszono przedstawicieli III Rzeszy. Słowacy świętowali zwycięstwo, ale już wkrótce mieli się zderzyć z coraz bardziej bolesną i realną wojenną rzeczywistością. Zamiast upragnionej niepodległości czekało ich bowiem coraz silniejsze uzależnienie, współuczestnictwo w niemieckich kampaniach militarnych na wschodzie, udział w Holocauście i utrata resztek swobody decyzyjnej.
Należy także dodać, że nie wszyscy Słowacy wsparli agresję Niemiec na Polskę. Przypomina o tym słowacki historyk dr Dušan Segeš. W rozmowie z Patrycją Bukalską opublikowaną na łamach „Tygodnika Powszechnego” wspomina: „W 1939 r. w Polsce tworzono ochotnicze oddziały z Czechów i Słowaków, pod dowództwem znanego polonofila gen. Lwa Prchaly. „Legion Czechów i Słowaków”, choć nieliczny (i złożony głównie ze Słowaków), walczył w 1939 r. po stronie Polski. Zaś ambasador słowacki w Warszawie Ladislav Szathmáry napisał 1 września list do ministra Becka, w którym protestował przeciw atakowi Wehrmachtu i użyciu Słowacji jako bazy do tego ataku. Następnego dnia wystąpił w Polskim Radiu i apelował do Słowaków, by przyłączyli się do walki wyzwoleńczej. To przykłady, że wśród Słowaków nie brakło postaw sprzeciwu.” Jednocześnie słusznie zaznacza, że zaangażowanie w kampanię przeciwko Polsce ostatecznie przekreśliło jakiekolwiek szanse na wywalczenie suwerenności i niepodległości, jeszcze silniej uzależniając Bratysławę od Berlina. Słowacy stali się bowiem pierwszym poważnym sojusznikiem Hitlera i tak też byli postrzegani do końca wojny.
Zaangażowanie Słowaków z perspektywy współczesności
Warto podkreślić, że współcześnie temat walk polsko-słowackich jest spychany na margines historiografii i rzadko pojawia się w większych opracowaniach. Nie miały one zresztą tak dramatycznego przebiegu, jak chociażby starcia Polaków z Niemcami. Nie zmienia to jednak faktu, że Słowacja zaatakowała Polskę, aktywnie uczestnicząc w operacji „Fall Weiss”. Ważnym źródłem wiedzy jest publikacja cytowanego wcześniej Igora Baki zatytułowana „Udział Słowacji w agresji na Polskę w 1939 roku”. Książka ukazała się nakładem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Zadawnione nieporozumienia pojawiają się także w przestrzeni politycznej, będąc elementem prowadzonej współcześnie tzw. polityki historycznej. W 2009 roku Dušan Caplovic, wówczas słowacki minister ds. społecznych, opublikował felieton na łamach „Gazety Wyborczej”. W artykule bardzo słusznie zauważał szeroki kontekst rozumienia wydarzeń II wojny światowej, jednocześnie odwołując się do czasów późniejszych, które także oceniane są w sposób niejednoznaczny: „Skomplikowane perypetie historyczne okresu międzywojennego położyły się cieniem także na stosunkach między naszymi narodami. Krzywdy i bezprawia okresu międzywojennego sporadycznie wywołują fałszywy ton także w dzisiejszej harmonii stosunków polsko-słowackich […] Dzisiejsza Republika Słowacka nie jest prawnym ani historycznym następcą wojennego Państwa Słowackiego. Mimo to na miejscu będą wyrazy ubolewania nad smutnym faktem, że w tragicznym wrześniu 1939 r. słowaccy żołnierze weszli na terytorium Polski u boku nazistowskiej armii niemieckiej, stąd wielu obywatelom Polski zapisali się w pamięci jako jeden z agresorów. Realia epoki, w której, podobnie jak kierownictwo PRL w roku 1968, kierownictwo państwa słowackiego usłuchało rozkazów obcej władzy, są dla nas nauczką i bodźcem, by szanować własną suwerenność, a także respektować integralność terytorialną naszych sąsiadów. Niech wydarzenia lat 1938 i 1939 stanowią memento dla nas i dla przyszłych pokoleń. Pamiętajmy, że filarem Europy Środkowej był zawsze wzajemny szacunek, dialog i współpraca. Antagonizowanie poszczególnych państw środkowoeuropejskich, nastawianie się przeciwko sobie nie przyniosło żadnemu z nich spokoju i stabilności, wręcz przeciwnie – stały się łatwym kąskiem dla pobliskich potęg.” Jest to jedno z lepszych podsumowań udziału Słowacji w agresji przeciwko Polsce. Owszem, Słowacja była trzecim najeźdźcą, ale specyficzna sytuacja geopolityczna, w której się znalazła, a także wcześniejszy zabór Spiszu i Orawy przez polskie wojska przynajmniej w części rozgrzeszają zaangażowanie Słowaków w kampanię wrześniową. Należy jednak podkreślić, że dla agresji nie można szukać usprawiedliwień i każda napaść, szczególnie u boku hitlerowskich Niemiec, winna być z pełną mocą potępiona.
Fotografia tytułowa: niemieccy i słowaccy żołnierze w Komańczy w 1939 roku, podczas agresji na Polskę. Źródło: Wikipedia, domena publiczna.