„Nie utrwalajmy martyrologii”

Informacje o źródle:

Link: Dziennik.pl

Autor: Tomasz Nałęcz

Rodzaj materiału: felieton

Wersje językowe: polska

Tematyka: krótki tekst dotyczący ewentualnego ustanowienia dnia 1 sierpnia świętem narodowym

Wrażenia:

Tomasza Nałęcza nie trzeba przedstawiać miłośnikom historii. Ma on bowiem w dorobku wiele ważnych prac, a jego wypowiedzi często cytowane są przez media. Miłość do nauki łączył z powodzeniem z dzierżeniem stanowisk politycznych, w tym posady wicemarszałka Sejmu RP. Jest on zatem autorytetem w sprawach, których historyczna waga podnoszona jest do rangi państwowej. Kilka tygodni temu media co i rusz informowały nas o nowym rewolucyjnym pomyśle świętowania rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Wypowiedziało się na ten temat wielu wybitnych działaczy, a cały problem pod lupę wziął także Tomasz Nałęcz.

Gdzie właściwie leży problem? Jako pasjonat historii II wojny światowej doceniam ogromny wpływ Powstania Warszawskiego na kształtowanie naszej przeszłości. Wydaje się, iż zryw mieszkańców stolicy był aktem pełnym poświęcenia, największego bohaterstwa. Pokazał również po raz kolejny, że Polacy nie mają szczęścia do organizowania powstań, a kolejne tego typu przedsięwzięcia kończą się spektakularnymi klapami. Nie wdając się w roztrząsanie przyczyn niepowodzenia Powstania Warszawskiego, zajmiemy się może jego współczesnymi reminiscencjami. Przy okazji obchodów 65 rocznicy rozpoczęcia walk o Warszawę politycy prześcigali się w patriotycznych tekstach dotyczących poświęcenia powstańców. Ukoronowaniem swego rodzaju politycznej gry był projekt ustanowienia 1 sierpnia dniem święta narodowego. Tomasz Nałęcz w niewielu słowach wyraził to, co myśleli wszyscy zorientowani w temacie. Propozycja niewiele miała wspólnego z czczeniem pamięci o powstańcach, była jedynie gestem politycznym obliczonym na pozyskanie elektoratu. Partia nazwana kampanią prezydencką rozgrywana jest przy pomocy tego typu gestów. Co więcej, podczepienie się pod obchody Powstania Warszawskiego jest pomysłem o tyle niefortunnym, co korzystnym dla historyków. Szum medialny był doskonałą okazją do uświadomienia społeczeństwu, czym było Powstanie Warszawskie. Z drugiej jednak strony naród polski po raz kolejny zmuszony był do celebrowania momentu pełnego martyrologii, który w przyszłości co roku obchodzony będzie z podobną pompą. Nie zapominajmy, że Powstanie Warszawskie skończyło się efektowną klęską i śmiercią setek tysięcy ludzi. Porażka i święto narodowe? To jakby wyklucza się. A przecież tyle razy to my biliśmy przeciwników i jakby zapominamy o tych faktach. Zamiast sięgać po historię pełną martyrologii i jednoznacznie kojarzącą się ze śmiercią, lepiej wyszukać co smakowitsze kąski, gdy na łeb, na szyję tłukliśmy naszych nieprzyjaciół. Będzie powód do świętowania, a i jakoś raźniej się zrobi na duszy.