Janka Lewandowska – kobieca ofiara Katynia

Zbrodnia katyńska stanowi jeden z najbardziej dramatycznych epizodów historii Polski w czasie II wojny światowej. Bezlitosne morderstwo elity polskiej armii położyło się cieniem na stosunkach polsko-sowieckich i jeszcze przez kilkadziesiąt lat stanowiło punkt zapalny, wokół którego budowano polityczne spory. W politycznym dyskursie często brakowało miejsca na godne uczczenie ofiar, a przecież w Katyniu zginął kwiat polskiej inteligencji wojskowej. Wśród tysięcy oficerów znalazła się jedna kobieta. Śmierć Janki Lewandowskiej jest elementem szerszej tragedii, która spotkała dom Dowbor-Muśnickich.

Trudne dziedzictwo rodzinne

Historia Janki Lewandowskiej to opowieść o niezwykłej kobiecie, o harcie ducha, wielkim męstwie, ale i tragedii, która spotkała ją u progu prawdziwej kariery wojskowej. Urodziła się 22 kwietnia 1908 roku w Charkowie. Jej ojcem był generał Józef Dowbor-Muśnicki. Od najmłodszych lat interesowała się lotnictwem. Podobno zauroczyły ją pokazy szybowcowe. Biorąc pod uwagę karierę ojca oraz zainteresowania, trudno się dziwić, że Jance marzyła się służba w wojsku. W latach dwudziestych i trzydziestych przechodziła kolejne kursy w zakresie pilotażu, skoków spadochronowych oraz radiotelegrafii. Przed wojną awansowała do stopnia podporucznika. Z ogromnym uporem szła do przodu, jakby udowadniając, że kobieta też może latać. Miała przy tym spory talent. Najbardziej sceptyczny był chyba ojciec, zasłużony wojskowy, który miał za sobą bogatą i długą karierę w siłach lądowych. Autorka biografii Janki, Henryka Wolna-van-Das tak oceniła charakter młodej dziewczyny: „Przy całej swej wrażliwości i delikatności to była bardzo uparta i twarda dziewczyna. Jak już coś postanowiła, to nie odpuszczała, aż osiągnęła cel. Ale ojciec jej dokuczał. Martwił się, że nikt się z nią nie ożeni, bo kto potrzebuje baby-spadochroniarza.” (źródło: wywiad dla nto.pl). W końcu jednak znalazła miłość swojego życia, lotnika Mieczysława Lewandowskiego. Niedługo było im dane cieszyć się wspólnym szczęściem.

Wybuch wojny niweczy plany

Po ledwie kilku miesiącach od ślubu wybuchła wojna. Janka, wraz z kolegami z klubu lotniczego, ruszyła na wschód i po drodze zaciągnęła się do armii. Chciała się bić, jak przystało na oficera. W niewielkim oddziale kpt. Sidora, do którego dołączyła, nie zaznała walki. 22 września oddział został rozbrojony przez wkraczającą na ziemie polskie Armię Czerwoną. Żołnierzy aresztowano, a następnie część z nich odesłano na wschód, gdzie pojmanych przesłuchiwano, by ocenić ich pochodzenie i stosunek do Związku Radzieckiego. W czasie weryfikacji Janka zataiła nazwisko ojca, obawiając się, że zostanie zamordowana przez Sowietów. Trafiła do obozu w Ostaszkowie, następnie w Kozielsku. Tam dzielnie znosiła trudy obozowego życia. Wyróżniała się niewątpliwie spośród wszystkich więźniów – do Kozielska trafiało niewiele kobiet. Henryka Wolna-Wan-Das wspomina Jankę: „Miała osobne pomieszczenie w bloku, zwanym dowcipnie przez oficerów Bristolem. Mieszkała w jakimś schowku pod schodami. Pomagała kapelanowi, wypiekała hostie na obozowe msze, śpiewała. W obozowych zapiskach zachowały się strzępy informacji o niej. Budziła powszechny szacunek.”

Zbrodnia katyńska

Wiosną 1940 roku Sowieci rozpoczęli wywożenie polskich oficerów. Masowe transporty odjeżdżały w nieznanym kierunku, polscy żołnierze nie znali losu kolegów, choć wielu z nich domyślało się, że NKWD rozpoczęło likwidację wojskowych elit. W drugiej połowie kwietnia Janka trafiła do Katynia. Wraz z setkami polskich oficerów zamordowano ją pojedynczym strzałem w głowę, a ciało zrzucono do masowego grobu. Była jedyną kobietą zabitą przez Sowietów w Katyniu, co zresztą odkryli Niemcy, dokonując oceny grobów odnalezionych w 1943 roku. Po latach wykopana czaszka trafiła do polskiego laboratorium. Na podstawie analizy metodą superprojekcji udało się odtworzyć fizjonomię Janki. W 2005 roku ustalono, że to córka generała Dowbora-Muśnickiego została zamordowana w Katyniu w kwietniu 1940 roku. W tym samym roku szczątki polskiej pilotki symbolicznie złożono na cmentarzu w Lusowie, w rodzinnej kwaterze Dowbor-Muśnickich. Dwa lata później Janinę Lewandowską awansowano do stopnia porucznika.

 Rodzinne fatum

Warto wspomnieć, że tragiczny los Janki podzieliła jej siostra Agnieszka. Ona także poszła w ślady ojca, angażując się w działalność Polskiego Podziemia. Niestety, w 1940 roku została zdekonspirowana przez Niemców jako członek niepodległościowej organizacji „Wilki”. Aresztowana została wysłana w transporcie do Palmir, gdzie okupant dokonywał masowej egzekucji na polskich działaczach, głównie przedstawicielach inteligencji. W dniach 20-21 czerwca 1940 roku rozstrzelano tam wielu reprezentantów elit, w tym Agnieszkę Dowbor-Muśnicką. Miała wówczas zaledwie 20 lat. Ich brat Olgierd popełnił w 1938 roku samobójstwo. Była to konsekwencja nieudanego romansu z żoną przełożonego. Przeżył ojca ledwie o rok, bowiem generał zmarł w 26 października 1937 roku.

Fotografia tytułowa za: Wikipedia/IPN, domena publiczna.