Gerhart Hauptmann – niemiecki noblista w polskich Karkonoszach

Z jakiego powodu utytułowany niemiecki dramaturg przebywał w Jagniątkowie aż do swojej śmierci w czerwcu 1946 roku?

W 1889 r. w berlińskim teatrze proskrypcyjnym Die Freie Bühne wystawiono sztukę pt.: „Przed wschodem słońca” autorstwa szerzej nieznanego Gerharta Hauptmanna (1862-1946). Skandal jaki po niej wybuchł, okazał się zarazem prawdziwym przełomem w postrzeganiu roli dramatu naturalistycznego. Następna sztuka ‒ „Tkacze” z 1892 r. okazała się jego największym osiągnięciem, ugruntowując pozycję artystyczną. Ten poruszający dramat  poświęcony losom niemieckiego proletariatu zwrócił baczną uwagę nie tylko wąskiego, ograniczonego do niemieckich kręgów środowiska teatralno-literackiego, ale i działaczy społeczno-politycznych w całej ówczesnej Europie, w tym ojca światowej rewolucji Włodzimierza Lenina, odbierającego jego wymowę w aspekcie walki klasowej. Co ciekawe, podobnie odczytał to Adolf Hitler, co wbrew pozorom nie powinno dziwić, gdyż początkowy okres twórczości dolnośląskiego literata to mieszanka naturalistycznie ujmowanego socjalizmu przełomu wieków, czym uwiódł wielu nastawionych prospołecznie współczesnych, wygodnie nie zmierzając w stronę zajmowania konkretnego stanowiska.

Zdjęcie portretowe niemieckiego noblisty. Źródło zdjęcia: Wikipedia.
Zdjęcie portretowe niemieckiego noblisty. Źródło zdjęcia: Wikipedia.

„Sprzeciw i ochrona przed towarzyskim wirem”

Wyrazem światowego uznania dla twórcy była przyznana w 1912 r. nagroda Nobla. Uzyskana w ten sposób wysoka pozycja w świecie artystyczno-literackim, a także krociowe dochody z wystawianych sztuk pozwoliły na luksusowe życie w dalekim z berlińskiej perspektywy Agnetendorf (Jagniątków) u podnóża zachęcających do pieszych wędrówek Riesengebirge (Karkonosze). Jak zwykł mawiać, był to „zamek sprzeciwu i ochrony przed towarzyskim wirem”. Blask, sława i autorytet towarzyszyły mu przez cały okres chwiejnej Republiki Weimarskiej. Po zdobyciu władzy przez nazistów nie opuścił III Rzeszy, oficjalnie pozostając na uboczu, jednak ciesząc się „nieoficjalną” ochroną samego Fȕhrera (Josepha Goebbelsa wręcz przeciwnie) z uwagi na jego młodzieńczą estymę wobec „Tkaczy”, czym jakże diametralnie różnił się w przyjętej postawie od grona blisko 1500 (300 według innych źródeł) emigrujących niemieckich pisarzy. Występując z pozycji obrońcy, koniecznym jest w tym akapicie przypomnieć, iż w 1933 roku liczył 71 lat, a zrozumiałym jest, iż ciężko w takim wieku decydować się na trudny los emigranta. Nie byłoby to jednak absolutnie niewykonalne już choćby ze względu na posiadane, poważne środki finansowe. Sama sprzedaż zamieszkiwanego pałacyku dostarczyłaby pokaźnej gotówki. Warto też wspomnieć, iż spośród szeregów emigrujących niemieckich twórców pewna grupa wybrała niedaleką, neutralną Szwajcarię. Dopełnieniem przedstawionego rysu niech będzie poniższa wzmianka faktograficzna, otóż małżeństwo Hauptmannów oraz aktor teatru lalek Jörg Breuer jako jedyni oficjalnie zadekretowani aryjczycy uczestniczyli w pogrzebie zmarłego 19 czerwca 1934 r. twórcy Biblioteki Śląskiej Maxa Pinkusa. co zdawać by się mogło, wskazywało na pewien sprzeciw wobec praktyk nazistowskiej władzy. Z drugiej strony, jak się ma do tego przemianowanie z okazji osiemdziesiątych urodzin „po wieczne czasy” przez lokalne władze nazistowskie, górującej nad Karpaczem grupy skalnej „Słonecznik” na Skałę G. Hauptmanna? Pupilek władz korzystał z kredytu zaufania, czy wyłącznie względów jako propagandowej ikony?

Współczesne zdjęcie domu pisarza w Jagniątkowie. Źródło zdjęcia: Wikipedia.
Współczesne zdjęcie domu pisarza w Jagniątkowie. Źródło zdjęcia: Wikipedia.

Jubileusz z gauleiterami

Idąc tym tropem dalej, koniecznym przypomnieć datę 21 stycznia 1945 r., kiedy to w cichą krainę „zamku sprzeciwu i ochrony przed towarzyskim wirem” wtargnęła wizyta nie kogo innego jak samego Hansa Franka, gubernatora Generalnej Guberni, przy czym nie były to jego pierwsze odwiedziny w luksusowej samotni pisarza. Poprzednie miały bowiem miejsce w dniach 6-10 stycznia 1944 r. z okazji urodzin żony gospodarza Margarety, co może świadczyć o pewnej zażyłości. Na przyjęcie to zjechała również śmietanka NSDAP z pobliskiego Hirschbergu.

W przeddzień upadku „niezdobytej Festung Breslau” w popłochu opuścił miasto gauleiter Karl Hanke, porzucając tysiącletnią Rzeszę, wierne szeregi NSDAP, oddane oddziały SS, posłusznych żołnierzy Wehrmachtu, wreszcie bezbronne kobiety i dzieci. Po wylądowaniu na lotnisku pomocniczym w Hirschbergu, noclegu i zrzuceniu uniformu, czmychnął. Trzy lata wcześniej posyłał do Agnetendorf po noblistę, aby ten w otoczeniu hitlerowskich notabli mógł uroczyście obchodzić w Breslau okrągłą rocznicę urodzin, zaś w listopadzie 1944 r. osobiście zawiózł go do Berlina. W tymże 1942 r. utytułowany jubilat udał się w oddzielnym wagonie do Wiednia w ramach państwowej celebry własnego jubileuszu w towarzystwie tegoż Hankego oraz Baldura von Schiracha, gauleitera Wiednia i szefa Hitlerjugend. Wydano jubileuszowe dzieła zebrane. Z kolei pod koniec lutego 1945 r. władze w siedmiu skrzyniach wywiozły część archiwum dramatopisarza do Bawarii.

Rodzą się więc pytania natury zasadniczej. Pałacyk dramaturga gromadził artystów, miejscową inteligencję, aktywistów antyhitlerowskiego ruchu oporu czy wręcz przeciwnie? W obliczu czołgów Armii Czerwonej funkcjonował jako dogodny punkt przerzutowy do skoku przez Sudety dla wierchuszki śląskiej NSDAP? A może niezależnie od jego woli był odwiedzany przez osoby o różnorakim światopoglądzie?

„Wiesenstein”, czyli „Łąkowy Kamień” to budynek o sporej kubaturze, zaś główny, wymagający wówczas posługi pielęgniarza lokator zbliżał się do kresu swoich dni. Racjonalnym jest założenie, iż pewnych rzeczy mógł nie być świadomym. Z pewnością jednak, sądząc po osobistych wpisach do księgi gości, w pełni świadoma była znacznie od niego młodsza, (w późniejszych czasach co najmniej mało sympatyczna wobec przedstawicieli polskich władz w odróżnieniu od zachowania wobec Rosjan) druga żona, tak fetowana przez Hansa Franka. Czy w grę wchodziły jakieś inne okoliczności? Pewne jest natomiast, że po nastaniu polskiej władzy literat słał prośby o przydział opału, rozmawiał z jej przedstawicielami, a także z pełną świadomością udzielił wywiadu dziennikarzowi z Warszawy, jak i np. dziękował polskiemu włodarzowi ziemi jeleniogórskiej za otrzymane wino reńskie.

Opieka polskich władz

Hauptmann z pewnością jak wszyscy Niemcy po upadku III Rzeszy z niepokojem oczekiwał na rozwój wypadków. Co prawda wspólnie z żoną wcześniej rozważali wyjazd z Agnetendorf przy okazji leczenia w pierwszej połowie lutego 1945 r. w okolicach Drezna, lecz stan zdrowia, tudzież widok dywanowo bombardowanej saksońskiej metropolii skutecznie zatrzymał ich na miejscu. Powrócili zatem w podkarkonoskie rejony, gdzie nigdy nie spadły bomby, w otoczenie muz, kwiatów i wschodów słońca wokół pieszczonej przez służbę rezydencji, gdzie powstały „te jego 'Słońca’, które wyszły po raz pierwszy w wydaniu zbiorowym ostatniej ręki (1942)”. (M. Hauptmann, Tagebuch 1946 […]). Przecież dramaturg „nade wszystko czcił i głęboko kochał świętego Franciszka!”, podczas gdy wkoło niemal we wszystkich miastach i wsiach przetrzymywani byli robotnicy przymusowi, a dodatkowo w uzdrowiskowych Cieplicach wykorzystywano więźniów żydowskich w zakładach maszyn papierniczych „Dorries-Füllner”, zaś w sąsiedniej Jeleniej Górze utworzono filię Gross-Rosen przy fabryce celulozy i włókien sztucznych „Schlesische Zelwolle AG-Hirschberg i. Riesengebirge”, że tylko napomknąć o śmierci międzynarodowych jeńców zamęczonych przy budowie drogi w niedalekich Borowicach.

Tymczasem polskie władze w osobie prof. Stanisława Lorentza, a także pełnomocnika Wojciecha Tabaki, późniejszego starosty powiatu, roztoczyły opiekę nad noblistą. Polegała ona na zwolnieniu willi z przymusowej rekwizycji, prawa do jej zamieszkiwania, zagwarantowaniu bezpieczeństwa wyposażenia, a także dostarczaniu paczek żywnościowych oraz zapewnieniu bezpieczeństwa osobistego. Od czasu udaremnionego przez milicję napadu rabunkowego przed domem pisarza ustanowiono nawet specjalny posterunek. Nie wszystkim rodakom, co zrozumiałe, podobały się takie honory.

Wielka polityka

W sukurs temu przyszła naprawdę wielka polityka. W myśl porozumień jałtańskich władzę w sowieckiej strefie okupacyjnej miała przejąć Komunistyczna Partia Niemiec. Pod auspicjami ZSRR tworzono fasadowe fundamenty pierwszego robotniczo-chłopskiego państwa niemieckiego. Stary Hauptmann mógł wpasowywać się w koncepcję chytrego Józefa Stalina, gdyż stanowiąc noblowski autorytet, w jakimś tam stopniu uwiarygodniałby podmiotowość nowego tworu. Polityczne wyrachowanie nakazywało milczenie wokół jego komitywy z nazistami. Stąd prawdopodobnie obecność w Agnieszkowie (Jagniątków) NKWD w osobie pułkownika Wassilija (ew. Michaiła) Sokołowa ze stacjonującego w Legnicy sztabu gen. Konstantego Rokossowskiego. Oficer wszechwładnych służb przejął „opiekę” nad pisarzem. W związku z tym kuratela nad Hauptmannem musiała okazać się jednym z priorytetów Tabaki. Łańcuszki protektorów mogłyby zatem wyglądać w następujący sposób: Stalin ‒ Rokossowski ‒ Sokołow. Ministerstwo Ziem Odzyskanych ‒ Wojewoda Dolnośląski ‒ Tabaka. Potwierdza to relacja Władysława Grzędzielskiego, pierwszego polskiego dziennikarza, jaki miał okazję rozmawiać z noblistą już w maju 1945 roku: „Mówił o (…) przyjaznym spotkaniu z oficerami radzieckimi i troskliwej opiece ze strony pierwszych władz polskich, które zabezpieczyły mu dom przed nieproszonymi gośćmi, a także dostarczają żywność i lekarstwa”. Kto wie, czy gdyby nie odręczne zalecenie ministra Stefana Jędrychowskiego przywozu do kamiennej rezydencji 60 ton koksu z Wałbrzycha, miałby szansę na przeżycie zimy 1945/1946? Zwłaszcza, że obok żony wraz z nim przebywał tam dwunastoosobowy personel. Hauptmann słał do starostwa usilne prośby o przydzielenie opału. Sprawą zajął się sekretarz starosty, Zdzisław Straszak (w tym kontekście pojawia się również osoba sekretarki starosty, Ireny Matczak). Załatwił zezwolenie na opał u samego ministra, a następnie osobiście wybrał się do koksowni z dwoma skrzynkami wódki dla Rosjan.

Targi nad trumną

Ewentualne zabiegi NKWD w przedmiocie propagandowego wykorzystania sędziwej osoby Hauptmanna przerwała jego śmierć. Przebrany w habit franciszkański spoczął w zalutowanej trumnie i leżał tak w gabinecie… aż do 20 lipca, kiedy to z podkarkonoskiej Jeleniej Góry wyruszył pociąg specjalny ku miejscu pochówku. Wraz z momentem śmierci noblisty rozpoczęła się nad jego ciałem kolejna gra. Urodzony w niedalekim Szczawnie Zdroju podobno marzył, aby po śmierci jego ciało spoczęło na terenie reprezentacyjnej posesji, od czego skutecznie, ewokując groźbę profanacji, odwiedli wykonawców jego woli strzegący willi polscy milicjanci, na wieść o zgonie pisarza urządzając pod oknami prawdziwą kocią muzykę. Z pośród wszystkich opcji pragnieniem żony stało się więc, aby miejscem spoczynku objawiła wioska Kloster na niedalekiej od Rugii wysepce Hiddensee, gdzie posiadali letni domek. Tymczasem Sowieci oraz ich wschodnioniemieccy akolici usilnie optowali za Wschodnim Berlinem, zamierzając wykorzystać propagandowo pochówek pisarza. Do targów przyłączyły się również polskie władze. Każda ze stron próbowała coś ugrać. Podczas kiedy tą letnią porą krążyły pisma urzędowe, w gabinecie rozkładało się ciało. Strona polska w osobie Ministra Sprawiedliwości Henryka Świątkowskiego wspierana przez Ministerstwo Ziem Odzyskanych zawzięcie blokowała zezwolenie na wyjazd. Chodziło o zatrzymanie cennej biblioteki pisarza, jak i uniemożliwienie wyjazdu grupie 23 towarzyszących ciału Niemców wraz z dobytkiem. Podobno zagięto też parol na będące wówczas niezwykłą rzadkością maszyny do pisania oraz szycia. A na ile w grę wchodziła demonstracyjna i skądinąd zrozumiała niechęć wysokich czynników wobec zjawiska, jakim był sędziwy dramatopisarz w aspekcie jego niezaprzeczalnych kontaktów z włodarzami tysiącletniej Rzeszy? Tabaka próbując interweniować, 4 lipca tymi słowy pisał do wojewody dolnośląskiego:

„Sprawa wyjazdu do Niemiec wdowy po Hauptmannie dotychczas nie została definitywnie załatwiona. Przyobiecany przez Władze Rosyjskie (pisownia oryginalna – dop. autora) transport w postaci kilku wagonów ‒ celem przewiezienia zwłok wraz z wdową i rzeczami, oraz grupą uczonych niemców (pisownia oryginalna ‒ dop. autora) do dnia dzisiejszego stoi w martwym punkcie (…)”, a trzy dni potem: „donoszę, że w dniu 7 VII r. b.  przybył z ramienia Marsz. Rokossowskiego płk Sokołow celem omówienia sprawy wywiezienia zwłok Hauptmanna wraz z rodziną do Niemiec (…)”. (J. Skowroński, 60 lat […])

Czas mijał, podczas gdy ciało ulegało powolnemu rozkładowi. Podobno bezsilny Tabaka nie zdzierżył przetargów i wziął zaległy urlop (poszedł na zwolnienie lekarskie wg innych źródeł). Celowym także dodać, iż prawdopodobnie z powodu charakterystycznej dla niego, powodowanej altruizmem troski o twórcę „Tkaczy” naraził się zbyt wielu, niechętnym takiej postawie osobom, wyznającym raczej zasadę rewanżu, świadomie bądź nie w sukurs następującego fragmentu pierwszego zarządzenia pełnomocnika okręgowego Stanisława Piaskowskiego z 2 kwietnia 1945: „(…) jedziemy jako pionierzy polskości, jako mściciele za wiekowe krzywdy zadane ręką niemiecką słowiańskim ludom i szczepom”.

Możliwa jest także inna interpretacja. Hauptmann jako przedmiot międzynarodowej rozgrywki politycznej był postrzegany odmiennie przez każdą ze stron. Skazana na „kuratelę” potężnego wschodniego sąsiada strona polska oficjalnie musiała otoczyć sędziwego noblistę stosowną opieką, jednak jego dwuznaczna postawa w stosunku do włodarzy III Rzeszy musiała wzbudzać zrozumiałe kontrowersje w Warszawie. Zresztą z postrzeganiem Hauptmanna problemy mieli także sami Niemcy. Z jednej strony wielki artysta, zasłużony dla Niemiec oraz literatury niemieckiej humanista, czemu wyraz dawał taki przekonany antynazista jak Thomas Mann, z drugiej zaś, przysłowiowa chorągiewka na wietrze, słaby duchem, niby bujający w obłokach, niezaangażowany wobec nazizmu upadły autorytet. W związku z tym w oczach wielu niemieckich intelektualistów będących zarazem zdeklarowanymi przeciwnikami hitleryzmu jawił się jako trwale związany z tym zbrodniczym systemem.

W końcu najwyższe czynniki doszły do wiążącego wszystkich konsensusu. Niemalże strategiczny „Hauptmann Transport” z zalutowaną trumną w ramach repatriacji i po myśli zarządzenia Obywatela Ministra Ziem Odzyskanych Władysława Gomułki dnia 20 lipca 1946 r. wyruszył z Jeleniej Góry do Berlina, gdzie już według zarządzeń zupełnie innych czynników w dzielnicy Müggelheim przy Grȕnstadter Weg 10, po wysiedleniu pewnej rodziny, umieszczono trumnę oraz wdowę na kolejny tydzień. Zanim jednak do tego doszło, nie obyło się bez przypisanych chyba tej sprawie perturbacji:

„Wyłącznie na moją interwencję, gdyż ani dyrektor, ani zawiadowca stacji w Jeleniej Górze żadnych rozkazów nie otrzymali (…). Brak starosty Tabaki na miejscu. Wicestarosta słabo zorientowany w sytuacji (…)”, z irytacją przekazywał w swoim tajnym sprawozdaniu Główny Delegat Ziem Odzyskanych Józef Jaroszek. (J.Skowroński, Hauptmann Transport […])

Bibliografia:

Archiwalia:

Zarządzenie nr 1 pełnomocnika okręgowego Stanisława Piaskowskiego z 2 IV 1945 r., WAP Wrocław, Zespół Urzędu Wojewódzkiego Wrocławskiego, t I/1 1945 r.

Opracowania:

Elżbieta Drewińska, Ziemia Jeleniogórska, Katowice 1967.

Mateusz J. Hartwich, Czyj jest Gerhart Hauptmann? Przyczynek do dziejów niemiecko-polsko-niemieckich zmagań z dziedzictwem karkonoskiego noblisty, „Rocznik Jeleniogórski” 2008, t. XL, s. 169.

Gerhart Hauptmann i Polacy 1945-1946, Praca zbiorowa pod red. Janusza Skowrońskiego, Muzeum Miejskie „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze, Jelenia Góra 2019.

Marta Hauptmann, Drogi mojego życia, Muzeum Karkonoskie w Jelenia Górze, Jelenia Góra – Szklarska Poręba 2014.

Margarete Hauptmann, Tagebuch 1946. Dziennik 1946, Muzeum Miejskie „Dom Gerharta Hauptmanna”, Jelenia Góra – Jagniątków 2020.

Alfred Konieczny, KL Gross-Rosen: hitlerowski obóz  koncentracyjny na Dolnym Śląsku 1940- 1945, Muzeum Gross-Rosen, Wałbrzych 2007.

Krzysztof A. Kuczyński, Janusz Skowroński, Milcząca akceptacja czy wyrachowany konformizm? Gerhart Hauptmann w czasach III Rzeszy, „Rocznik Jeleniogórski” 2020, t. LII, s. 231-238.

Zbigniew Kwaśny, Materiały do dziejów zakładów przemysłowych w okręgu jeleniogórskim  w latach 1942-1943, Śląski Kwartalnik Historyczny „Sobótka” 1961, t. III s. 364-389.

Krzysztof  Koszutski, Strzępy epopei, „Wiadomości” 1974, nr 33, s. 3 i 6.

Janusz Pawul, Wielka polityka nad grobem noblisty, „Gazeta Wojewódzka”, 02 V 2011, rok XVI, nr wyd. 18, s. 20.

Janusz Skowroński, Dank! Dank! Dank!- obraz filmowy słowem dopowiedziany, „Karkonosze” 2009, nr 5, cz. 2, s. 12-16.

Janusz Skowroński, Hauptmann Transport- pociąg pod specjalnym nadzorem, „Odkrywca” 2011, nr 5, s. 38- 41.

Janusz Skowroński, 60 lat po śmierci Gerharta Hauptmanna. Uzupełniona biografia, „Karkonosze” 2006, nr 6, s. 14-19.

Janusz Skowroński, Urodzinowy prezent dla Gerharda Hauptmanna, „Karkonosze” 2000, nr 3,. s.18-21.

Janusz Skowroński, Rejestrator historii, „REGION” Magazyn polsko-niemiecki 2009, nr 4, s. 16-19.

Janusz Skowroński, Ucieczka Hansa Franka- nieznany karkonoski epizod, „Odkrywca” 2011, nr 1, s. 16-19.

Janusz Skowroński, Mój dokument, „Odkrywca” 2009, nr 3, s. 30-34.

Janusz Skowroński, Hauptmann Transport- pociąg pod specjalnym nadzorem, „Odkrywca” 2011, nr 5, s. 38- 41.

Autor:

Dariusz Jacek Bednarczyk – ur. w Jeleniej Górze. Absolwent Wydz. Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego. Mgr administracji. Wiodącym obszarem zainteresowań jest szeroko pojmowana literatura oraz historia. Współautor m. in. Wieluńskiego Słownika Biograficznego, t.3,  pod redakcją Z. Szczerbika i Z. Włodarczyka, Wieluń 2016 r., oraz antologii „Węgry oczami Polaków” Warszawa 2021 r. Ponadto inne publikacje m.in.: Odra, Inskrypcje (półrocznik naukowo-literacki), Czas Literatury, Śląsk, Fabularie, Czas Kultury, Historykon.pl, Histmag.org. Laureat Pracowni Prozy Biura Literackiego 2018.