W chwili, gdy do akcji przeciwko SS-Hauptsturmfűhrerowi Walterowi Stammowi przystępowali żołnierze „Parasola”, nie żył już Franz Kutschera. Kolejne uderzenie w samo serce niemieckiej policji rezydującej w Warszawie miało być jeszcze efektowniejsze, gdyż następne z kolei, co niewątpliwie musiało oddziaływać na psychikę okupanta. Stamm był w tym czasie kierownikiem IV Wydziału w Urzędzie Komendanta Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Dystrykcie Warszawskim. Odpowiadał zatem za walkę z Polskim Podziemiem oraz stosowanie aparatu represji względem warszawskiej ludności. Dodatkowo, to jemu podlegali funkcjonariusze działający na alei Szucha i w bestialski sposób przesłuchujący kolejny polskich więźniów. Stamm mieszkał przy Szucha 16, w pobliżu gmachu swojego urzędu, dlatego też wyniki rozpoznania prowadzonego przez żołnierzy Armii Krajowej w 1944 roku nie były optymistyczne. Opuszczenie domostwa przez kierownika IV Wydziału było nieregularne, co dodatkowo komplikowało ewentualną akcję zbrojną przeciwko Stammowi. Co więcej, usytuowanie dzielnicy i samego mieszkania było wyjątkowo niekorzystne, gdyż w pobliżu zamieszkiwali niemalże sami Niemcy, a dokoła wręcz roiło się od uzbrojonych niemieckich funkcjonariuszy. Ustalono także, iż Stamm ma możliwość połączenia się z gmachem Gestapo, co z kolei sprawiało, iż do walki mogli włączyć się doskonale wyszkoleni członkowie tej organizacji. Dzięki rozpoznaniu prowadzonemu przez Zygmunta Kaczyńskiego ps. „Wesoły” udało się ustalić, iż w kwietniu 1944 roku Stamm nagle zachorował i nie opuszczał swego domostwa. Umożliwiało to Polakom targnięcie się na jego życie w o wiele bezpieczniejszym miejscu, jakim był budynek Szucha 16. Dzięki kolejnym uzyskanym informacjom udało się ustalić, kto jeszcze mieszka w pobliżu oraz, z kim Stamm utrzymuje w miarę regularny kontakt. Dlatego też wymyślono, iż do budynku udadzą się dwie grupy – jedna z pozorowaną misją do urzędnika Gestapo Hoffmanna, inna jako wysłannicy dr Kocha z Wiednia, z którym przyjaźnił się Stamm. Do wykonania tego zadania wyznaczono dowódcę operacji Kazimierza Kordasia („Orkan”), Stefana Królikowskiego („Hipek”) oraz drugą parę Tadeusza Chojko („Bolec”) i Tadeusza Kamińskiego („Olek”). Dodatkowo czwórce miał pomóc Jan Wróblewski ps. „Zabawa”, który w razie potrzeby winien obezwładnić wartownika, aby umożliwić kolegom przedostanie się do budynku. Ogółem grupa zaangażowanych w akcję tego dnia, łącznie z ubezpieczeniem, opiewała na liczbę 21 osób przynależnych do II plutonu:
I ubezpieczenie:
„Cyklon”, „Burza”, „Sokół”
II ubezpieczenie:
„Garbaty”, „Żak”
III ubezpieczenie:
„Polluks”, „Kastor”, „Nemo”
IV ubezpieczenie:
„Sławomir”, „Lis”
V ubezpieczenie:
„Nałęcz”, „Lampart”
Trzy samochody plus kierowcy „Otto”, „Bruno” i „Kajtek” oraz zapasowy „Bartek”.
Akcję zaplanowano na 5 maja 1944 roku. Nie doszło jednak do niej w pierwotnym terminie, gdyż wystąpił problem z dowozem broni. Dopiero nazajutrz żołnierze „Parasola” mieli ruszyć do natarcia. Około 12.00 grupy AK-owców ruszyły do boju. „Orkan” i „Hipek” zostali zatrzymani przez wartownika, który w końcu uległ ich przekonywaniu i poszedł wypisać przepustki. „Hipek” nie wytrzymał jednak napięcia i oddał strzały do wartownika, rozpoczynając serię katastrofalnych wydarzeń. Obaj z „Orkanem” chwilę potem otrzymują ciężkie postrzały od jednego z Niemców przebywających w dyżurce wartownika. Rozpoczyna się zacięty bój, gdyż zbliżająca się kolejna grupa ostrzeliwuje Niemców znajdujących się w pobliżu zaparkowanego przed domem samochodu ciężarowego, po czym cała trójka wycofuje się. III ubezpieczenie włącza się do walki, podobnie czynią ich koledzy z I grupy ubezpieczeniowej. „Garbaty” zabiera „Hipka”, „Żak” holuje „Orkana”. Obydwaj wkrótce znaleźli się w jednym z samochodów, do którego docierają także „Cyklon”, „Garbaty”, „Zabawa”, „Burza” i „Olek”. „Bruno” szybko rusza, jednak chwilę potem zostaje raniony przez nadbiegających esesmanów. Mimo to udaje mu się odjechać. Tymczasem nadal trwają walki w alei Szucha. Raniony zostaje „Nemo”. Dzięki pomocy „Żaka” chłopak zostaje wciągnięty do drugiego samochodu kierowanego przez „Kajtka”. W tym czasie odwrót osłania „Sławomir”, który daje przykład rzadkiego męstwa. Niestety, i on po chwili otrzymuje postrzał. Drugi samochód odjeżdża, jednak nie znajduje się tam komplet żołnierzy, którzy przeznaczeni byli do ewakuacji – w maszynie kierowanej przez „Otto” są „Lis”, „Bolec” i „Sokół”, który także zostaje ranny. Wspomniany trzeci samochód, osłaniany przez „Sławomira”, także zdołał wystartować, jednak zatrzymał go celny ogień Niemców. „Nemo” i „Kastor” nie byli w stanie uciekać. Ewakuację podjęli „Lampart” i „Żak”. Próbował uciekać także „Kajtek”, jednak otrzymał on postrzał. W aucie znajdowali się także ciężko ranny „Nałęcz” oraz „Polluks”, który otrzymał trafienie już w czasie jazdy. Po chwili powietrzem targa eksplozja samochodu, w wyniku której wszyscy czterej żołnierze AK pozostali w środku zostają zabici. Pozostałym udaje się uratować, mimo trwającego pościgu, dzięki wydatnej pomocy Polskiego Podziemia. „Hipek” i „Orkan” zostają przetransportowani do szpitala, gdzie umierają z powodu odniesionych ran. „Bruno” wprawdzie żyje, jednak zostaje częściowo sparaliżowany. Niemcy dobijają „Sławomira” i „Kajtka”. „Kastor”, „Polluks”, „Nałęcz” i „Nemo” giną w wybuchu. „Sokół”, „Żak” i „Lampart” doznają mniejszych obrażeń. Straty niemieckie opiewają na kilka osób, nie znamy jednak dokładnych danych. Akcja „Stamm” kończy się zatem ogromną klęską, kwiat polskiej młodzieży umiera u bram domu Stamma, któremu nie zdołano zagrozić. Mimo to ważny był efekt psychologiczny. Polacy po raz kolejny odważyli się zaatakować na terenie wroga, zadając mu ciężkie straty.
Fotografia tytułowa: funkcjonariusze Sicherheitspolizei (SiPo) z al. Szucha 25 w Warszawie, trzeci od prawej Feldhaber, sprawujący w latach 1940-1942 nadzór nad więzieniem Pawiak (Wikipedia, domena publiczna).