„Westerplatte. W obronie prawdy.” – recenzja książki

Rok wydania – 2008

Autor – Mariusz Borowiak

Wydawnictwo – Alma-Press

Liczba stron – 340

Seria wydawnicza – brak

Tematyka – książka opowiadająca historię Westerplatte, ale przede wszystkim nakierowana na obalenie mitów związanych z obroną Składnicy.

Westerplatte stanowi dla nas, Polaków, miejsce niezwykłe. Jest to niejako symbol, który ma nam ukazywać bohaterstwo ówczesnych żołnierzy Wojska Polskiego, którzy w 1939 roku stanęli do walki przeciwko najazdowi hitlerowskiemu. Przez lata wydarzenia na Westerplatte stawiano w czołówce miejsc, w których poświęcenie Polaków było największe, gdzie waleczni żołnierze decydowali się ginąć za ojczyznę, w imię wolności i niepodległości. W czasach Polski Ludowej mit Westerplatte podnoszono jeszcze silniej, kojarząc go przede wszystkim z osobą mjr Henryka Sucharskiego, dowódcy obrońców Składnicy Tranzytowej. Już sam fakt, że major znalazł się w placówce czyni z niego postać niezwykłą. Co więcej, jego osoba stała się symbolem walk o Westerplatte, symbolem niezłomności i bohaterstwa. Z biegiem lat legenda Sucharskiego zaczęła chwiać się w posadach, a to ze względu na coraz większą liczbę informacji ukazujących dowódcę Westerplatte w zupełnie innym świetle. Relacje żołnierzy, szczególnie kpt. Franciszka Dąbrowskiego, zwróciły uwagę zainteresowanych wydarzeniami września 1939 roku na możliwość zupełnie innego przebiegu działań zbrojnych na Westerplatte. Wprawdzie sylwetka dzielnego majora na stałe zagościła w naszej historiografii, jednak z czasem mit „nieustępliwego żołnierza” zaczęto obalać. Mariusz Borowiak jest jednym z tych, którzy nie boją się odkrywać prawdy, sięgać tam, gdzie zdecydowało się sięgnąć niewielu przed nim. To czyni z jego pracy publikację wyjątkową, choć może przesadnie skupioną na tym, by udowodnić, że historia żołnierzy, którzy „czwórkami do nieba szli” nie była taka, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka.

Zanim skupimy się na warstwie tekstowej publikacji, musimy się zająć jej wydaniem. W 2008 roku czytelnicy otrzymali do rąk drugie opracowanie „Westerplatte. W obronie prawdy.”, które poszerzono o nowe informacje i nieco przeredagowano w stosunku do pierwowzoru. Wydawnictwo Alma-Press zadbało o bardzo estetyczne przygotowania produktu, który w 2008 roku trafił na sklepowe półki. Mój egzemplarz prezentuje się naprawdę okazale – twarda okładka, miłe dla oka opracowanie graficzne. To sprawia, że książkę czyta się przyjemnie. Co więcej, została ona bogato ilustrowana, a nawigację przygotowano w sposób przyjazny czytelnikowi. Osobiście, jednakże jest to zdanie subiektywne, przeszkadzały mi jedynie sporych rozmiarów marginesy z boku każdej strony. Być może jest to jedynie efekt optyczny, ale dziwnie wyglądały przy takim opracowaniu książki. Nie róbmy jednak sztucznych problemów z tego, co kłopotem nie jest – mój zmysł estetyczny niekoniecznie musi pokrywać się z tradycyjnie przyjętym kanonem. Wśród uwag technicznych musimy jeszcze zamieścić informację o obszernym wprowadzeniu napisanym przez autora publikacji. Przedmowy do drugiego i pierwszego wydania z miejsca wyjaśniają nam, czym zajmował się Borowiak i jakie było umotywowanie jego pracy. Młody twórca prac marynistycznych, jak przedstawia go krótka notka biograficzna zamieszczona na tylnej obwolucie, jest specjalistą w obalaniu pewnych mitów. Taki też cel przyświecał mu podczas pisania „Westerplatte” (od tej pory posługiwać się będziemy skróconą wersją tytułu).

Kontrowersje, obrazoburczość, rozwiewanie wątpliwości – tymi słowami najłatwiej możemy podsumować meritum pracy Borowiaka. Nic dziwnego, że zyskał on sobie miano odbrązawiacza, który nic sobie nie robi z polskich historycznych świętości. I chwała mu za to, bo oprócz pomników i legend potrzeba też trzeźwego spojrzenia na dane zagadnienie. Tematyka, z jaką przyszło mu się zmierzyć, jest niezwykle trudna, bo świadomość społeczeństwa ciężko zmienić, zwłaszcza, gdy pewne teorie powtarzane są nieustannie. Publikacja Borowiaka ma charakter dwojaki – z jednej strony odkrywa on kulisy obrony Westerplatte, skupiając się przede wszystkim na problematyce załamania nerwowego Sucharskiego, z drugiej strony stara się polemizować z autorami, którzy tworzyli przed nim. Już choćby tytuł jednego z rozdziałów mówi, iż Melchior Wańkowicz i Mirosław Azembski znajdą się pod ostrzałem krytyki młodszego kolegi po fachu. Jest z czym walczyć, bowiem obaj przedstawili nam mocno naciągany obraz Westerplatte, w którym główną rolę grał Sucharski. Część zarzutów, które podnosi Borowiak, wyszło na jaw już wcześniej. Jego praca niejako ma wykazać, gdzie poprzednicy popełnili błędy i jak należy je rozumieć. Momentami ma się wrażenie czytania sprawozdania za powojenny okres wydawniczy, w którym z dużą dozą krytyki Borowiak rozprawia się z kolejnymi nieścisłościami, przemilczeniami lub jawnymi kłamstwami. Warto wspomnieć, iż Borowiak dociera do dziesiątek dokumentów, które do tej pory albo były na cenzurowanym, albo w ogóle nie ujrzały światła dziennego. Jego przenikliwość jest godna podziwu. Niektórych może ona przyprawiać o palpitację serca, ale wydaje się, iż prawda jest w tym momencie ważniejsza.

No właśnie, prawda. Przyznać trzeba, iż polemika z kolejnymi pracami podparta jest mocnymi argumentami, a autor „Westerplatte” odwołuje się również do ustaleń niektórych poprzedników, którzy także odsłaniali kulisy zdarzeń w placówce. Widać, iż Borowiak jest przeświadczony o własnej racji i momentami dość agresywnie wykazuje omyłki strony przeciwnej. Zasadniczo, to było jego głównym zadaniem, a książka stać się miała dokumentem zaświadczającym o bezpodstawności wielu dotychczasowych twierdzeń. Zrewidowanie poglądów czytelników nie jest próbą odbierania chwały tym, którzy niegdyś bili się na Westerplatte, lecz wysiłkiem w celu przeniesienia wagi bohaterstwa na ludzi, którzy bardziej zasługują na opinię herosów, jak chociażby kpt. Dąbrowskiego. Na publikację Borowiaka w dużej mierze wpłynęły relacje kapitana, które stoją w sprzeczności z tym, co przed śmiercią zdążył opowiedzieć Sucharski. Ciężko jest rozstrzygnąć, kto tak naprawdę ma rację w sporze, jednakże dzisiaj wydaje się, iż siła argumentów przemawia za opozycją względem majora. „Westerplatte” jest zatem swoistą walką o prawdę. Wydawać się może, iż taka publikacja jest dziełem nie do końca trafionym – zamiast skupiać się na problematyce walk o placówkę, ma na celu wykazanie błędów innych ludzi w postrzeganiu wydarzeń na Westerplatte. Rozwiązanie to nie wszystkim musi przypaść do gustu. Biorąc do ręki egzemplarz książki, spodziewałem się dostać produkt przede wszystkim opowiadający historię tamtych dni. Tymczasem mam pracę rzetelną, podpartą argumentami i dokumentami, ale oprócz obalenia tez poprzedników wnoszącą niewiele do mojego ogólnego rozeznania w sytuacji Składnicy Tranzytowej. Mimo wszystko warto jest bić się o prawdę. Powstaje jednak zasadniczy problem – czy kłamstwo powtarzane wiele razy samo nie staje się prawdą?

Niezwykle obrazoburczy charakter pracy z pewnością wzbudza szereg kontrowersji. Borowiak zdecydowanie, w oparciu o dziesiątki dokumentów, rozprawia się z mitami narosłymi wokół legendarnej obrony Westerplatte. Nie odmawia on bohaterstwa i waleczności ówczesnym obrońcom Składnicy, stara się jednak nieco odbrązowić wydarzenia, które w polskiej historiografii stały się symbolem nieustającego oporu na przekór wszystkim. Schemat pracy jest dość prosty, a autor skupia się przede wszystkim na polemice z ludźmi, którzy poprzedzali go w twórczości dotyczącej Westerplatte. Robi to w sposób metodyczny, choć momentami dość agresywny. Nie zmienia to jednak faktu, iż „Westerplatte. W obronie prawdy.” to praca niezwykle wartościowa i godna polecenia każdemu miłośnikowi historii II wojny światowej. Co bardziej „bogoojczyźniani” czytelnicy poczują się dotknięci rewidowaniem wyobrażeń o legendarnych obrońcach, jednakże Borowiak nie robi tego przez złośliwość lub bez przygotowania, co powoduje, iż jego publikacja ma niezwykłe walory edukacyjne. Nie musimy zgadzać się z wszystkimi tezami autora i pewnie wielu będzie takich, którzy podejmą się krytykowania jego opracowania. Mimo wszystko warto je przeczytać, choćby w ramach ciekawostki – dla poznania innego spojrzenia na trudny do rozstrzygnięcia, szczególnie po tylu latach, problem obrony polskiej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte.

Ocena: