Rok wydania – 2012
Autor – Piotr Zychowicz
Wydawnictwo – Rebis
Liczba stron – 360
Seria wydawnicza – brak
Tematyka – rozważania dotyczące możliwości porozumienia polsko-niemieckiego.
Czy w 1939 roku można było uniknąć II wojny światowej, czy też szansa na historyczne porozumienie została zmarnowana przez politycznych kunktatorów nieprzygotowanych do prawdziwych wyzwań współczesnej dyplomacji? Czy Polska mogła pokonać Związek Sowiecki, idąc ręka w rękę z hitlerowskimi Niemcami? Wizja wielkiego tryumfu nad komunistycznym państwem wyjątkowo kusząca. Niestety, dość odległa i utopijna, choć Piotr Zychowicz usilnie stara się wmówić nam coś zupełnie odmiennego.
Zanim przejdziemy do omawiania zawiłości ponoć możliwego aliansu polsko-niemieckiego, kilka słów o przygotowaniu książki „Pakt Ribbentrop-Beck”. Publikacja została opracowana przez zespół Wydawnictwa Rebis. Po raz kolejny zarówno graficy, jak i korekta wydawcy spisali się znakomicie. Piękny projekt, estetyczne przygotowanie, starannie ułożone dokumenty fotograficzne. Wszystko na swoim miejscu, wszystko pasuje. Nie pasuje tylko jedno – wizja, jaką przed czytelnikami roztacza autor pracy.
Jak głosi krótka notka zamieszczona na książkowych „skrzydełkach”, Piotr Zychowicz jest historycznym publicystą, dziennikarzem, absolwentem Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Chwilę później, zasiadając już do lektury, dowiedziałem się również, iż jest pasjonatem i całkiem niezłym pisarzem, który swoje wizje potrafi sprzedać w bardzo dobrym stylu. „Pakt Ribbentrop-Beck” to retoryczny popis jednej osoby. Autor wciela się w rolę reżysera i pierwszoplanowego aktora. Gra znakomicie, świetnie montuje sceny, dba o efekty specjalne. Niestety, to wszystko, co może wycisnąć ze średniego scenariusza. Zychowicz za wszelką cenę stara się bowiem udowodnić, iż sojusz polsko-niemiecki był możliwy. Co więcej, tego typu układ miał się Polakom opłacać. Innymi słowy, przeciwko Ruskim to choćby i z diabłem, a diabeł nie taki straszny, jak go malują. W takim razie odsyłam do „Mein Kampf” i pragnę przypomnieć, iż nie jest to wyłącznie bełkot zaślepionego nienawiścią faszystowskiego patrioty, ale i wywody znakomitego wyrachowanego polityka, który rzucał na kolana kolejnych rywali.
Czytelników zaciekawić mogą rozważania na temat możliwości wystąpienia na terenach polskich fali antysemityzmu, która dotknęła hitlerowskie Niemcy. Autor stara się udowodnić tezę, iż podobne wydarzenia nie mogłyby mieć miejsca, a koncepcje zakładające ochoczą współpracę Polaków z Niemcami każe włożyć między bajki. Ba, nawet „niezbyt lotny” Sławoj-Składkowski nie wpadłby na taki pomysł „kooperacji”. Ewentualność polsko-niemieckiego porozumienia oceniana jest na wielu płaszczyznach. Zychowicz stara się ukazać wielowątkowość potencjalnej współpracy. Mimo ciekawej narracji i logiczności wywodów dość naiwne wydaje mi się założenie, iż Polska mogłaby stać się dla III Rzeszy partnerem do rozmów. To Hitler przemawiał z pozycji siły i to on rozgrywał wszystkie karty. II Rzeczpospolita, mimo niewątpliwego potencjału, z którym musiały się liczyć Niemcy, nie miała aż tylu atutów. Iluzoryczny sojusz z Francją i Wielką Brytanią nie była aż tak iluzoryczny jak to się Zychowiczowi wydaje. Suma summarum udało nam się skończyć wojnę w obozie zwycięzców. Spór o hipotetyczne pozytywy paktu Ribbentrop-Beck opiera się wyłącznie na średnio weryfikowalnych założeniach. Innymi słowy, wkraczamy na grząski grunt niebezpiecznej gdybanologii, której tak starają się unikać historycy. Mimo tego nie mogę się zgodzić z autorem omawianej publikacji, który jasno i klarownie wyraża jedną myśl –- opłacałoby się. Mam kompletnie odmienne odczucia, a bagatelizowanie agresywnej roszczeniowej natury Hitlera, który swego czasu zdominował wszystkich europejskich polityków, jest poważnym niedopatrzeniem. Znakomicie wyraził to prof. Nowak, który stwierdził, komentując treść publikacji: „Piłsudski wiedział, czego zdaje się nie wiedzieć Zychowicz, że jedyna rola jaką Niemcy nam mogli w przypadku sojuszu z nimi dać, to była rola pastuchów niemieckich krów na Uralu. To była rola niewolników w wielkim niemieckim państwie, nie było tam dla Słowian innego scenariusza. Hitler to zakreślił – Żydzi do wytępienia, Słowianie jako niewolnicy. Wychodzi z tej książki niezrozumienie ideologicznego charakteru III Rzeszy. To absurd.” Dużo w tym racji, szczególnie dużo, gdy weźmiemy pod uwagę eksterminacyjną politykę III Rzeszy. Niemcy samodzielnie przekreślili sens rozważań Zychowicza.
Książka Piotra Zychowicza to rozbudowana lekcja sztuki kompromisu. W życiu każdego narodu nadchodzi moment, gdy faktycznie trzeba zacisnąć zęby i zgodzić się na ustępstwa. Teza jak najbardziej słuszna i historycznie potwierdzona. Wydaje się jednak, iż w przypadku politycznej sytuacji lat bezpośrednio poprzedzających wybuch II wojny światowej tego typu rozwiązanie nie tylko nie wchodziło w grę, ale byłoby tylko początkiem końca polskiej państwowości. Być może mniej bolesnego, nie tak bardzo tragicznego -– wciąż jednak końca. Już choćby z tego powodu rozważania Zychowicza tracą na wartości. Mimo ciekawej narracji, odkrywanej i budowanej sieci wzajemnych powiązań, logika autora przynajmniej w kilku miejscach wyraźnie kuleje. Konkluzja całości skłania do polemiki i, co można zaobserwować wśród użytkowników tematycznych forum internetowych -– mocno kontrowersyjna. Wnioski pozostawiam Państwu.
Ocena: