Andrzej Stańczyk (1902-1973) – polski żołnierz, jeden z uczestników bitwy o Monte Cassino i członków 2. Korpusu Polskiego, pułkownik.
Urodził się 28 listopada 1902 roku w Lubniu w powiecie myślenickim. Jego rodzicami byli Walenty i Maria Szczepaniec. Jak zaznacza w swoim życiorysie, w Lubniu pobierał pierwsze nauki, kończąc siedem klas szkoły podstawowej. Następnie, od 1914 roku uczęszczał do gimnazjum w Myślenicach. Zaangażował się w działalność patriotyczną, wstępując do Polskiej Organizacji Wojskowej. W listopadzie 1918 roku zaciąga się do oddziału sierż. Łukasika i wraz z grupą żołnierzy rusza na odsiecz Lwowa. Tam walczy w składzie 5. pułku piechoty Legionów w 6. kompanii. Następnie zostaje przeniesiony do 10. kompanii dowodzonej przez por. Erika Kotarbę. Walczy w starciach z Ukraińcami, a następnie Armią Czerwoną, przemierzając trudny szlak przez Połock, Kijów, Hołodyczne. W listopadzie 1920 roku zostaje zwolniony z wojska. Za zasługi otrzymuje Krzyż Walecznych. Powraca do Myślenic, gdzie kontynuuje przerwaną naukę, kończąc tamtejsze gimnazjum. Na ochotnika zaciąga się do sił powstańców śląskich podczas III powstania. Jego służba pokazuje, iż jest niezwykłym patriotą o sercu do walki. Postanawia kontynuować karierę militarną i w 1922 roku znowu znajduje się w składzie 5. pułku piechoty. Odbywa szkolenie w Szkole Podoficerskiej w Chełmie, a następnie zostaje przyjęty do Szkoły Podchorążych w Bydgoszczy, którą kończy w 1925 roku. W stopniu podporucznika rozpoczyna służbę w 2. pułku piechoty. W 1927 roku był adiutantem garnizonu Staszów. Otrzymał promocję do stopnia porucznika i został przeniesiony do 12. batalionu Korpusu Ochrony Pogranicza w Sarłacie, a następnie do 27. batalionu w Snowie. W 1930 roku trafił do 5. Pułku Strzelców Podhalańskich w Przemyślu. Szybko awansował w militarnej hierarchii i w 1939 roku pełnił już funkcję adiutanta pułku. Na tym stanowisku zastał go wybuch II wojny światowej. Walczył w składzie Armii „Kraków”. Niestety, jego pułk przebył trudny szlak bojowy od Pustyni Błędowskiej po Rytwiany, gdzie jego oddział został rozwiązany. Następnie przedostał się do Przemyśla, stamtąd do Rzeszowa, skąd ruszył do rodzinnych stron. Obawiając się represji ze strony niemieckich żołnierzy nie zatrzymał się w domu. Pech chciał, iż zamieszkał w sąsiedniej Kasince Małej w mieszkaniu, gdzie kwaterował dowódca batalionu niemieckich saperów. Stańczyk odbył z nim rozmowę, a żołnierz, z pochodzenia Austriak, nie interweniował w jego sprawie. Wobec tego polski żołnierz ruszył w dalszą drogę, pragnąc przedostać się na zachód. Trafił do Zakopanego, gdzie został przeprowadzony przez przewodnika, Andrzeja Gąsienicę, przez Tatry. Na Słowacji krótko odpoczął i wyruszył w stronę Koszyc. Na węgierskiej granicy został zatrzymany przez miejscowy patrol żołnierzy. Na szczęście, dogadał się z jednym z oficerów, który zaopatrzył go w bilet do Budapesztu. Stańczyk przebył stamtąd skomplikowaną drogę przez Jugosławię i Grecję do Francji. Na wybrzeżu greckim został zaokrętowany i przewieziony na zachód. Jeszcze przed końcem 1939 roku dotarł do Marsylii. Następnie otrzymał przydział do 2. pułku Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich. W tym samym czasie otrzymał promocję do stopnia majora. Wraz ze swoją jednostką dowodzoną przez gen. Zygmunta Bohusz-Szyszko ruszył w maju 1940 roku do Norwegii, by wziąć udział w walkach na Półwyspie Skandynawskim. Droga, choć daleko, upływała żołnierzom w przyjacielskiej atmosferze. Władysław Dec, jeden z Polaków w składzie SBSP wspomina nawet zabawny incydent: „A że w zbałwanionej zatoce nieco mnie wyhuśtało, Jędruś Stańczyk i Tadzio Schmidt wykurowali mnie, widać i u nich praktykowaną metodą, dość dokumentnie”. Na miejscu nie było już tak wesoło. Przed Polakami postawiono trudne zadanie zdobycia Narviku. Bitwa o norweskie miasto miała spore znaczenie dla rozwoju kampanii w północnej części kraju. Stańczyk zainstalował się nieopodal wzg. 405, gdzie urządził sobie „gazdówkę pod krzakiem kosówki”. Miejsce to chętnie odwiedzali żołnierze szanujący kolegę za hart ducha, poczucie humoru i przyjacielskość. Stańczyk poprowadził finalne natarcie, wkraczając do miasta na czele grupy żołnierzy z podległej mu kompanii. Niestety, zwycięstwo to nie miało znaczenia, gdyż we Francji sytuacja rozwijała się mocno niekorzystnie. Niemcy spychali aliantów, którzy tracili coraz większe połacie terenu. W związku z tym dowództwo sił sprzymierzonych postanowiło odpuścić kampanię norweską i przetransportować siły alianckie do Francji. Polacy opuścili Narvik jako jedni z ostatnich w pierwszych dniach czerwca 1940 roku. Stańczyk został zaokrętowany na pokład „Batorego”. Żołnierzy wyładowano w Breście i przez krótki okres czasu bronili się w północnej Francji. Szybko jednak kolejne oddziały otrzymały rozkazy wycofywania się oraz ewakuacji. Stańczyk przez Tuluzę dobił do Hiszpanii. Stamtąd wyruszył do Portugalii i z Lizbony przedostał się do Gibraltaru, skąd pod koniec 1940 roku odpłynął do Glasgow. Na miejscu awansowano go funkcji zastępcy dowódcy batalionu Strzelców Podhalańskich. Został też odznaczony, otrzymując Krzyż Walecznych, Krzyż Orderu Virtuti Militari V Klasy, norweski Krigskorest oraz prestiżowy francuski Croix de Guerre z Palmą. W maju 1942 roku Stańczyk otrzymał przydział do sił na Środkowym Wschodzie. Na pokładzie brytyjskiego okrętu „Elizabeth” ruszył do Egiptu, stamtąd do Palestyny i wreszcie do Iraku. Został przydzielony do 6. Lwowskiej Dywizji Piechoty i objął dowodzenie nad 16. Lwowskim Batalionem Strzelców. Od pierwszych dni kolejnego roku jego oddział działał w składzie 5. Krakowskiej Dywizji Piechoty. Wraz z 2. Korpusem Polskim ruszył do Włoch, gdzie alianci zmagali się z Niemcami. Polakom przydzielono trudny odcinek frontu. W maju 1944 roku zostali wyznaczeni do przełamania niemieckiej linii obrony opartej na wzgórzu Monte Cassino, na którego szczycie znajdował się klasztor benedyktynów. W nocy z 11 na 12 maja 1944 roku szczególnie ciężkie walki toczono o wzg. Widmo. Rozbity wcześniej 15. batalion szybko został zastąpiony przez oddziały Stańczyka, który rzucił je do boju, aby ratować pozostałe bataliony. Jeden z żołnierzy tak wspomina moment ostrzeliwania sił polskich przez artylerię niemiecką (relacja Stanisława Żurakowskiego w „Monte Cassino 1944, Zbigniew Wawer): „Pada jeden, drugi pocisk, mjr Stańczyk przyklęka, bo nigdy nie padał, ja klękam, choć wolałbym upaść, ale fason mi nie pozwala, a mjr Żychoń opiera mi się na ramieniu, żeby uklęknąć i jęknął”. W efekcie zaciętych walk i natarcia 16. baonu, siły niemieckie ustąpiły z Widma. Walki o wzgórze trwały w kolejnych dniach. 16 maja, podczas szczególnie krwawej batalii, jeden z żołnierzy zauważył zdumiewającą scenę: „Bryły ziemi i kamienie zasypały Karolka zupełnie. Wyskoczył z ukrycia i zaczął uciekać do tyłu. Uciekając wpadł na mjr Stańczyka. Major go zatrzymał, pytając: „Co ci jest?”. Karolek, ogłuszony pociskiem, potłuczony kamieniami i cały zasypany ziemią, odpowiedział: „Zabili mnie” i pokazał na plecy, na których przez zabrudzoną ziemią koszulę wystąpiły krople krwi. Major obejrzał plecy, poklepał Karolka po ramieniu i powiedział: „Nie bój się i wracaj na stanowisko”. Taki właśnie był Stańczyk – pełen wewnętrznej siły, woli walki i umiejętności dotarcia do żołnierzy. Po zdobyciu Monte Cassino siły polskie ruszyły na północ. Stańczyk walczył pod Anconą, następnie w bitwie o Bolonię. U schyłku 1944 roku został zastępcą dowódcy 14. Wołyńskiej Brygady Piechoty, a rok później dowódcą 16. Pomorskiej Brygady Piechoty. Awansował do stopnia pułkownika Po powrocie do Wielkiej Brytanii Stańczyk przebywał w Gainborough i Sudbrook. Następnie, w 1948 roku odbył kurs rolniczy, został zwolniony z rozformowanej armii. W 1949 roku zamieszkał w Londynie. Podejmował się kilku prac. Po kłopotach zdrowotnych na początku lat siedemdziesiątych postanowił wrócić do rodzinnych stron. W 1972 roku przyjechał do Lubnia. Zmarł 30 listopada 1973 roku w Myślenicach. Został pochowany na cmentarzu w Lubniu. Jego medale oraz pamiątki wojenne zostały ofiarowane lubieńskiemu Zespołowi Szkół Ogólnokształcących im. Bohaterów Monte Cassino, w tym brytyjskie Medale Wojny, amerykański Legion of Merit czy Krzyż Monte Cassino. W 2004 roku na rynku w Myślenicach odsłonięto pamiątkowy pomnik, na którym umieszczono imię Andrzeja Stańczyka. Społeczność lubieńska udekorowała go tytułem honorowego obywatela Lubnia.