Mirosław Jezierski „Marsz Mokotowa”

Nie grają nam surmy bojowe
I werble do szturmu nie warczą,
Nam przecież te noce sierpniowe
I prężne ramiona wystarczą.

Niech płynie piosenka z barykad
Wśród bloków, zaułków, ogrodów,
Z chłopcami niech idzie na wypad
Pod rękę przez cały Mokotów.

Ten pierwszy marsz ma dziwną moc,
Tak w piersiach gra, aż braknie tchu,
Czy słońca żar, czy chłodna noc,
Prowadzi nas pod ogniem z luf.

Ten pierwszy marsz to właśnie zew,
Niech brzmi i trwa przy huku dział,
Batalion gdzieś rozpoczął szturm,
Spłynęła łza i pierwszy strzał!

Niech wiatr ją poniesie do miasta
Jak żagiew płonącą i krwawą,
Niech w górze zawiśnie na gwiazdach,
Czy słyszysz, płonąca Warszawo?

Niech zabrzmi w uliczkach znajomych,
W Alejach, gdzie bzy już nie kwitną,
Gdzie w twierdze zmieniły się domy,
A serca z zapału nie stygną!

Ten pierwszy marsz ma dziwną moc,
Tak w piersiach gra, aż braknie tchu,
Czy słońca żar, czy chłodna noc,
Prowadzi nas pod ogniem z luf.

Ten pierwszy marsz niech dzień po dniu
W poszumie drzew i w sercach drży
Bez próżnych skarg i zbędnych słów,
To nasza krew i czyjeś łzy!


Był 20 sierpnia 1944 roku, gdy podchorąży Mirosław Jezierski postanowił napisać słowa „Marszu Mokotowa”. W tych trudnych powstańczych chwilach towarzyszył mu uzdolniony pianista, Jan Markowski, członek pułku „Baszta”. Wspólna praca obydwu artystów szybko zaowocowała pięknym utworem, który natychmiast „rozszedł” się nie tylko na Mokotowie, ale i w całej Warszawie, gdzie żołnierze Armii Krajowej toczyli bohaterski bój z niemieckim przeciwnikiem. Piękna melodia, typowo wojskowy marszowy rytm i świetnie dobrane słowa stały się symbolem. Dzisiaj „Marsz Mokotowa” to jedna z najlepiej rozpoznawalnych piosenek okresu Powstania Warszawskiego, jedna z tych, które zagrzewały do boju polskiego żołnierza. Mimo iż powstańcom nie udała się ta sztuka, w 1944 roku melodia szybko opanowała Warszawę i do dziś często rozbrzmiewa na ulicach stołecznego miasta.


Okiem Polonisty: Mokotów – dzielnica Warszawy, o którą trwały zacięte walki w czasie Powstania Warszawskiego. Dla obrońców, potrzebujących wsparcia, taka pieśń pełna otuchy była z pewnością bardzo potrzebna „Jak żagiew płonąca i krwawa”. Muzyka pełni taką terapeutyczną rolę. Wspiera, zawiera nadzieję. Jak powie podmiot liryczny: „A serca z zapału nie stygną”. Wiersz pokazuje równocześnie bardzo trudną sytuację. Na każdym miejscu czyhała na powstańców śmierć. Mieli świadomość, że mogą zginąć. Sądzę, że dla wielu traumatycznym przeżyciem był sam fakt użycia broni. Skąd bowiem te łzy przed pierwszym wystrzałem? Dla młodych ludzi, a tacy w większości walczyli w powstaniu, przełamanie barier moralnych było największym sukcesem. A może porażką?