Tytuł – Srebrny łańcuszek
Rok wydania – 2024
Autor – Edward Łysiak
Wydawnictwo – Novae Res
Liczba stron – 426
Tematyka – oparta na wspomnieniach Józefa Bauera powieść poświęcona losom polskiego nastolatka, który po wybuchu wojny zaczyna tułaczkę przez kraje Europy, by wreszcie trafić do Polskich Sił Zbrojnych.
Ocena – 6,5/10
Zacznijmy od tego, że mówimy o powieści prawdziwej. No, prawie prawdziwej, gdyż „Srebrny łańcuszek” Edwarda Łysiaka został napisany na bazie wspomnień Józefa Bauera, który zapisał niezwykle ciekawe karty historii, a następnie odtworzył je w formie książkowej w latach siedemdziesiątych, już na emigracji. Łysiak wyciągnął zatem dawno zapomnianą perełkę, pokazując raz jeszcze, jak wiele tego typu historii mogło zostać wydanych i nie dotrzeć do szerszego grona odbiorców lub po prostu przeleżało w rodzinnym archiwum.
Powieść Łysiaka to opowieść o wojennej i powojennej tułaczce, która stała się udziałem młodego chłopaka z Polski. Adaś, napędzany młodzieńczym entuzjazmem i fantazją, rusza w daleką drogę wiodącą go przez sojuszniczą Rumunię, do polskich wojsk w Afryce Północnej. I wciąż jesteśmy na początku wędrówki! Będą przecież Włochy, rozformowanie, emigracja do Kanady. Wszystko to znane nam z podręczników, choć u mnie historyczna perspektywa była niejako lepiona z różnych oderwanych od siebie biografii polskich żołnierzy, którzy w czasie wojny i po jej zakończeniu byli przede wszystkim pozbawionymi ojczyzny tułaczami. Bauer będzie kolejnym, choć ważnym elementem składowym tej symbolicznej opowieści o losach narodu.
Takie natężenie zdarzeń wręcz musi skutkować ograniczeniem narracji do absolutnego minimum, przynajmniej momentami. A szkoda, bo epizody pośrednie mogłyby być niezwykle ciekawe, a przy okazji jeszcze rzucić nieco światła na mniej znane kulisy formowania Polskich Sił Zbrojnych w oparciu o zaciąg polskich migrantów. Główny bohater zalicza po drodze Turcję, kraj kompletnie mi nieznany w tym konkretnym kontekście historycznym. Łysiak stanął naprawdę przed trudnym zadaniem wyliczeniem tego wszystkiego w ramy powieści, gdzie nie można sobie pozwolić na przegadanie książki. Poprzeczkę jeszcze wyżej wiesza mu sam Bauer, który podobno bardzo plastycznie opisywał spotkania z autochtonami, a którym Łysiak musiał nadać formę dynamicznych dialogów.
A skoro przy dialogach jesteśmy, to skonfrontujmy się z tym, co stanowi klucz każdej powieści. „Srebrny łańcuszek” płynie, akcja dynamicznie posuwa się do przodu, ale jest to zasługa głównie historii głównego bohatera. Wspomniane dialogi brzmią momentami nieco sztucznie, przy czym nie wiem, na ile jest to kwestia trudności przełożenia zapisków Bauera na styl powieści, a na ile warsztatu Łysiaka. Wiele zdarzeń nie musiało jednak być opisywanych w doskonały sposób, gdyż mówiły same za siebie. Zżyłem się z bohaterem, kibicowałem mu, czułem jego problemy, także te osobiste i rodzinne.
Nie było zatem źle. Przy czym muszę jeszcze dodać, że współczesne perypetie dwojga pisarzy, które miały zbudować klimat pod wspomnienia Bauera, nie przekonały mnie. Łysiak mógł je sobie darować, nie wnoszą absolutnie nic do całej historii i jedynie wybijają nas z rytmu. To temat na inną książkę, a sama forma wpływa na ocenę końcową powieści.
Czy zatem „Srebrny łańcuszek” to powieść, którą będę polecał? W ograniczonym stopniu, głównie jako przykład literackiego zobrazowania wartościowej i pod wieloma względami symbolicznej historii. Nawet jeśli sama powieść nie była dla mnie literackim przełomem, Łysiak był w stanie mnie zainteresować, a na pewno zachęcił do poszukania pierwowzoru.
Ocena – 6,5/10