Tytuł – Sobowtóry
Rok wydania – 2021
Autor – Teresa Kowalik, Przemysław Słowiński
Wydawnictwo – Fronda
Liczba stron – 544
Tematyka – przekrojowa historia sobowtórów – jakie role odgrywali i jakie były losy dublerów na przestrzeni wieków.
Ocena – 5,5/10
Los sobowtóra jest w gruncie rzeczy parszywy. Oto jego życie jest na trwałe związane z postacią, do której jest podobny. Czy tego chce, czy nie. Jedni wybierają drogę sobowtórów świadomie, inni są do niej zmuszani. Niektórzy z kolei muszą się pogodzić z podobieństwem, licząc na to, że bardziej znane fizjonomiczne „alter ego” nie wywinie im żadnego nieoczekiwanego numeru. Najgorzej, gdy jest się sobowtórem obalonego dyktatora. W momencie kryzysu tłumaczenia mogą nie pomóc, a twarz będąca źródłem popularności nagle stanie się synonimem wyroku śmierci.
Teresa Kowalik i Przemysław Słowiński, a więc sprawdzony duet autorów współpracujących z Wydawnictwem Fronda, bierze na tapet właśnie sobowtórów, przyglądając się, jakie role przyszło im odgrywać na przestrzeni wieków. Najnowsza książka dwójki historyków to interesująca lektura, w której przeplatają się przypadek, chłodna kalkulacja, długofalowe planowanie i towarzyszące im nieodłącznie spiski. Interesująca, tyle że nierówna i momentami nie na temat.
„Sobowtóry” to właściwie przejazd przez wszystkie epoki aż do współczesności. Autorzy wielokrotnie odpowiadają na pytanie, dlaczego decydowano się skorzystać z sobowtóra i jaką faktycznie rolę odgrywał dubler. W wielu przypadkach centralną. Choćby taka dymitriada – bez sobowtóra nie miałaby racji bytu. Z sobowtórem niby ostatecznie zakończyła się klapą, ale przez jakiś czas Polska rozciągnęła swoje panowanie nad Moskwą.
Odniesienia do swojej ulubionej epoki znajdą w książce także miłośnicy historii II wojny światowej. Co najmniej kilka rozdziałów powinno ich zainteresować, choć kompozycja tych części jest mocno rozczarowująca. Podajmy jako przykład losy Feliksa Dadajewa, który Dadajew przez lata wcielał się w rolę Józefa Stalina, podobnie jak trzech innych starannie wyselekcjonowanych i przeszkolonych dublerów. Oficjalnie zginął na froncie w 1942 roku. Tak przynajmniej powiedziano rodzinie. Zastanawiałem się nawet, czy któremuś z nich nie przyszło kiedyś do głowy, by faktycznie zastąpić Stalina. Autorzy z czwórki dublerów wybrali Dadajewa, a ten o swojej misji mówił niewiele, wobec czego na moje pytanie raczej by nie odpowiedział. Rozdział poświęcony Dadajewowi jest w istocie kompilacją podstawowych faktów na temat radzieckiego dyktatora, tzw. wypełniaczem książki. O samym Dadajewie raptem trzy strony. Rozczarowująco. Sobowtór Winstona Churchilla? Bardzo naciągany rozdział, który służy opowiedzeniu wojennych perypetii brytyjskiego premiera i nie bardzo wpisuje się w zakres tematyczny książki. Arthur Chenhall załapał się na dwa akapity. Dużo lepiej prezentuje się rozdział o Milesie Manderze, który udawał Bernarda Law Montgomery’ego – więcej konkretów, więcej odniesień do samego sobowtóra, nieco mniej wypełniaczy. Niestety, przykładów naciąganych rozdziałów można przytoczyć więcej. Książka nie broni się zatem jakością, nawet jeśli sam temat wydaje się fascynujący.
Wypełniacze z kolei dają autorom pole do snucia różnych teorii i rzucania haseł, które nie bardzo wpisują się w temat książki i nie przystają poważnym historykom bez odpowiedniej podbudowy w formie dojrzałej narracji i przekonującej argumentacji. Oskarżenia o zdradę Polski pod adresem Churchilla? Proszę bardzo. Wtręt o winie narodu niemieckiego za rozpętanie wojny „w euforii wizji panowania nad światem”? Proszę bardzo. Nie wiem tylko, czemu ma to służyć. Świadomy czytelnik zdaje sobie sprawę z pewnych zależności, potrafi łączyć fakty (Jałta i polityczna sprzedaż Polski, Niemcy i głosowanie na NSDAP). Tego typu wrzutki zalatują propagandą i próbą przemycenia historycznej agendy. Tyle że w takiej formie nikogo nie przekonają, a wręcz mogą zaszkodzić, zrażając tych, którzy nie potrafią samodzielnie rozstrzygnąć, jak ocenić zawiłą przecież historię. Żałuję, że autorzy, których cenię za szereg bardzo dobrych pozycji, zdecydowali się pójść na łatwiznę i „Sobowtórami” zdecydowanie obniżyli loty. Książka nie spełniła moich oczekiwań, nawet pomimo dobrych momentów i przystępnego stylu. Szkoda zmarnowanego potencjału.
Ocena: 5,5/10