Nieustanny brak odpowiedniej ilości uzbrojenia powodował, że powstańcy warszawscy stosowali różne fortele mające przekonać Niemców o tym, że ich obrona jest silniejsza niż w rzeczywistości. Jeden z nich polegał na tworzeniu fałszywych pól minowych (np. ze starych kół połączonych kablem). Dzięki temu, przynajmniej przez pewien czas, Niemcy omijali taki teren i nie przypuszczali przez niego ataku. Wacław Zagórski ps. „Lech Grzybowski” – dowódca oddziałów powstańczych na ul. Grzybowskiej – tak wspominał o tworzeniu takiego fałszywego pola minowego 5 sierpnia (za: „Wicher wolności”):
„Inne zespoły robocze rozbudowują i umacniają barykady, pogłębiają rowy. Robota jest ciężka, gdyż pod nawierzchnią jezdni trzeba rozbijać grubą warstwę betonowego podkładu, a brakuje odpowiednich narzędzi. Powstają barykady zapasowe, w głębi ulic, na wypadek sforsowania przez nieprzyjaciela barykad pierwszej linii. Tadeusz, który na wszystko ma czas, z paru chłopcami ze swego plutonu układa na jezdni między barykadami jakieś zawinięte w papier i połączone kablami ciężkie koła, przysypuje je gruzem i oznacza ścieżki do przechodzenia przez ulicę.
– Co ty robisz? – pytam Tadeusza.
– Zakładam miny.
– Skąd je wytrzasnąłeś?
– To nie są prawdziwe miny, tylko zwyczajne koła transmisyjne z maszyn. Chodzi o to, aby Niemcy myśleli, że ulice są zaminowane. Oni dobrze wiedzą, co się u nas dzieje. Nie będą się tędy pchać.”
Bibliografia: Wacław Zagórski (Lech Grzybowski), „Wicher wolności”.
Fotografia: barykada na skrzyżowaniu ulic Świętokrzyskiej i Mazowieckiej widziana od strony placu Napoleona, obsadzona przez żołnierzy 1 plutonu dywersyjno-bojowego „Perkun” podczas Powstania warszawskiego. Fałszywe pola minowe stanowiły dodatkowe zabezpieczenie dla powstańczych barykad. Źródło: Wikimedia/Jerzy Tomaszewski, domena publiczna.