Na początku czerwca 1942 r., tuż przed rozpoczęciem bitwy o Midway, japońskie lotniskowce adm. Kakuty przeprowadziły dywersyjny atak na Dutch Harbor na Aleutach. Uderzenie to, choć przeprowadzone poprawnie, nie należało do zbyt udanych. Japończykom nie udało się ani odrobinę zmylić Amerykanów co do głównego celu ataku – jakim było Midway – a z powodu mglistej pogody ich bombardowania wyrządziły niewielkie zniszczenia.
W zasadzie najważniejszym osiągnięciem japońskim okazało się wykonanie nowszych zdjęć lotniczych amerykańskiej bazy w Dutch Harbor. Wymownie opisał to kmdr Masatake Okumiya, biorący udział w tej akcji, w książce pt. „Midway. Historia japońskiej Marynarki Wojennej”:
‘3 czerwca 1942 [lokalnego czasu Aleutów]. Zanim nastąpiło zwiastujące bitwę na południu odkrycie transportowców płynących na Midway, japońskie dywersyjne uderzenie przeciw Aleutom było już w pełnym toku. Drugi Zespół Uderzeniowy Lotniskowców kontradmirała Kakuta, stanowiący główną siłę bojową ataku na Aleuty, dotarł na przewidzianą pozycję, z której wczesnym rankiem 3 czerwca miał nastąpić nalot na Dutch Harbor. Wschód słońca miał nastąpić o 2.28, zaś wszelkie przygotowania do startu samolotów ukończono 45 minut wcześniej, dzięki długiemu przedświtowi. Jednakże, ku rozczarowaniu załóg, na niebie nie pojawiły się tak oczekiwane, pierwsze promienie słońca.
Na mostku flagowego okrętu „Ryujo”, odziany w ciężkie futro komandor Tadao Kato dawał ostatnie rozkazy dowódcom mającym poprowadzić atak. Nie tylko nie znano sytuacji przeciwnika, ale na dodatek piloci, którzy nigdy nie latali nad północnym Pacyfikiem, nie mieli nawet pojęcia o warunkach meteorologicznych w tym rejonie. Kontradmirał Kakuta wśród ryku rozgrzewających się silników samolotów, niecierpliwie pociągał za ramię oficera lotnictwa sztabu, komandora podporucznika Masatake Okumiya, dopytując się co sądzi o rozpoczęciu ataku. ,,Musimy jeszcze trochę poczekać panie admirale” – odpowiedział Okumiya.
Spojrzał na zegarek. Była 2.28 lecz niebo wciąż było ciemne. Adiutant Kakuty, komandor porucznik Masanori Odagiri, który od kilku minut wpatrywał się w niebo, powiedział, że jest ono najwyraźniej zamglone. To tłumaczyło dlaczego wciąż nie widać słońca. Grupa operacyjna z lotniskowcem „Ryujo” na czele, zbliżała się do Dutch Harbor z prędkością 22 węzłów, słupek rtęci wskazywał temperaturę 7° poniżej zera. Twarz komandora podporucznika Okumiya przybierała zafrasowany wyraz, ilekroć tylko zaczynał on zastanawiać się nad trudnościami związanymi z mającym rozpocząć się atakiem. Po pierwsze mapy okolic Dutch Harbor przekazane lotnikom, były skopiowane z ponad trzydziestoletniego egzemplarza. Jedyne zdjęcie, będące w rękach japońskich i mające stanowić dodatkową pomoc, było niemal równie stare jak mapa. Wiele odcinków linii brzegowej wyspy było oznaczonych linią punktową, oznaczającą obszary niezbadane. Prawdę mówiąc, nie znaliśmy nawet zarysów wyspy. Czy piloci będą w stanie znaleźć taki cel przy złej pogodzie? Jeżeli nie uda się odnaleźć celów, to również powrót na lotniskowce może okazać się bardzo trudny i niektóre samoloty mogą zaginąć. Ale taka właśnie jest wojna.

Japońskie siły zbrojne uczyniły tak wiele dla zwycięstwa, że teraz nie ma już miejsca na wahania. Atak musi zostać przeprowadzony mimo mgły, gdy tylko widoczność się polepszy. Okumiya spojrzał w niebo z rosnącą niecierpliwością. O 2.38 z ciemności zaczęły wyłaniać się sylwetki innych okrętów płynących w zespole. Zdawało się, że admirał pragnął wydać samolotom rozkaz natychmiastowego startu, lecz jego oficerowie sztabowi wciąż zachowywali milczenie. O 2.43, gdy wyraźnie ujrzeliśmy odległy od nas o 1000 m lekki lotniskowiec „Junyo”, Okumiya krzyknął: „Teraz możemy startować, panie admirale!”. Admirał skinął głową i spojrzał na oficera sygnałowego, komandora podporucznika Okada, a ten wydał rozkaz: „Eskadry, start do ataku”. Na okręcie flagowym rozbłysły lampy sygnałowe.
Z „Ryujo” wyruszyło 11 bombowców i 6 myśliwców z „Junyo” 12 bombowców nurkujących i 6 myśliwców. Samoloty kolejno wznosiły się z pokładów startowych i znikały we mgle. Całą tą grupą samolotów dowodził kapitan Yoshio Shiga. Podstawa chmur wynosiła zaledwie 500-700 stóp i z tego powodu niemożliwy był lot w szyku. W tej sytuacji poszczególne maszyny leciały samodzielnie do odległego o 180 mil Dutch Harbor. Nastał świt, lecz słońce wciąż nie było widoczne. Jeden ze startujących z „Ryujo” bombowców runął podczas startu w lodowate wody oceanu, lecz dzięki natychmiastowej akcji niszczyciela eskorty, całą załogę samolotu udało się niemal cudem uratować.
Zaledwie samoloty mające przeprowadzić atak zniknęły nam z oczu, nad okrętami Kakuty pojawiły się nieprzyjacielskie samoloty rozpoznawcze. Pomimo zamglenia, w pobliżu nas krążyła łódź latająca, która przed wycofaniem się zrzuciła kilka bomb – te jednak chybiły celu.
Grupa kapitana Masayuki Yamagami z „Ryujo” wykorzystała luki w pokrywie chmur i, mimo niesprzyjającej pogody, dotarła do Dutch Harbor. Na szczęście bezpośrednio nad celem niebo było bezchmurne. Nigdzie jednak nie było widać nieprzyjacielskich samolotów lub okrętów. O 4.07 bombowce zaatakowały radiostację i zbiorniki paliwa, a w tym samym momencie myśliwce ostrzelały z lotu koszącego unoszącą się na wodzie łódź latającą. Prawie wszystkie maszyny powróciły na lotniskowiec. Tylko jeden myśliwiec został trafiony w czasie ataku i zmuszony do lądowania na południowym wybrzeżu wyspy Aktan, 20 mil na południowy wschód od Dutch Harbor. Pilot zginął na miejscu podczas lądowania. Pięć tygodni później ekipa poszukiwawcza marynarki USA odnalazła samolot, który był tylko lekko uszkodzony.

Samoloty z „Junyo”, prowadzone przez kapitana Shiga, w drodze do celu natknęły się na amerykańską łódź latającą. Myśliwce osłony zestrzeliły ją, ale wynikłe z tego powodu opóźnienie w połączeniu ze złą pogodą sprawiły, że grupa Shiga nie dotarła do Dutch Harbor i powróciła na lotniskowiec nie zaatakowawszy żadnych celów na lądzie. Jak więc widać, pierwsze ataki nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Jednakże fotografie zrobione z powietrza w czasie podczas ataku, okazały się prawdziwym zaskoczeniem. Pokazywały one, że baza Dutch Harbor była znacznie lepiej wyposażona, niż to sobie wyobrażaliśmy. Znajdowały się tam nowoczesne magazyny, koszary, nabrzeża i zbiorniki paliwowe, wszystkie zaś obiekty łączyła sieć doskonałych dróg dojazdowych. Drogi te same w sobie były wymownym świadectwem wartości strategicznej nieprzyjacielskich instalacji.
W drodze powrotnej z Dutch Harbor samoloty Yamagami zameldowały przez radio o zauważeniu pięciu amerykańskich niszczycieli, zakotwiczonych w zatoce Makushin Bay, w północnej części wyspy Unalaska. Kontradmirał Kakuta dążył, jak wiemy, do natychmiastowego starcia z wszelkimi siłami nieprzyjaciela, które pojawiłyby się na polu bitwy. W zaistniałej sytuacji rozkazał zaatakowanie niszczycieli wszystkimi dostępnymi siłami lotnictwa. W walce miały wziąć udział nie tylko eskadry z obu [japońskich] lotniskowców, lecz także wodnosamoloty z ciężkich krążowników „Takao” i „Maya”. W stronę celu ruszyły łącznie 24 samoloty, ale fatalna pogoda, którą napotkały po drodze zmusiła większość z nich do powrotu.
Wkrótce po rozpoczęciu przez samoloty drugiej misji bojowej pogoda pogorszyła się ponownie i nawet sąsiadujące ze sobą okręty, od czasu do czasu, traciły się z oczu. Samoloty nie mogąc utrzymać szyku, rozproszyły się i powracały na lotniskowce w małych grupach, lecąc tuż nad powierzchnią morza. Silniki większości z nich rzęziły i krztusiły się z powodu niskiej temperatury powietrza. Marynarze na okrętach wstrzymywali oddech, patrząc jak maszyny, jedna po drugiej, niepewnie zbliżały się do pokładów startowych lotniskowców.

Po wylądowaniu maszyn zespół Kakuty kontynuował swój rejs, aż do chwili znalezienia się około 100 mil od nieprzyjacielskich brzegów. W międzyczasie 4 dwumiejscowe wodnosamoloty rozpoznawcze Typ-95 z krążowników „Takao” i „Maya” kontynuowały, wśród sztormowej pogody, swój śmiały lot. Po drodze jednak zostały przechwycone przez amerykańskie myśliwce i wywiązała się walka kołowa, podczas której dwa wodnopłaty zostały zestrzelone, zaś dwa pozostałe uszkodzone zdołały powrócić w pobliże własnego zespołu i wodować. W chwili zetknięcia się z wodą obie poturbowane maszyny rozpadły się, ale ich załogi uratowano.
W ten sposób zakończył się pierwszy dzień operacji na północnym Pacyfiku. Teraz było już całkiem oczywiste, że Amerykanie posiadali bazy lotnicze na Unalasce lub w jej pobliżu, a my nie mieliśmy najmniejszego pojęcia o ich lokalizacji. Atak na Dutch Harbor wyrządził wrogowi znikome straty. Co ważniejsze, próba zdezorientowania Amerykanów, odnośnie naszych rzeczywistych zamiarów nie powiodła się. Doskonale zdawali oni sobie sprawę z tego, że główne japońskie uderzenie jest skierowane przeciw Midway.”
Bibliografia: Mitsuo Fuchida, Masatake Okumiya „Midway. Historia japońskiej Marynarki Wojennej”.
Fotografia tytułowa: japoński lotniskowiec „Ryujo” na zdjęciu z 1936 r. Źródło: Wikimedia, domena publiczna.
Marek Korczyk