10. Brygada Kawalerii płk Maczka uchodzi za jedną z najskuteczniejszych polskich jednostek z okresu Wojny Obronnej. Jej zasługi są niezaprzeczalne, choć w rzeczywistości mogły być jeszcze większe. 10. Brygada we wrześniu 1939 roku nie posiadała pełnej, etatowej ilości sprzętu. Była – mówiąc kolokwialnie – nieco wybrakowana. Ponadto tuż przed rozpoczęciem niemieckiej agresji, w Brygadzie zmieniono rezerwistów na nowych i niewyszkolonych.
Za mało dział i czołgów
Tak o tych „brakach” pisał gen. Maczek we swoich wspomnieniach „Od podwody do czołga”:
„Okres kilkumiesięczny [poświęcony na szkolenia i manewry] nie został zmarnowany i bezsprzecznie podniósł pod każdym względem wartość bojową 10 bryg. kaw. Za to wybuch wojny 1 września 1939 r. zastał brygadę pod innym względem niebezpiecznie osłabioną. Otóż na kilka tygodni przed 1 września, została przeprowadzona zmiana roczników rezerwistów, dając nam element mało wyszkolony, ale co jeszcze boleśniejsze, brygada była bez swego baonu czołgów i bez trzeciej baterii artylerii w dywizjonie. Obie te jednostki miały dojść do brygady w mobilizacji, ale de facto nigdy nie doszły, zostawiając na cały okres walk dywizjon artylerii bez jednej baterii; osiem luf, strasznie mało na brygadę o ambicjach większych działań, a zamiast baonu czołgów 7. T.P., o których cuda słyszeliśmy, tylko jedną kompanię szkolnych, zużytych Vickersów (zdaje się tylko 9 sztuk) i jedną kompanię T.K.S., którą słusznie uważaliśmy raczej za ,,taczanki” niż czołgi.
Tak to z miejsca brygada została ukrócona o jedną trzecią artylerii i o dwie trzecie czołgów, a więc o dobrą połowę swej siły uderzeniowej! Było to najboleśniejsze tym bardziej, że zupełnie niepotrzebne. Nie wiem jakie fatum w mobilizacji, rwanej bombardowaniem lotniczym, pozbawiło brygadę jej siły uderzeniowej! Byliśmy jak osa, której wyjęto żądło: jeszcze bzyka, kołuje, grozi ukłuciem, ale śmiertelnego ciosu już nie zada. Czyż zamiast siły ‘bluff’ [stwarzanie pozorów większej siły] nie będzie z musu najważniejszą naszą bronią?”
Zajęcie Zaolzia – korzystne dla Brygady?
Mimo tych trudności 10. Brygada miała jeden znaczący atut – była dobrze zgrana. Było to, paradoksalnie, zasługą jej udziału w zajęciu Zaolzia z 1938 roku. Wówczas bowiem jednostka ta operowała w pełnym składzie, w warunkach zbliżonych do wojennych. Tak podsumował to gen. Maczek: „Nie wchodząc z żadnego punktu widzenia w oceną akcji na Zaolziu, fakt skoncentrowania całej brygady, która tylko ‘od święta’ na manewrach jako tako się zbierała, garnizonami rozrzucona od Rzeszowa poprzez Łańcut, Przemyśl aż po Kraśnik (24 p.uł.) i Stryj (dyon art.), i użycie jej nie tyle do działań bojowych, których tam prawie nie było (wyjątek Przełęcz Zdziarska), ile do ruchu – wyszedł może naszej brygadzie na dobre.”
Fotografia tytułowa: przejazd polskich czołgów Vickers E (zarówno jednowieżowych jak i dwuwieżowych) podczas defilady w Karwinie po zajęciu Zaolzia. Październik 1938. NAC.