„Ciemnoniebieski świat”

Rok premiery – 2001

Czas trwania – 114 minut

Reżyseria – Jan Sverák

Scenariusz – Zdeněk Svěrák

Zdjęcia – Vladimír Smutný

Muzyka – Ondrej Soukup

Tematyka – piękna opowieść o przyjaźni, miłości i zmaganiach z wojennym losem z historią czeskich pilotów na pierwszym planie.

W marcu 1938 roku niemieckie wojska zajmują Czechosłowację, rozpoczynając krwawą okupację tego kraju. Wiadomość ta przychodzi do czeskich pilotów myśliwskich, którzy szkolą się w lotniczym rzemiośle, trenując pod okiem Frantiska Slámy (w tej roli Ondřej Vetchý). Oficera tego poznajemy jeszcze w drugiej roli – więźnia obozu pracy zorganizowanego przez Sowietów na terenie Czech po zakończeniu wojny światowej. Frantisek przebywa w skrzydle szpitalnym, mając za towarzyszy niemieckiego doktora, byłego członka SS, oraz współwięźnia wypytującego go o przeszłość. Rozpoczyna opowieść, dzięki której przenosimy się w czasie do wspomnianego już marca 1938 roku. Poznajemy młodego pilota Karela Vojtiska, który uczy się pilnie pod okiem Frantiska (rym oczywiście niezamierzony). Po zajęciu Czechosłowacji Karel rwie się do walki, ma zamiar uciec swoją maszyną do Polski, gdzie spodziewa się zbrojnego oporu przeciw sile niemieckiej. Powstrzymują go namowy przełożonego. Wkrótce jednak obaj ruszają przed siebie, zostawiając na miejscu przyjaciół i Hanickę – ukochaną Frantiska.

Początek robi wielkie nadzieję na niesamowite widowisko. Od razu jednak spostrzeżemy, że obok obrazu wojny będziemy śledzić relacje dwóch pilotów oraz ich miłosne podboje. Niestety, autorzy filmu przesadnie skrócili drogę Frantiska i Karela do Wielkiej Brytanii, pomijając ich walki w Polsce oraz Francji. Jedynie wzmiance któregoś z Czechów zawdzięczamy wiedzę o ich udziale w bitwach powietrznych przed przybyciem na Wyspy Brytyjskie. Szkoda, iż zastosowano ten zabieg, gdyż wątek w Polsce zapowiadał się ciekawie. Może nawet dzięki Czechom udałoby się ładnie i zgrabnie przedstawić zmagania na polskim niebie. Niestety, nasi sąsiedzi zrezygnowali z promowania Polski i jej obrońców, skupiając się na wątku czesko-brytyjskim. Frantisek snuje swą opowieść dalej. W międzyczasie zdążył zaprzyjaźnić się z doktorem i współwięźniem, który namawia go do ucieczki, przedstawiając śmiały plan. W Wielkiej Brytanii śledzimy bohaterów dzień i noc, poznając metody szkolenia i obserwując walki podniebne z Luftwaffe. Spokój pochłoniętych wojną przyjaciół burzy pojawienie się w ich życiu pięknej Brytyjki, Susan (kreacja Tary Fitzgerald). Jak to zwykle bywa ,namiętności przesłaniają cały świat, a między Frantiskiem i Karelem dochodzi do konfliktu.

Fabuła ma elementy standardowej opowieści amerykańskiej, w której dwóch ludzi walczy o jedną kobietę, a w międzyczasie ścierają się z wrogiem. Film wyprodukowano w kooperacji pięciu państw, realizując z wielkim rozmachem historię 311. Dywizjonu. To ciekawe, gdyż oglądając „Ciemnoniebieski świat” odczuwałem inspirację autorów filmem „Pearl Harbor”. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że europejskie dzieło wyprodukowano… kilka miesięcy wcześniej niż opowieść o zmaganiach amerykańsko-japońskich. Tym samym nie może być mowy o kierowaniu się autorów „Ciemnoniebieskiego świata” historią Danny’ego i Rafe’a. Efekty specjalne, a w szczególności sceny walk powietrznych, prezentują się elegancko. Znakomite podniebne boje, wybuchy i strzelaniny – to wszystko składa się na piękny dla historyków obraz wojny. To piękno burzy tylko wszędobylska śmierć, która nie daje o sobie zapomnieć. Wiernie odwzorowano system szkolenia pilotów czeskich, znany nam chociażby z książki „Sprawa honoru”, gdzie w podobny sposób Brytyjczycy przygotowywali do wojny Polaków. Momentami czescy piloci wydają się komiczni. Szczególnie w pamięci utkwiła mi scena ze szkolenia na rowerach, gdy adepci myśliwscy zetknęli się z… jednośladową imitacją Messerschmittów. Zderzenie wypadło na korzyść „Niemców”, którzy śmiało sunęli na czeskie rowery. Komentarze pilotów, zniechęconych brytyjską flegmatycznością, ocierają się o sarkazm i ironię. Szczególnie Karel, skory do nieprzemyślanych akcji, irytuje się na widok spokojnych poczynań sojuszników. Elementy komedii wpleciono tu w świetny sposób, dając widzowi czas na moment rozluźnienia i chwilę odprężenia, gdy po niebie suną Heinkle i Messerchmitty. Mamy zatem namiętności i humor, co zatem ze strachem? Oczywiście, i na ludzkie słabości znalazło się miejsce. Nie wszyscy bowiem pragną umierać na niebie Wielkiej Brytanii. Przerażony pilot wzbudza niechęć, gdy pojawia się na tle dzielnych i bohaterskich bohaterów. Mimo to przykład drżącego ze strachu Czecha nie jest niczym szczególnym – ot, zwykła ludzka bojaźń.

Pisałem już, że największym mankamentem filmu jest jego nadmierne skrócenie i pominięcie zmagań nad Polską i Francją. Ogółem jednak zrealizowano go ciekawie, choć miłosny wątek wydaje się już być oklepany. Powoduje on jednak, iż przed ekranem z radością zasiądą kobiety, dla których wrażenia zmysłowe ważniejsze są od strzelaniny. Czesi potrafią, a Polacy? Nasuwa się niestety smutna refleksja o poziomie polskiej kinematografii. Mimo iż nasi rodacy dostarczyli nam nieprawdopodobnej ilości tematów wojennych, nie potrafiliśmy zrealizować filmu na miarę „Ciemnoniebieskiego świata”. Wydaje się, iż Dywizjon 303 zasłużył na umieszczenie jego zmagań na ekranach kin i przekazanie młodemu pokoleniu widzów historii tej jednostki. Z drugiej strony należy się zastanowić, czy Polacy byliby w stanie zrobić film na światowym poziomie, który w niczym nie ustępowałby superprodukcjom amerykańskim (a w tym wypadku czeskim). Efekty specjalne, dobry scenariusz i obsada aktorska są kluczem do sukcesu. Jak pokazali twórcy „Ciemnoniebieskiego świata”, bitwa o Wielką Brytanię dostarczy nam wątków fabularnych, jednak o resztę należy się postarać. Mamy przecież grupę młodych i zdolnych aktorów, którzy z chęcią podjęliby się zagrania Zumbacha czy Urbanowicza. Miejmy nadzieję, że w końcu dogonimy światową czołówkę, a Dywizjon 303 doczeka się pełnometrażowego filmu zanim Polacy o nim zapomną. Ta smutna refleksja nie może nam jednak zepsuć przyjemności oglądania. A jest co! Fantastyczne walki, zrobione przy użyciu najnowszej techniki komputerowej, oraz wciągająca fabuła zapewniają sukces. Kto oglądnie, na pewno nie będzie żałował, gdyż dwie godziny spędzone przed ekranem mijają niezwykle szybko. A to za sprawą świetnej atmosfery, jaką stworzyli twórcy „Ciemnoniebieskiego świata”. Jak widać, nie tylko gwiazdy rodem z Hollywood mogą zapewnić powodzenie produkcji. Wystarczy zaangażować rodzimych aktorów, a ci także, jeśli będą mieć odpowiedni scenariusz, postarają się o świetną oprawę filmu.

Sąsiedzi zza miedzy zdecydowali się na uwiecznienie 311. Dywizjonu na trwalszej od ludzkiej pamięci taśmie. Coraz częściej możemy się przekonać, że zapominamy o bohaterach ostatniej wojny. Jest więc dobra okazja do przypomnienia sobie ich losów. Jestem przekonany, iż film przypadnie do gustu polskim widzom, gdyż przedstawia historię II wojny światowej z perspektywy młodych ludzi, którzy poświęcili wszystko, aby walczyć za ojczyznę. Jednocześnie poznajemy historię wielkiej przyjaźni, która zwyciężyła śmierć. „Ciemnonibieski świat” ma wszystko to, co powinien mieć w dzisiejszych czasach dobry film, zrealizowany na przyzwoitym poziomie. Choć do rozmachu osławionego „Pearl Harbor” sporo mu brakuje, przypadł mi do gustu bardziej niż przygody „rambopodobnych” Amerykanów. A może to tylko sentyment do naszych sąsiadów? Może, ale życzyłbym sobie więcej takich filmów. I nie przemawiają przeze mnie w tym wypadku żadne sentymenty. No, oprócz tego do dobrego kina.

Ocena: