23 sierpnia 1940 roku jest uznawany za datę powstania dywizjonu 304. To właśnie wtedy, na lotnisku Bramcote, został sformowany personel dywizjonu bombowego składający się z lotników przybyłych do Anglii na przełomie czerwca i lipca. Dywizjon otrzymał imię księcia Józefa Poniatowskiego. Na kadłubach samolotów, przynależących do tej formacji, malowano litery NZ, a od lipca 1944 roku – QD. Święto dywizjonu przypadło na 25 kwietnia, która to data była rocznicą pierwszego lotu bojowego załogi. Odznaka dywizjonu to bomba oraz litera V, jak Victory. Z lewej strony RAF, a z prawej typowo polska szachownica lotnicza. Pierwszym dowódcą dywizjonu został ppłk pil. Jan Biały. Na dobry początek dywizjon składał się z 24 załóg, po trzy osoby każda, natomiast na personel naziemny złożyło się około 140 osób. Niestety znowu przeszkodą była bariera językowa, która dawała o sobie znać już we Francji. Jednak to nie zraziło pilotów dywizjonu 304, którzy rozpoczęli szkolenia na samolotach typu Fairey „Battle”.
W momencie formowania dywizjonu trwała bitwa o Wielką Brytanię, a każdy pilot, zdolny do walki, był potrzebny. Wobec tego szkolenie rozpoczęto z wielką determinacją. 1 września na lotnisko Bramcote przybył jeszcze dywizjon 305, wobec czego szkolenia wszystkich załóg odbywały się równolegle. Niestety w bitwie o Anglię nie dane było się wykazać lotnikom z obu polskich jednostek, przydzielonych zresztą do 1. Grupy Bombowej. 1 grudnia 1940 roku dywizjon 304 czekało pierwsze przeniesienie – trafili na lotnisko w Syerston. Od tej pory liczba personelu wzrastała, a piloci zostali wyposażeni w nowy typ samolotów – Vickers-Armstrong „Wellington” Mk-I. Przeszkolenie trwało do 24 kwietnia 1941 roku. I tym razem pilotom z dywizjonu 304 towarzyszyli Polacy z dywizjonu 305. 22 grudnia 1940 roku odszedł ppłk Biały, a na jego miejsce trafił ppłk pil. Piotr Dudziński. Jeszcze podczas szkolenia na nowym sprzęcie Polacy ponieśli pierwszą stratę – 15 kwietnia zginęło trzech lotników. Gdy dywizjon uzyskał sprawność bojową na „Wellingtonach”, mógł przystąpić do zadań bojowych. W nocy z 24 na 25 kwietnia polscy lotnicy zbombardowali zbiorniki paliw w Rotterdamie, strat nie było, a wyprawa zakończyła się sukcesem. Następne noce pozwoliły się „przetrzeć” pozostałym lotnikom z dywizjonu 304, kiedy to bombardowali oni cele w Kolonii, Mannheim, Frankfurcie, Essen i kilku innych niemieckich miastach. Niestety, w parze z sukcesami szły również i straty, których nie można było uniknąć. 6 maja nie wróciła jedna załoga, 8 maja kolejna, 27 maja zginęło 5 lotników. W nocy z 24 na 25 lipca odbyła się kolejna wyprawa, z której i tym razem nie powróciła załoga. 26 października zginął jeden człowiek – por. strzelec Stefan Stenocki, który utopił się w Morzu Północnym, na wskutek przymusowego wodowania.
Kolejnymi dowódcami dywizjonu 304 byli: od 22 sierpnia 1940 – ppłk Jan Biały, 20 grudnia 1940 mjr Piotr Dudziński, 12 listopada 1941 mjr Stanisław Poziomek, 16 sierpnia 1942 kpt. Kazimierz Czetowicz, 28 stycznia 1943 kpt. Mieczysław Pronaszko, 18 listopada 1943 kpt. Czesław Korbut, 10 kwietnia 1944 mjr Jerzy Kranc, 3 stycznia 1945 kpt. Stanisław Żurek i 1 września 1945 ppłk Witold Jacek Piotrowski, który pełnił tę funkcję do rozwiązania dywizjonu. 1942 rok był rokiem szczególnie natężonej pracy zarówno lotników, jak i personelu naziemnego dywizjonu „Ziemi Śląskiej”. W samym kwietniu zginęło aż sześć załóg, co spowodowało przesunięcie dywizjonu z Bomber Command (lotnictwo bombowe) do Coastal Command (obrony wybrzeża), gdzie straty miały być mniejsze. 10 maja nastąpiła zmiana funkcji dywizjonu, a 14 maja zmiana lotniska, na którym on stacjonował. Nowym miejscem zakwaterowania stało się lotnisko Tiree. Zaledwie kilka dni później załoga mjr Poziomka wykonała swój pierwszy lot, patrolując wody Atlantyku. Loty nie były łatwe, szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę czas ich trwania. Jeden patrol trwał około 9 godzin. Biorąc pod uwagę ciągłe napięcie lotników, jakie powodowało nieustanne obserwowanie wód oceanu, mamy obraz męczarni, jakie przeszli w Coastal Command. 26 maja jedna z załóg wykryła U-Boota i prawdopodobnie go zatopiła. 31 maja był feralnym dniem dla załogi kpt. Waltera, która musiała wodować na Atlantyku. Zorganizowano szybką akcję ratunkową i wyciągnięto lotników polskich, przebywających w dunghy (gumowa łódka). 13 czerwca Polacy zostali przeniesieni do 19. Grupy Obrony Wybrzeża na lotnisko Dale. Od tej pory do zadań dywizjonu należało osłanianie konwojów, patrolowanie Zatoki Biskajskiej oraz wód Atlantyku. Z 25 na 26 czerwca przeprowadzono nalot na Bremę, z którego nie wróciła polska załoga. Z powodu zbyt wysokich strat Polacy byli coraz skuteczniej wycofywani do Obrony Wybrzeża i w końcu znaleźli się na Atlantyku w kulminacyjnym punkcie bitwy o tenże ocean.
W latach 1942-1945 dywizjonowi 304 przypadło patrolowanie wód i przede wszystkim wyszukiwanie U-Bootów. Niemcy stawiali mocny opór i nie chcieli poddać się łatwo – U-Booty zostały wyposażone w działka przeciwlotnicze, a nad Zatoką Biskajską pojawiły się niemieckie myśliwce. Polakom udawało się czasem zestrzelić wrogi samolot, jak to było 16 września 1942 roku (przykładowe strącenie). Po początkowych trudnościach Polacy zaczęli dochodzić do coraz większej wprawy, co spowodowało, że do zniszczeń samolotów doszły i zatopienia wrogich okrętów podwodnych. 19 marca 1944 roku dywizjon przeniósł się na lotnisko w Chivenor, a we wrześniu na lotnisko w Benbecula. Część załóg latała z lotniska Limawady. 4 maja 1945 roku polscy piloci odnieśli ostatnie zwycięstwo – zmusili niemiecki okręt podwodny do poddania się. Niemcy uczynili to, czego od nich oczekiwano, wymachując białą flagą. U-Booty, które stały się łupem polskich lotników to: U-97, U-332, U-459, U-241, U-461, U-476, I-675, U-663, U-990. Wymienione numery okrętów podwodnych dotyczą U-Bootów zniszczonych na pewno, gdyż oprócz tej zdobyczy Polacy zatopili 4 U-Booty prawdopodobnie, a wynik 22 ataków jest nieznany. Być może nie były to ogromne zwycięstwa, lecz swoją ofiarnością przyczynili się do zwycięstwa w bitwie o Atlantyk, a tym samym w II wojnie światowej.
W sumie dywizjon wykonał 488 lotów bojowych, w czasie 2481 godzin. Straty to – 102 lotników poległych oraz zaginionych i 35 wziętych do niewoli. Stracono 12 samolotów. Dywizjon zrzucił 800 ton bomb na cele nieprzyjacielskie.
W Coastal Command:
2451 lotów, czas – 21 311 godzin. 21 ton bomb zrzuconych oraz 43 tony min głębinowych użytych przeciwko nieprzyjacielowi. Zestrzelono 3 samoloty (na pewno), a straty wyniosły 69 poległych w lotach bojowych raz 6 zaginionych, a w lotach ćwiczebnych – 31 poległych. Stracono 19 samolotów.
Dywizjon został rozwiązany w grudniu 1946 roku.